Róża Kozakowska zabrała głos po dyskwalifikacji. "To nieczysta walka"

Materiały prasowe / Polski Komitet Paralimpijski / Na zdjęciu: Róża Kozakowska
Materiały prasowe / Polski Komitet Paralimpijski / Na zdjęciu: Róża Kozakowska

Róża Kozakowska wywalczyła złoto i pobiła rekord świata w rzucie maczugą. Później... została zdyskwalifikowana, bo zakwestionowano poduszkę. - Ona ma tylko mi pomóc, żebym ja nie była bardziej niepełnosprawna niż jestem - wyjaśniała w rozmowie z WP.

Róża Kozakowska przeżyła w Paryżu bez wątpienia jeden z najtrudniejszych momentów w karierze. W piątek zapewniła sobie złoto igrzysk paraolimpijskich w rzucie maczugą i pobiła rekord świata z kapitalnym wynikiem 31,30 m, ale później dokonano aktualizacji i przy nazwisku zawodniczki pojawił się zapis, że została zdyskwalifikowana.

W uzasadnieniu wskazano przepis R6.16.1, czyli nieprawidłowy sprzęt. Oznacza to, że mistrzyni olimpijska z Tokio medalu z najcenniejszego kruszcu nie otrzyma, a ustanowiony przez nią rekord został unieważniony.

Polski Komitet Paralimpijski złożył odwołanie od tej decyzji. Jednak przed południem komisja odwoławcza odrzuciła wniosek. Powód? Zakwestionowano rozmiar poduszki ortopedycznej, z której korzysta Róża Kozakowska. - Jest to dla nas szokujące, tym bardziej, że my z tą "podunią" startowaliśmy już na mistrzostwach świata w tamtym roku - mówiła w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pogromca Błachowicza złapał oponę. Kilkanaście sekund i po sprawie!

Na domiar złego zawodniczka doznała podczas zawodów kontuzji barku i wszystko wskazuje na to, że nie zobaczymy jej w akcji podczas konkursu pchnięcia kulą. Róża Kozakowska jest w trakcie oczekiwania na rezonans magnetyczny i będzie chciała jak najszybciej wrócić do kraju, żeby rozpocząć leczenie.

Małgorzata Boluk, WP SportoweFakty: Zdobyła pani złoto igrzysk paralimpijskich i pobiła pani rekord świata w rzucie maczugą, a później została zdyskwalifikowana...

Róża Kozakowska, mistrzyni paraolimpijska w rzucie maczugą z Tokio: Nie zależało to ode mnie. To, co się wydarzyło, nie jest moją winą ani trenera. Można powiedzieć, że odpowiada za to sztab innych osób technicznych. Jest to dla nas szokujące, tym bardziej, że my z tą "podunią" startowaliśmy już na mistrzostwach świata w tamtym roku. Poduszka była weryfikowana i wszystko przechodziło dalej.

Nie rozumiem, dlaczego teraz akurat nie. Cóż, niektórzy, żeby mieć medal, to muszą po prostu skrzywdzić drugą osobę, bo nie są w stanie wywalczyć w inny sposób. Godnie i z honorem, jak ja zapracowałam na swój rekord świata. I tak będę się czuła. Chcę, żeby moi fani, kibice i wszyscy Polacy zapamiętali mój rzut, ten rekord, który wypracowałam całym swoim sercem.

Czy państwo jeszcze raz będą się odwoływać od tej decyzji? Tak na spokojnie, po igrzyskach, gdy emocje już opadną?

Jest taki regulamin, że już było odwołanie i więcej już nie ma. Cóż, życie pisze różne scenariusze. Jak mówiłam, niektórzy, żeby móc zdobyć medal, muszą się aż do takich drastycznych kroków posunąć.

Jak się pani dowiedziała o dyskwalifikacji?

To niedawno się rozstrzygnęło. W piątek był protest, a w sobotę od godziny dziewiątej trwały negocjacje. Jak to nam powiedziano: to jedna z najtrudniejszych sytuacji. Trwała walka do końca, żeby wynegocjować dla nas ten medal, bo wygraliśmy go przecież uczciwie.

Chodziło o poduszkę, która została zakwestionowana. Gdyby pani mogła przybliżyć nam wszystkim, jaką ona pełni funkcję?

W rzucie ona mi nie pomaga, bo rzucając, jak się przyjrzycie, ja wypuszczam maczugę, a dopiero później upadam na tę ortopedyczną poduszkę. Ona ma zapobiec mojemu dalszemu, głębokiemu i bardzo ciężkiemu urazowi. Zdarzało się tak już wielokrotnie, że bez niej uderzyłam w tą deskę, a deska jest bardzo twarda i traciłam przytomność. Dlatego też neurochirurg zalecił, żeby właśnie tę poduszkę stosować.

Mowa o urazie kręgosłupa szyjnego i przepuklinie naciskającej na rdzeń kręgowy. 

Tak, to bardzo niebezpieczne i ta poduszka ma tylko mi pomóc, żebym ja nie była bardziej niepełnosprawna niż jestem. Mogłabym to przypłacić nawet życiem lub śpiączką, gdybym z takim impetem uderzyła, a nie miałabym tej ochrony.

Tym bardziej szokujące, że to zakwestionowano. Zwłaszcza, że używała pani jej wcześniej.

W rzutach to absolutnie nic nie pomaga. Ona jest na oparciu. Rzuca się ręką i maczugą, a nie poduszką (śmiech). My już używamy jej bardzo długo, co najmniej dwa lata, jak nie dłużej. Tak samo są zdjęcia z mistrzostw świata, gdzie wyraźnie widać identyczną poduszkę. Ona była sprawdzana przez sztaby, które weryfikują siedziska i takie poduchy. Jesteśmy zszokowani, że akurat tu. Ten Paryż to już nie jest sport. To po prostu nieczysta walka i tyle.

A co z pani barkiem? Doznała pani podczas pierwszej próby urazu.

Jestem strasznie obolała i w oczekiwaniu na rezonans. Uszkodzenia są bardzo poważne, starałam się to przetrwać i nie pamiętam, kiedy taki ból przeżywałam.

Pytam też z tego względu, bo planowała pani jeszcze wystąpić w konkurencji pchnięcia kulą. Nie ma na to szans?

Są znikome szanse. Ze względów oczywistych, bo sport ma poprawiać nasz stan, nie tylko psychiczny, ale też zdrowotny, a nie prowadzić do jeszcze większych uszkodzeń. Dlatego zdrowie jest najważniejsze i będziemy robić wszystko, żeby tę rękę doprowadzić do funkcjonalności, bo na razie to nawet nie mam w niej czucia.

Do kiedy zostaje pani w Paryżu?

Jeszcze nie wiem, mam rezonans, ale będę chciała jak najszybciej wrócić do domu, żeby na miejscu podjąć leczenie.

Na pewno trudno pani o tym rozmawiać, tym bardziej, że jest to świeża i naprawdę bardzo przykra sprawa. 

Jest trudno, ale pocieszam się tym, gdy pomyślę o wszystkich moich fanach, którzy bardzo się cieszyli. Nie jest mi przykro z tego powodu, że na mojej szyi nie wisi krążek. Ja po prostu chciałam, aby nasz kraj usłyszał Mazurka Dąbrowskiego. Jestem patriotką i osobą, dla której hymn narodowy jest ogromną dumą oraz wartością. To właśnie dla niego walczę. Tylko tego żałuję.

Coś jeszcze chciałaby pani przekazać kibicom?

Jestem naprawdę bardzo wdzięczna wszystkim, bardzo dziękuję i gorąco wszystkich pozdrawiam. I dziękuję z całego serca, że byliście ze mną w chwilach rzutu i teraz. Dzięki wszystkim tym osobom, które za mnie trzymały kciuki, były przy mnie sercem, ta maczuga leciała tak daleko.

Małgorzata Boluk, dziennikarka WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty