Święto igrzysk w Paryżu szybko się skończyło dla niektórych polskich zdobywców medali. Zwłaszcza dla polskich szpadzistek. Brąz drużynowy wywalczyły Renata Knapik-Miazga, Aleksandra Jarecka, Martyna Swatowska-Wenglarczyk i rezerwowa Alicja Klasik. Panie już "zapomniały" o tych pięknych chwilach, musiały po prostu wrócić do obowiązków innych niż sportowe.
- Już następnego dnia po powrocie z Paryża wróciłam do pracy w kancelarii. Tak się umówiłam z przełożonymi. Prowadzę sprawy w sądzie, zajmuję się prawem karnym, ale to mój świadomy wybór. W szermierce rzadko kiedy pojawia się sponsor. Z samego sportu trudno byłoby wyżyć - przyznaje Aleksandra Jarecka.
Pacjenci byli zaskoczeni
Drużyna szpadzistek jest najbardziej jaskrawym przykładem łączenia pracy ze sportem. Ze wszystkich polskich medalistów to właśnie zawodniczki z tej dyscypliny pracują zawodowo, a sport stanowi jedynie dodatek.
ZOBACZ WIDEO: Tłumy na Okęciu. Tak przywitano srebrnych medalistów olimpijskich
- Na kilka dni przed igrzyskami przyjmowałam jeszcze pacjentów - opowiada Martyna Swatowska-Wenglarczyk, która zajmuje się fizjoterapią dziecięcą. Zawodniczka pracuje głównie z dziećmi od roku w górę z wadami postawy i problemami w obrębie ortopedycznym. - Pracujemy manualnie, wykonujemy ćwiczenia. Z tym zawodem wiąże swoją przyszłość - mówi szpadzistka.
Kiedy znajduje czas na trening? - Przed pracą rano lub po południu. Grafik staram się układać z miesięcznym wyprzedzeniem. Klienci pytali się przed igrzyskami, co ja jeszcze robię w klinice, skoro za kilka dni mam start. Byli też zaskoczeni, że już w lipcu byłam na miejscu i przyjmowałam ponownie pacjentów - uśmiecha się Martyna Swatowska-Wenglarczyk.
Kałucka leci do Szkocji
- Z reguły nie ma nas w domu 280 dni w roku. Jesteśmy na zgrupowaniach krajowych i zagranicznych - wyjaśnia Dominik Czaja. Razem z Mateuszem Biskupem, Mirosławem Ziętarskim i Fabianem Barańskim zdobyli brąz w wioślarstwie (czwórka podwójna).
- Nie ma czasu na pracę poza wiosłowaniem, ale ciągniemy studia - opowiada Czaja. - Zrobiłem licencjat z zarządzania i przystępuję do magisterki z zarządzania w turystyce i sporcie. Mirek studiuje coś na profilu związanym z obroną narodową. Inny kolega ma licencjat z AWF-u. I tak pchamy te studia - śmieje się. - Wiemy, że przez całe życie nie będziemy wiosłować. To nasze zabezpieczenie na przyszłość - dodaje.
Studia kontynuuje także Aleksandra Kałucka, brązowa medalistka we wspinaczce sportowej. - Wybrała matematykę, głównie finanse - opowiada jej siostra Natalia. - Sport to nasza praca i naprawdę nie mamy na co narzekać - przekonuje. - Ola obroniła się w czerwcu, a we wrześniu wyjeżdża na rok do Edynburga. Będzie tam robić magisterkę - tłumaczy Natalia. - Ja też mam przed sobą obronę licencjatu, czeka mnie jeszcze kilka egzaminów - dodaje zawodniczka kadry narodowej.
Jedyne złoto na olimpiadzie zdobyła dla Polski Aleksandra Mirosław, również we wspinacze sportowej. Do 2019 roku pracowała jako nauczycielka WF-u w Lublinie i dopiero po czasie przeszła na pełne zawodowstwo. Oprócz sportu okazjonalnie służy w Wojsku Polskim. Ma stopień starszej szeregowej specjalistki.
Na ósmą do roboty
Pozostali medaliści z Paryża utrzymują się ze sportu. Klaudia Zwolińska etatowo trenuje i bierze udział w zawodach kajakarskich. Kolarka Daria Pikulik ma umowę z grupą zawodową. Biegaczka Natalia Kaczmarek regularnie uczestniczy w zawodach, nie mówiąc już o siatkarzach czy Idze Świątek.
Pięściarka Julia Szeremata otworzyła sobie wrota do wielkiej kariery. Zastrzyk gotówki po igrzyskach na pewno jej się przyda. Przez ostatnie sześć lat mieszkała w małym pokoju dwa na trzy metry w Lublinie, mimo że przed igrzyskami miała sukcesy w boksie. Za srebro ma otrzymać między innymi mieszkanie w Warszawie.
- Wiele razy śmiałyśmy się z dziewczynami po zawodach. Mówiłyśmy: "Jutro ktoś na pewno się wyśpi, ale nie my. Na ósmą do roboty! - przypomina szpadzistka Martyna Swatowska-Wenglarczyk. - Raz musiałyśmy brać urlop na żądanie, bo po mistrzostwach świata lot z Chin został przesunięty. A po powrocie z Kolumbii nie było czasu na odsypianie - wymienia. - Czasem też trzeba było opuścić zgrupowanie, by załatwić jakąś sprawę zawodową. Ale to nasz wybór - dodaje.
Hiszpanki były zdziwione
Martyna Swatowska-Wenglarczyk mówi konkretnie o zarobkach. - Podstawowe stypendium za medal to kwota, która została ustanowiona dwadzieścia lat temu. Za zdobycie mistrzostwa świata otrzymuje się najwyższe możliwe stypendium, czyli 8 tysięcy złotych miesięcznie na rękę przez maksymalnie półtora roku. Ale jeżeli nie powtórzy się wyniku, lub dozna kontuzji, to robi się problem, stypendium jest pomniejszane lub przepada - komentuje. - Rozmawiałam o tym z zawodniczką z Hiszpanii. Była w szoku, że tak to u nas wygląda. Ja wiem, że osiem tysięcy na tu i teraz brzmi dobrze, ale w perspektywie wzięcia kredytu lub innego zobowiązania jednak nie daje zabezpieczenia w dłuższym terminie - tłumaczy.
Renata Knapik-Miazga jest nauczycielem akademickim na amerykańskiej uczelni State College, odpowiada za trening szermierczy, a rezerwowa Alicja Klasik studiuje. To dwie pozostałe zawodniczki drużyny szpadzistek, które sięgnęły w Paryżu po brąz. - Dla mnie ważniejsza od szermierki jest praca - opowiada Jarecka. - Rodzice powtarzali mi, że kluczowe jest wykształcenie, bo sport jest nieprzewidywalny i może trwać chwilę - opowiada.
Jarecka mówi, jak wygląda jej zwyczajny dzień. - Rano zawożę dziecko do żłobka, a następnie jadę do pracy. Wracam około 15, później jedziemy wszyscy na mój trening. Mąż bardzo mi pomaga, gdy na przykład wcześniej skończy pracę, to odbiera syna - mówi.
Chce odpocząć
Jak twierdzi Jarecka, sportu nie traktuje priorytetowo. - Najważniejsza jest dla mnie rodzina, później praca, a szermierka jest na trzecim miejscu - uśmiecha się. - W grudniu kończę trzeci rok aplikacji. To kolejna rzecz, którą równolegle realizuję. Często uczyłam się do egzaminów na obozach. A podczas igrzysk w Paryżu badałam sprawy, przeglądałam dokumenty, by mój powrót do kancelarii przebiegł naturalnie. Nie chciałam mieć zaległości - przyznaje.
Co dalej? - Na razie chciałabym odpocząć. Mój powrót do sportu będzie uzależniony od tego, jak ułoży się moja praca - wyjaśnia. - Medal był moim marzeniem z dzieciństwa. Już do mnie doszło, że go zdobyłam. Czuję ogromną dumę zwłaszcza, że to pierwszy medal w szpadzie kobiet na igrzyskach olimpijskich - dodaje Aleksandra Jarecka.