W piątkowy wieczór na ulicach Paryża odbędzie się nietypowa i bardzo wyjątkowa ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich. Po raz pierwszy w historii wydarzenie to nie odbędzie się bowiem w hali. Pochód reprezentacji z całego świata będzie miał miejsce na rzece Sekwanie, w przygotowanych specjalnie na tę okazję łodziach.
Pomysł ten dostarczy z pewnością wielkich wrażeń. Jest jednak druga strona medalu, bowiem przeprowadzenie ceremonii poza stadionem wiąże się z koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa. Organizatorzy zapewniają, są odpowiednio przygotowani zarówno na piątkowe wydarzenie, jak i całe igrzyska.
Pojawiły się już jednak informacje, że nie wszystko idzie zgodnie z planem. "Czarny piątek na stacji Montparnasse. Pojazdy TGV odjeżdżające ze stacji nadal znajdują się na peronie z powodu "masowego ataku"" - przekazała rano francuska spółka kolejowa SNCF. Z tego względu pociągi miały spore opóźnienia, a część połączeń zostało odwołanych.
ZOBACZ WIDEO: "Pod Siatką". Nastroje dopisują. Zobacz ostatnie dni przed igrzyskami od kulis
Po południu agencja prasowa Reuters przedstawiła najnowsze ustalenia w tej sprawie. Okazuje się, że zniszczeniu uległy sygnalizacje kolejowe na niektórych mniejszych stacjach. Pasażerowie, którzy utknęli na dworcach, zostali poproszeni o przełożenie podróży na inny termin.
Mówi się, że naprawianie skutków ataku sabotażystów może potrwać przez cały weekend. Służby bezpieczeństwa poinformowały, że za te skandaliczne wybryki mogą być odpowiedzialni lewicowi bojownicy lub aktywiści ekologiczni. Na ten moment nie ma jednak żadnych dowodów.
Prezydent MKOL Thomas Bach zapewnia, że nie ma żadnych obaw co do przebiegu ceremonii otwarcia i całych igrzysk. Zarządzająca regionem paryskim Valerie Pecresse stwierdziła z kolei, że ten atak nie jest zbiegiem okoliczności, a zamierzonym działaniem na szkodę Francji.
Zobacz także:
Polacy rezygnują z ceremonii. Powodem skandaliczne warunki