Co mu powie, jeśli go spotka? Ojciec Kamila Stocha z dużą klasą o Karlu Geigerze

- Nie szukajmy kozła ofiarnego. Według mnie to nie kombinezon Karla Geigera zdecydował o brązowym medalu. A słowa Niemca o Kamilu po konkursie to była klasa - mówi nam Bronisław Stoch.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Bronisław Stoch WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Bronisław Stoch
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Po sobotnim konkursie odpisał pan na prośbę o rozmowę, że może po drużynówce, bo trochę pana "rozwaliło". Tak bardzo poruszył pana widok przygnębionego syna, udzielającego wywiadu ze łzami w oczach?

Bronisław Stoch, ojciec Kamila Stocha, psycholog: Nie, tych obrazków akurat nie widziałem na żywo, obejrzałem je dopiero później z odtworzenia. Miałem na myśli brak szczęścia Kamila. W ostatnim czasie tak się jakoś układa, że w kluczowych momentach ma wiatr z tyłu. Kłody pod nogi, które rzuca natura, są dla nas przykre. Gdyby w pierwszej serii Kamil miał trochę wiatru pod narty, a niektórzy mieli, mógł spokojnie polecieć o cztery, pięć metrów dalej. Wtedy w drugiej serii by się tak nie spiął, nie chciał za wszelką cenę zaatakować, pewnie lepiej trafiłby w próg i medal miałby raczej pewny. Takie są jednak koleje losu. Jesteśmy w stanie zrobić tyle, na ile on nam pozwoli. Z nim nie ma sensu się kłócić i szarpać, bo to strata energii. Na szczęście Kamil szybko się z losem godzi. Odreagował, zamknął ten etap, przeszedł do następnego i w konkursie drużynowym znowu skakał fajnie.

A co do tych łez Kamila, one pokazują, jak bardzo mu zależało. Wykonał ogromną pracę, żeby na kolejnych igrzyskach zdobyć medal. Odreagował w sposób naturalny, zwyczajny, ludzki. Pozwólmy sportowcom na ich emocje w uznaniu tych, które przekazują nam poprzez swoje występy. One są wyrazem ich wysiłku, ich sukcesów i porażek.

ZOBACZ WIDEO: Historyczny wynik polskich saneczkarzy. "Cieszy nas ładna jazda, czyste przejazdy"

Sporo osób było zaskoczonych jego reakcją. W końcu w skokach wygrał już wszystko, co mógł, nic już nie musi, jako 35-letni weteran był bardzo blisko olimpijskiego medalu. Mogłoby się wydawać, że powinien być z siebie zadowolony. A był przygnębiony.

Czy trzykrotny mistrz olimpijski jedzie na kolejne igrzyska po czwarte miejsce? Nie. Miał prawo chcieć czegoś więcej. To po pierwsze. Po drugie, być może czuł, jak duże były oczekiwania wobec niego. Realnych szans na medal nie mieliśmy w Pekinie przesadnie dużo. Pragnienia kibiców, dziennikarzy, działaczy i tak dalej skupiły się na Kamilu. Dużo spadło na jego chude plecy. Myślę, że to odczuwał. Same oczekiwania nie są niczym złym, ich się nie boję, ale u niektórych one zmieniają się w wymagania. A kiedy oczekiwanie, pragnienie zamienia się w wymóg, staje się cholernie toksyczne. Dlatego proszę: pozwalajmy sportowcom rozbudzać nasze oczekiwania, ale nie wymagajmy od nich spełniania ich.

W konkursie drużynowym tym razem medalu nie oczekiwaliśmy. Szóste miejsce to pana zdaniem wynik, z którego możemy być zadowoleni?

Logika podpowiadała, że na takim się skończy. Piąte było w zasięgu, zabrakło niewiele, ale Ryoyu Kobayashi nieznacznie przeskoczył Kamila. Jak to my między sobą mówimy, "Jojo zrobił swojo".

Wrócę jeszcze do tego, co działo się po zawodach na dużej skoczni. Duże kontrowersje wzbudził kombinezon Karla Geigera, który w drugiej serii wyprzedził Kamila. Z jednej strony możemy być wdzięczni Niemcowi za piękne słowa o naszym mistrzu (Wypowiedź Geigera o naszym mistrzu przeczytasz TUTAJ), z drugiej mieć do niego pretensje za nagięcie przepisów.

Jego słowa o Kamilu to była klasa. Jeśli go spotkam przy okazji konkursów w Zakopanem, chętnie przybiję mu piątkę i powiem: tak trzymać. Gdybyśmy wszyscy umieli tak zrozumieć sportowców, jak oni rozumieją siebie nawzajem, łatwiej byłoby nam poznać i zrozumieć tajniki ich sukcesów. A co do kombinezonu, nie twórzmy teorii spiskowych, nie szukajmy kozła ofiarnego. Według mnie to nie kombinezon Geigera zdecydował. Jeszcze raz powtórzę: Gdyby Kamil miał troszkę wiatru pod narty w pierwszej serii, a w drugiej trafiłby w próg, Niemcowi nie pomógłby nawet spadochron.

Tomasz Sekielski w swoim cotygodniowym programie na YouTube najpierw omawia trudne sprawy, a potem prosi swoich gości o coś optymistycznego. Wezmę z niego przykład i też pana o to poproszę.

Wie pan, co mnie cieszy? Że nasi sportowcy są na coraz wyższym poziomie intelektualnym. Jak oni się fajnie zachowują i wypowiadają! Jak ciekawe relacje ze swoich zmagań tworzą. Pod tym względem dokonał się niebywały postęp. Pamiętam dawne czasy, gdy trudno było cokolwiek wydobyć z zawodnika czy zawodniczki. To, co obserwujemy teraz, to jest niebo a ziemia. Oczarowany tym postępem uważam, że teraz to nie dziennikarze, a przede wszystkim sportowcy powinni się wypowiadać o swojej dziedzinie. Warto ich słuchać.

Za pozytyw możemy uznać chyba także wyniki naszych skoczków. Biorąc pod uwagę skalę problemów, z którymi w trakcie sezonu zmagała się nasza kadra, w samym Pekinie było całkiem dobrze.

Dla mnie wręcz wystrzałowo. Żadna analiza nie rokowała takich wyników. Mamy brązowy medal Dawida i czwarte oraz szóste miejsce Kamila. Bez wątpienia to bardzo dobre rezultaty. Jeżeli ktoś liczył na więcej, miał mocno wygórowane oczekiwania. Ale też miał do nich prawo, w końcu w ostatnich latach skoczkowie narciarscy rozpieszczali kibiców.

Czytaj także:
Tego Michal Doleżal nie mówił wcześniej. Zdradził, co się działo przed igrzyskami
Kamil Stoch ma przed sobą wielki cel! I to jeszcze w tym sezonie

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×