Oprawca pomylił się o kilka centymetrów. "A nie łatwiej byłoby ją zabić?"

Getty Images / Bob Martin/ALLSPORT / Tonya Harding na mistrzostwach świata w 1991 r.
Getty Images / Bob Martin/ALLSPORT / Tonya Harding na mistrzostwach świata w 1991 r.

By wyeliminować ją z udziału w igrzyskach olimpijskich, rozrysowano plan: metalowa pałka, mocne uderzenie w prawą nogę. Oprawca pomylił się jednak o kilka centymetrów. - A może by ją zabić? - zastanawiał się jego kompan.

Skandal, którym żył cały świat, wydarzył się 28 lat temu, przed igrzyskami olimpijskimi w Lillehammer, w trakcie walki amerykańskich łyżwiarek figurowych o przepustkę do najważniejszej imprezy czterolecia.

O dwa bilety na IO kobiety rywalizowały na mistrzostwach USA w Detroit. W gronie głównych kandydatek były Tonya Harding i Nancy Kerrigan. Ta druga do krajowego czempionatu finalnie nie przystąpiła.

Powód: brutalny atak zorganizowany i wykonany przez "obóz" jej głównej konkurentki.

ZOBACZ WIDEO: Świetne igrzyska w wykonaniu Stocha. "Do medalu mało brakowało"

Skandal tuż przed igrzyskami

6 stycznia 1994 roku, miesiąc przed Zimowymi Igrzyskami Olimpijskimi w Lillehammer, Cobo Arena w Detroit, mistrzostwa USA w łyżwiarstwie figurowym, zarazem kwalifikacje olimpijskie.

- Jadę tam, by skopać komuś tyłek - zapowiadała Tonya Harding. I choć żadnym nazwiskiem nie rzuciła, wszyscy dobrze wiedzieli, o kogo chodzi. Na celowniku znalazła się Nancy Kerrigan.

Tej jednak w najważniejszych zawodach przed igrzyskami olimpijskimi zabrakło, choć odbyła trening w Cobo Arena. Po zapoznaniu się z taflą założyła na łyżwy ochraniacze i udała się do szatni. Ten moment uchwyciła kamera telewizyjna.

Chwilę później rozegrał się jej osobisty dramat. Zarazem wybuchł skandal, którym żył cały świat.

"Dlaczego ja?"

- Why me? (z ang. "dlaczego ja?") - powtarzała płacząca Kerrigan tuż po tym, jak została brutalnie zaatakowana przez niezidentyfikowanego wówczas mężczyznę.

Trzymała się za prawą nogę, tę, na której lądowała po akrobacjach w powietrzu. W nią oprawca, posługujący się metalowym prętem, wykonał uderzenie, które wykluczyło Kerrigan ze startu w mistrzostwach USA. Te wygrała Harding.

Równocześnie pod znakiem zapytania stanął udział Kerrigan w igrzyskach olimpijskich, na które bilet - za sprawą triumfu w Detroit - wywalczyła jej główna konkurentka.

Szybko zaczęły pojawiać się podejrzenia, że Harding może być zamieszana w brutalny atak na rywalkę. Po kilku dniach w rękach policji był już jej prywatny ochroniarz Shawn Eckardt.

Tonya Harding (z lewej) i Nancy Kerrigan (z prawej). Fot.: Getty/Boston Globe/Contributor
Tonya Harding (z lewej) i Nancy Kerrigan (z prawej). Fot.: Getty/Boston Globe/Contributor

"Jestem niewinna". Pojechała na IO

[/b]
Eckard przyznał się do udziału w napaści na Kerrigan. Po nim wpadli kolejno Shane Stant, Derrick Smith i Jeff Gillooly, były mąż Tonyi Harding. Stant miał uderzyć łyżwiarkę, Gillooly natomiast miał być mózgiem całej operacji. Smith pomagał z kolei Stantowi w ucieczce. Cała czwórka trafiła za kratki.

A Harding? Ta szła w zaparte. - Nie zrobiłam niczego, by pogwałcić standardy doskonałości w sportowej rywalizacji, których wymaga się od olimpijki - pisała w specjalnym oświadczeniu.

Jej były mąż obciążył ją zeznaniami, zapewniał śledczych, że łyżwiarka brała udział w całym spisku. Co więcej - właściciel jednej z restauracji znalazł w koszu na śmieci kartki, na których rozpisano przygotowania do napaści na Kerrigan. Na nich miało widnieć pismo Harding.

Mimo dowodów, Harding nie trafiła do aresztu, a po kilkutygodniowej batalii z Amerykańskim Komitetem Olimpijskim uzyskała prawo do startu w igrzyskach olimpijskich. Na nie pojechała też Nancy Kerrigan.

Ona, po szybkim zaleczeniu urazu, w Lillehammer spisała się fantastycznie. Walczyła o złoty medal, finalnie nieznacznie przegrywając go z Oksaną Bajul z Ukrainy. Z Norwegii wyjechała ze srebrem, co było jej wielkim sukcesem.

A Harding? Nie wytrzymała ciśnienia. Skończyła olimpijskie zmagania dopiero na ósmej pozycji.

[b]

"A może by ją zabić?"

Gdy świat ekscytował się igrzyskami olimpijskimi w Lillehammer, amerykańska policja prowadziła postępowanie ws. napadu na Kerrigan.
Efekt: tuż po powrocie z igrzysk olimpijskich Harding za utrudnianie śledztwa (przyznała się do krycia byłego męża) została skazana na trzy lata w zawieszeniu, ponadto nałożono na nią karę 160 tys. dolarów grzywny i obowiązek przepracowania na cele społeczne 500 godzin.
Jeff Gillooly usłyszał wyrok dwóch lat więzienia, Shane Stant i Derrick Smith zostali wysłani za kratki na 18 miesięcy. Wszyscy zakończyli odbywanie kary kilka miesięcy wcześniej.
W trakcie śledztwa na jaw wyszły szokujące fakty. Gillooly, Stant i Smith rozważali nawet zepchnięcie samochodu Kerrigan z drogi, inną alternatywą było przecięcie łyżwiarce ścięgna Achillesa.
Jeff Gillooly zeznał, że w pewnym momencie Shawn Eckardt wypalił nawet: "A nie łatwiej byłoby ją zabić?".

Do dziś się nie przyznała

Wygrał plan, zakładający "jedynie" uderzenie w kolano Kerrigan tak, by uszkodzić je na dłuższy czas. Tyle, że 22-letni wówczas mężczyzna nie trafił. Metalową pałką wycelował kilka centymetrów za wysoko - w udo Kerrigan. Noga ofiary była "tylko" stłuczona. Zamachowcy zaś chcieli ją złamać.
Jak Stant przedostał się do korytarza, którym zmierzała do szatni Nancy? Okazało się, że posiadał akredytację dziennikarską, wcześniej skradzioną reporterowi z Bostonu.
- Oczywiście, że Tonya o tym wiedziała. Większość ludzi wie, że tak było. Ona jest bardzo nieszczęśliwą osobą. Zdecydowaliśmy się zrobić coś naprawdę głupiego i to ją zrujnowało. Nigdy nie będzie pamiętana za to, jaką była cudowną łyżwiarką - mówił Gillooly (później zmienił nazwisko na Stone) w wywiadzie dla deadspin.com.
Harding do dziś nie przyznała się do udziale w spisku. I bez tego jej życie zawaliło się.

Tonya Harding w 2018 roku. Fot.: Getty/David Livingston/Contributor
Tonya Harding w 2018 roku. Fot.: Getty/David Livingston/Contributor

[b]

Z tafli na ring

[/b]

Dożywotnio zawiesiła ją amerykańska federacja łyżwiarska, dodatkowo odbierając jej złoty medal mistrzostw USA z 1994 roku (ten, dzięki któremu wywalczyła przepustkę na igrzyska olimpijskie).

Do tego kilka miesięcy po skandalu z napadem na Kerrigan wybuchł... kolejny skandal z udziałem Harding. Tym razem zrobiło się o niej głośno za sprawą sekstaśmy. Za 200 tys. dolarów miała sprzedać film, na którym widać ją w intymnej sytuacji ze swoim mężem.

Z czasem Harding wpadła w alkoholizm, cierpiała na depresję. Sportowo próbowała swoich sił w boksie i wrestlingu.

Po latach, nawiązując do sytuacji z 1994 roku, przekonywała w autobiografii "The Tonya Tapes", że po tym, jak dowiedziała się o planach byłego męża, chciała zadzwonić po FBI, ale nie była w stanie tego zrobić, bo Gillooly - wraz ze swoimi kompanami - ją zgwałcił i jej groził. Mężczyzna wyśmiał te zarzuty.

Harding wyszła na życiową prostą. Już po 40-stce urodziła pierwsze dziecko, po dwóch rozwodach znalazła szczęście u boku Josepha Jensa Price'a. Wzięła udział w programie "Dancing with te Stars" ("Taniec z gwiazdami").

W 2017 roku odbyła się premiera filmu biograficznego "Jestem najlepsza. Ja, Tonya", w którym tytułową postacią jest Harding. Produkcja zdobyła trzy nominacje do Oscara.

Zobacz też:
Po igrzyskach finansowa strata Żyły. Wiemy, ile dokładnie
Szok! Tak przywitano tureckiego skoczka po igrzyskach

Źródło artykułu: