W poniedziałek Matt Richards sięgnął po srebrny medal na dystansie 200 metrów stylem dowolnym, przegrywając złoty medal o zaledwie 0,02 sekundy. Okazało się jednak, że Richards najadł się w ostatnim czasie sporo stresu.
Rodzina Richardsa chciała na żywo zobaczyć występ syna. Wzięła udział w oficjalnym losowaniu biletów, ale nie udało im się ich zdobyć. Rodzina znalazła alternatywną stronę, gdzie można było dokonać zakupu, która jak mówiła - "wyglądała całkowicie legalnie".
ZOBACZ WIDEO: "Robi wrażenie". Docenia wyczyn Polki
Prawda okazał się zupełnie inna. - Nie mogliśmy sobie pozwolić na kupno biletów na wszystkie zawody, w których będzie pływał, ale chcieliśmy być na tych najważniejszych, czyli na półfinałach i finałach, więc kupiliśmy bilety na pięć wieczornych wydarzeń - mówiła mama pływaka w rozmowie z BBC.
- Nie mamy ogromnych oszczędności. Nie mamy pieniędzy, żeby po prostu kupić kolejny zestaw biletów. Jesteśmy załamani. Byłam naprawdę zdenerwowana. Czuję się jak głupiec - dodała.
Łącznie rodzina pływaka straciła 2500 funtów (ponad 10 tys. zł), a sam Richards mocno skrytykował sposób dystrybucji biletów.
- Nadszedł czas, aby władze wsparły rodziny osób startujących w igrzyskach, dając im bilety na wydarzenia. Oglądanie rywalizacji rodziny lub przyjaciół na igrzyskach olimpijskich nie powinno być zarezerwowane dla ludzi, którzy mają tysiące do stracenia - powiedział.