Mariusz Pudzianowski walczy obecnie na Malcie o szósty już tytuł mistrza świata. Przez eliminacje przeszedł jak burza. Polski strongman uważa jednak, że nie łatwo będzie obronić tytuł, choć jest on pozytywnie nastawiony przed decydującą fazą rywalizacji. - Czuję, że będzie ciężko obronić tytuł. Ale co roku tak czułem i jakoś udawało się wygrać - mówi Pudzianowski.
Warto zaznaczyć, że Polak już w eliminacjach pokazał rywalom, że wygrana z nim graniczy wręcz z cudem. Popularny "Pudzian" już po kilku konkurencjach pewny był awansu do finału. - Po dwóch dniach spokojnie prowadziłem w mojej grupie eliminacyjnej, więc wczoraj już się nie wysilałem. A dziś, w ostatnim dniu eliminacji, też planuję spacerek - relacjonuje "Super Expressowi" Pudzianowski. - Nie ma sensu się szarpać i ryzykować kontuzję - dodaje.
W dobrej dyspozycji są jednak także dwaj Amerykanie: Derek Poundstone i Phil Pfister, którzy odgrażają się, że zdetronizują Polaka. Ten ostatni rywalizuje z nim w eliminacjach i dziś udało mu się go wyprzedzić. - I co z tego, skoro awansuje dwóch zawodników, a wyniki z eliminacji nie mają potem znaczenia? Niech się szarpie i popisuje. Ja wolę spokojnie oszczędzać siły na finał, ci, co są mądrzy zawsze tak robią - kontynuuje "Pudzian".
Na finał zawodów poczekamy do najbliższego czwartku. Weźmie w nim udział łącznie 10 zawodników. Rywalizować będą w 7 konkurencjach. - Poza Amerykanami groźny będzie Litwin Savickas. Choć są też młode wilki i czuję, że wielkie niespodzianki mogą być w tym roku - analizuje Pudzianowski. Polski strongman dodaje także, że zły wpływ na rywalizację mają panujące na Malcie upały. - Gorąco jest jak nie wiem co. Leje się z człowieka strasznie, przez co waga i siła mi uciekają. Przez 6 dni straciłem aż 9 kg. Ważyłem 143 kg, a teraz zaledwie 134 - kończy Pudzianowski.