Na poprzednich igrzyskach Polki biły się o medal do ostatniego strzału. Na tych biją się o coś innego

Getty Images /  Kevin Voigt/DeFodi Images  / Na zdjęciu: Monika Hojnisz-Staręga
Getty Images / Kevin Voigt/DeFodi Images / Na zdjęciu: Monika Hojnisz-Staręga

Przed czterema laty Polki w sztafecie biły się do ostatniego strzału o medal igrzysk. Co zostało z drużyny? Na co będzie stać Biało-Czerwone podczas Pekin2022? - Nie możemy popełniać błędów, musi być dobre strzelanie - mówi nam Magdalena Grzywa.

To było jedno z najważniejszych wydarzeń dla polskiego sportu podczas Pjongczang 2018. Nasze biathlonistki w sztafecie od samego początku plasowały się w czołówce. Po trzech zmianach prowadziły, jednak ostatecznie skończyły bez medalu. Na ostatniej zmianie Weronika Nowakowska walczyła heroicznie, ale błędy na strzelnicy odebrały podium.

- Na końcu zaważyło strzelanie. Trzeba skutecznie połączyć dobry bieg ze strzelaniem, a tego zabrakło. Weronika Nowakowska troszkę spaliła się na ostatnim strzelaniu i po tych błędach spadliśmy na dalszą lokatę. Zachowanie zimnej krwi jest kluczowe i ten medal niestety przepadł, a była na niego szansa  - mówi nam Magdalena Grzywa, mistrzyni Europy w biegu pościgowym.

To się często zdarza

Warto dodać, że wtedy Nowakowska nie miała najgorszego czasu z naszej czwórki. Po prostu miała na swojej zmianie prawdziwe gwiazdy. Podobna sytuacja w biathlonie zdarza się często, a chociażby na igrzyskach Pekin2022 dotyczyła zawodników Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego.

ZOBACZ WIDEO: Świetne igrzyska w wykonaniu Stocha. "Do medalu mało brakowało"

- To jednak niejedyna taka sytuacja. Chociażby we wtorkowej sztafecie w wypadku Rosjan, gdy wszystko szło dobrze. Biegli z ogromną przewagą. Mieli czas, by te błędy zniwelować. Jednakże stres spowodował, że Łatypow nie mógł sobie z tym poradzić i doszło do tego, że musiał biegać rundy karne. Stracił prowadzenie i ostatecznie starczyło to tylko na trzecie miejsce. Rosjanie nie będą na pewno spali spokojnie - oceniła była biathlonistka.

Co zostało po czterech latach?

Najkrócej można odpowiedzieć - niewiele. Weronika Nowakowska oraz Krystyna Guzik już zakończyły kariery. Z kolei 42-letnia Magdalena Gwizdoń dalej biega, ale jej forma nie pozwala jej łapać się do kadry. Jedynym ogniwem łączącym dwie sztafety jest Monika Hojnisz-Staręga.

Ona spisuje się w Pekinie znakomicie. Zajęła miejsca w czołowej dwudziestce w biegu długim oraz w sprincie, a w biegu pościgowym była dziewiąta. Niestety, pozostałe Polki: Anna Mąka, Kinga Zbylut oraz Kamila Żuk w Pekinie spisują się poniżej oczekiwań.

- Na pewno nie możemy myśleć o pozycjach medalowych. Sukcesem będzie miejsce w ósemce i gdyby się tak stało, to bylibyśmy zadowoleni. Sezon rozpoczęły słabo, wprawdzie później już było coraz lepiej, ale wciąż nie jest to forma czołowych zespołów. Nie możemy popełniać błędów, musi być dobre strzelanie. Mamy liderkę w postaci Moniki, ale pozostałe reprezentantki znajdują się w słabszej dyspozycji biegowej. Przy dobrym strzelaniu miejsce w ósemce jest w naszym zasięgu - oceniła nasza rozmówczyni.

Polki rozpoczną w dość oryginalnym ustawieniu. Jako pierwsza pobiegnie najsilniejsza Monika Hojnisz-Staręga, a później na trasę ruszą Kamila Żuk, Kinga Zbylut oraz Anna Mąka. Co to może mieć na celu?

- Ten układ jest przetestowany przez trenera Adama Kołodziejczyka. Można było myśleć o tym, żeby Monika zamykała sztafetę. Jednak sądzę, że trener nie chce na początku zrobić zbyt dużych strat, a później nasze reprezentantki miałyby utrzymać dobrą lokatę. Trener nie chce już robić większych zmian, ponieważ do tej pory tak biegaliśmy w tym sezonie i to już jest przetestowane  - zakończyła Magdalena Grzywa.

Początek sztafety w biathlonie już w środę 16 lutego o 8:45 czasu polskiego.

Czytaj więcej:
Dramat Japonek. Jechały po złoto, a wywrotka odebrała im wszystko
Norweżka czuje się oszukana brakiem medalu

Źródło artykułu: