Nie ma odwrotu. Dyskwalifikacja Zmarzlika doprowadzi do zmian

Newspix / FIM / Na zdjęciu od lewej: Jorge Viegas i Bartosz Zmarzlik
Newspix / FIM / Na zdjęciu od lewej: Jorge Viegas i Bartosz Zmarzlik

- Przyleciałem do Polski, bo wiedziałem, że muszę się zmierzyć z sytuacją po dyskwalifikacji Bartosza Zmarzlika - mówi prezydent FIM Jorge Viegas. Działacz opowiada o kulisach rozmowy z 28-latkiem tuż po decyzji o wykluczeniu go z zawodów w Vojens.

[b]

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Coraz więcej osób zastanawia się, czy władze FIM ugną się naciskom i pozwolą na powrót Rosjan do międzynarodowej rywalizacji. Przewiduje pan jakąś zmianę?[/b]

Jorge Viegas (prezydent FIM): A czy wojna się skończyła? Nie ma żadnych podstaw, byśmy mieli zmieniać nasze wcześniejsze decyzje. Wykluczyliśmy rosyjską federację i wszystkich jej zawodników z międzynarodowych zawodów z powodów wojny. W Ukrainie wciąż umierają ludzie, tysiące cierpi z powodu wojny, a wielu sportowców nie może brać udziału w zawodach. Wykluczenie Rosjan i Białorusinów to jedyna rzecz, którą możemy zrobić, by wywrzeć presję na władzach tych krajów. Jeśli sytuacja wróci do normalności, to zapewniam, że będziemy chcieli powrotu Rosjan. Jednak tylko w takim przypadku.

Czy to dotyczy także Emila Sajfutdinowa i Artioma Łaguty? Obaj mają bardziej skomplikowaną sytuację, bo mają także polski paszport.

Dzięki polskiemu obywatelstwu mogą ścigać się w polskiej lidze. Na arenie międzynarodowej nic w tym przypadku się nie zmienia.

Muszę wrócić jeszcze do sprawy, która wstrząsnęła fanami w Polsce, czyli dyskwalifikacji Bartosza Zmarzlika z Grand Prix w Vojens za niewłaściwe logo sponsora na stroju. To pierwszy raz, gdy biznes aż tak mocno wpłynął na rywalizację sportową. Podoba się to panu?

Na początku ustalmy: jestem prezydentem FIM, ale nie mam władzy, by ingerować w obowiązujące przepisy. Federacja ustala pewne regulacje i one muszą być wiążące dla wszystkich. Jeśli jednak zapyta mnie pan, czy zgadzam się z tym, co stało się w Vojens, to oczywiście odpowiem, że nie. Uważam, że komercyjne sprawy nigdy nie powinny mieć wpływu na rywalizację sportową.

Co to oznacza?

Po prostu nie zgadzam się z przepisami. Już teraz mogę zapewnić, że ten przepis zostanie zmieniony przed kolejnym sezonem. Żaden zawodnik nigdy więcej nie zostanie wykluczony z walki o złoty medal z powodu niewłaściwego kombinezonu lub innej biznesowej sprawy. Decyzja w tej sprawie została już podjęta.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Gośćmi: Hampel, Kępa, Korościel i Gajewski

Trzeba przyznać, że trochę za późno.

Odkryłem ten przepis dopiero gdy dwa tygodnie temu Bartosz Zmarzlik zapłakany zadzwonił do mnie z Vojens. Płakał i mówił: "Panie prezydencie, mam zostać wykluczony z zawodów".

I jak pan na to zareagował?

Zgodnie z prawdą powiedziałem, że nie mogę nic na to poradzić. Rolą prezydenta FIM nie jest wpływanie na decyzje jury zawodów. Mamy przepisy, one zostały uchwalone, a my musimy się ich trzymać. W tym przypadku faktycznie mowa o zbyt surowym przepisie, który musi zostać zmieniony na przyszłość. Dopóki jednak obowiązuje, to musi być stosowany. Zmarzlik powinien dostać bardzo wysoką karę finansową za niewłaściwy kombinezon, ale powinien zostać dopuszczony do zawodów. W tę stronę pójdą zmiany tego przepisu.

Jak to się stało, że taki przepis w ogóle znalazł się w regulaminie GP? Brzmi to absurdalnie, że pomylenie stroju wiąże się z obowiązkiem zapłaty zaledwie 600 dolarów kary, ale także dyskwalifikacją.

Ten przepis został wprowadzony do regulaminu w 2021 roku. To była propozycja nowego promotora, która została zaakceptowana przez Komisję Wyścigów Torowych. Przyznam szczerze, że wcześniej o niej nie słyszałem. Przez dwa lata nie było jednak żadnego problemu, bo nikt nie przekroczył przepisów. Rozmawiałem już z twórcą przepisu i doszliśmy do wspólnych wniosków. Znam przypadek Zmarzlika. Wiem, że nie było to celowe i po prostu doszło do pomyłki. Ktoś jednak zgłosił to jury zawodów, a to musiało zastosować regulamin.

Problem jednak w tym, że wcale nie musieli, bo regulamin zostawia furtkę i daje możliwość zmiany kary w zależności od okoliczności. Dlaczego z tego nie skorzystano?

To nie jest prawda. Konsultowałem to z prawnikami i okazało się, że jury zawodów nie ma w takich przypadkach żadnego luzu decyzyjnego. Po prostu musi zastosować karę zapisaną w regulaminie. To nie tak, że Szwed Tony Olsson podjął taką decyzję, by skorzystał na tym jego rodak walczący o złoty medal, Fredrik Lindgren. Gdybym miał tylko podejrzenie, że którykolwiek z członków FIM działa celowo na korzyść swojego rodaka, to taki ktoś natychmiast wyleciałby z organizacji. Nie jest też prawdą, że mogłem zmienić decyzję moich podwładnych. Gdybym uznał, że coś zrobili źle, to mógłbym jedynie ich zwolnić.

Proszę sobie jednak wyobrazić scenariusz, w którym Bartosz Zmarzlik w Toruniu przegrywa walkę o mistrzostwo świata. Byłoby jasne, że stało się to tylko dlatego, że władze FIM zdyskwalifikowały go za niewłaściwy strój. To oznaczałoby olbrzymi kryzys wizerunkowy.

Zdaję sobie z tego sprawę. Między innymi także z tego powodu przyjechałem w sobotę właśnie do Torunia. Postanowiłem, że muszę zmierzyć się z tą sytuacją. W tym samym czasie odbywały się zawody MotoGP w Japonii, super bike i enduro w Portugalii. Mogłem polecieć tam, ale zdecydowałem, że muszę zmierzyć się z tym, co może się zdarzyć w Toruniu. Nie mogłem się schować. Lubię Zmarzlika, to wspaniały zawodnik, ale w tym roku miał pecha, bo na jedne kwalifikacje założył niewłaściwy strój.

Zdaje pan sobie sprawę, że taka sytuacja byłoby niemożliwa do wytłumaczenia dla mniej zaangażowanych kibiców.

Wiem to i mam taki sam pogląd. Zupełnie nie zgadzam się z tym zapisem w regulaminie. Nie mogliśmy robić jednak wyjątku dla Zmarzlika, bo wtedy przestałyby obowiązywać wszystkie inne przepisy. W przyszłości ktoś mógłby się powołać, że jeśli nie ukaraliśmy lidera GP, to jego też nie powinniśmy.

Czy kibice mogą spodziewać się jakichś zmian w cyklu Grand Prix na kolejny sezon?

Nic nie jest jeszcze potwierdzone, ale mogę zapewnić, że promotor robi wszystko, co może, by za rok runda Grand Prix wróciła do Australii.

To już kolejne takie zapewnienie, ale na razie nic z tego nie wychodzi. Są możliwe jeszcze jakieś inne kierunki ekspansji żużlowych mistrzostw świata?

Cały czas przyglądamy się rozwojowi żużla w Argentynie i chcemy, by cykl rozszerzał się na inne kontynenty. Myślę, że w przyszłości to się wydarzy.

Jest pan zadowolony z dotychczasowych efektów umowy z nowym promotorem cyklu Grand Prix. To już dwa lata od kiedy spółka Eurosport Sports Events przejęła prawa do organizacji tych zawodów.

Dzisiaj ta spółka występuje już pod nazwą Warner Bros. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że mogą się jeszcze poprawić, a właściwie muszą się poprawić. Jestem jednak zadowolony ze współpracy. W krótkim czasie poprawili naprawdę wiele rzeczy. Widać to gołym okiem podczas każdych zawodów.

Pojawiają się informację, że w kolejnym sezonie znów mogą być problemy z nowymi lokalizacjami Grand Prix, a cykl może się odbyć nawet w czterech polskich miastach. To prawda?

Polska to kraj numer jeden, jeśli chodzi o żużel i nie ma tu żadnego odkrycia. Dokładny kalendarz przyszłorocznego cyklu wciąż nie jest jeszcze znany, ale faktycznie w tym momencie możliwe są trzy, albo cztery rundy w Polsce. To zależy od liczby rund w innych krajach.

Ile turniejów jest w takim razie planowanych w przyszłym roku?

Moim zdaniem w przyszłości powinniśmy robić wszystko, by turniejów było 12. Liczba rund w kolejnym sezonie zależy przede wszystkim od tego, czy uda się zorganizować zawody w Australii. Jestem w stałym kontakcie z promotorem i wiem, że pracuje nad tym bardzo intensywnie. Na tym etapie mogę zapewnić jedynie, że w ciągu miesiąca wszystkie sprawy powinny się wyjaśnić, a my powinniśmy poznać dokładny kalendarz na kolejny rok.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Zmarzlik: Rwałem sobie włosy z głowy, choć już prawie łysy jestem
Niesportowe zachowanie? Organizatorzy podjęli interwencję

Źródło artykułu: WP SportoweFakty