Decyzja Władimira Putina o rozpoczęciu największej od prawie 80 lat wojny w Europie spowodowała, że z Rosji wycofała się większość międzynarodowych firm. Wielkie koncerny z dnia na dzień postanowiły nie wspierać zbrodniczego reżimu.
Również z dnia na dzień z tego kraju wyjechało wielu obcokrajowców, w tym i sportowców. Grzegorz Krychowiak jest tego najlepszym przykładem. Piłkarz FK Krasnodar błyskawicznie podjął decyzję, że nie zostanie ani chwili dłużej niż potrzeba w kraju, który zaatakował niepodległe państwo (TUTAJ więcej szczegółów >>).
Śladem Krychowiaka podążyło wielu zawodników. - Największy cios dotknął piłkę nożną - przyznał na łamach csmonitor.com Nikołaj Jeremenko, dziennikarz "Sowieckiego Sportu". - Pieniądze, które rosyjskie kluby zarabiały w europejskich pucharach (przypomnijmy, że UEFA wykluczyła je z rozgrywek międzynarodowych - przyp. red.), były bardzo ważnym składnikiem budżetów. Dzięki nim można było podpisywać umowy ze znanymi obcokrajowcami. Teraz rosyjskich klubów na to nie stać.
ZOBACZ WIDEO: Michniewicz wybierał się na trudną rozmowę z Milikiem. Ale napastnik go ubiegł!
W Rosji nadal "dobra kasa do zgarnięcia"
Nieco inaczej jest w siatkówce. "Transferowa bomba" - tak portal worldofvolley.com zatytułował artykuł o tym, że jeden z najlepszych siatkarzy świata, Matthew Anderson, po trzech latach przerwy wraca do ligi rosyjskiej, do Zenitu Sankt Petersburg. Amerykanin występował przez ostatnie kilka miesięcy w Chinach, a wcześniej we Włoszech.
Co spowodowało, że zdecydował się - mimo wojny - podpisać kontrakt w kraju, który jest uznawany przez zdecydowaną większość świata za agresora, którego należy izolować? Anderson oficjalnie głosu nie zabrał, ale można się spodziewać, że za podpisem na kontrakcie stoi bardzo wysoka kwota.
- Są zawodnicy, którzy idą do Rosji, bo tam jest naprawdę dobra kasa do zgarnięcia - powiedział ostatnio w podkaście "Rozmowy Żurnalisty" aktualny wicemistrz świata Tomasz Fornal. - Osobiście nie mógłbym podjąć takiej decyzji. Nie chcę iść grać do Rosji, bo to, co się aktualnie dzieje, jest po prostu chore. Mam iść do kraju, który robi coś takiego, co widzimy w Ukrainie?
Anderson nie jest jedyny
Medalista igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata czy Ligi Światowej (bo takie sukcesy ma na swoim koncie Anderson) nie jest - niestety - "czarną owcą". W lidze rosyjskiej gra również Jenia Grebennikov. Równie uznany i utytułowany sportowiec (jest m.in. złotym medalistą igrzysk w Tokio) w 2021 podpisał 3-letni kontrakt w Rosji i nie zamierza go zerwać.
- Jeżeli wojna się rozszerzy, to wtedy rozważę odejście z ligi rosyjskiej - tak francuski libero komentował swoją sytuację w sierpniu 2022 roku.
Do sierpnia rosyjscy żołnierze zajęli prawie 10 proc. powierzchni Ukrainy, wymordowali tysiące ludzi (w tym dzieci). O jakim "rozszerzeniu" wspomniał Grebennikov? Nie wiadomo.
- Zapytałem francuską federację i ambasadę, co mam robić. Usłyszałem, że mam zostać, bo mam ważny kontrakt w Rosji - tłumaczył się Francuz. - Mój ojciec był reprezentantem ZSRR, mam tutaj część rodziny, dobrze czuję się w tym kraju.
Ani słowa o zamordowanych Ukraińcach. Wymowne.
Z Rzeszowa do Kazania
We wrześniu 2022 (!!!) na przenosiny do Rosji zdecydowała się kolejna gwiazda światowej siatkówki - Sam Deroo. Belg ostatnio występował w Asseco Resovii Rzeszów. W lutym i marcu 2022 musiał widzieć miliony uchodźców z Ukrainy, którzy uciekali - właśnie przez Rzeszów - przed bombardowaniami. Widział łzy, widział przerażenie, widział tragedię tych ludzi.
Nie przeszkodziło mu to, by kilka miesięcy później związać się umową z Zenitem Kazań. Będzie tam występować obok Amerykanina - Micaha Christensona.
W Rosji ósmy sezon z kolei spędzi uznany libero - Lauri Kerminen. Finowi w podjęciu decyzji o podpisaniu umowy z Dynamem Moskwa nie przeszkodził nawet fakt, że został wykluczony z reprezentacji. - Nie akceptujemy gry w kraju, który wywołał wojnę - fińska federacja poinformowała w specjalnym komunikacie.
79 obcokrajowców w rosyjskiej lidze
Rosjanie kochają hokej na lodzie. Tę dyscyplinę kocha również Putin. Wielokrotnie o tym mówił. Wydawało się, że exodus zagranicznych zawodników występujących w lidze KHL (Kontinental Hockey League) da sporo do myślenia.
Nic z tego. Okazuje się, że Rosjanie nie mieli większych problemów ze sprowadzeniem innych hokeistów z zagranicy. Wedle oficjalnej strony ligi obecnie w KHL występuje: aż 44 Kanadyjczyków, 12 Amerykanów, ośmiu Słowaków, sześciu Szwedów, trzech Czechów, dwóch Łotyszy i Francuzów oraz Fin i Japończyk. W sumie 79 obcokrajowców, którym nie przeszkadza, że zarabiają pieniądze splamione krwią.
"Czekamy na bramki Scotta Wilsona, przecież rzadko kiedy przylatują do nas mistrzowie NHL" - można było przeczytać przed sezonem w rosyjskich mediach.
Ale Wilson to nie jedyny zawodników z przeszłością w najlepszej lidze świata - NHL. Prawie 200 meczów w tych rozgrywkach (m.in. w Washington Capitals czy Los Angeles Kings ) na koncie ma Brendan Leipsic, Josh Currie był zawodnikiem legendarnego Edmonton Oilers (22 mecze), a Edward Pasquale ma również na koncie krótki epizod w NHL. Wszyscy występują na rosyjskich lodowiskach.
"Wsparcie wojennego reżimu"
W KHL gra również Dmitrij Jaskin. Reprezentant Czech - urodzony w Rosji - grał wiele sezonów w NHL. W sumie na koncie ma 266 meczów. A teraz? Występuje w lidze rosyjskiej.
- Praca obywatela Czech w Rosji jest wsparciem wojennego reżimu, wparciem agresji na Ukrainę, a zatem zagrożeniem dla naszego kraju. Moim zdaniem politycy powinni wprowadzić ustawę, która zabraniałaby gry naszych hokeistów w KHL - tak w rozmowie z serwisem iSport.cz powiedział Dominik Hasek, legendarny reprezentant Czech.
Wróćmy jeszcze na moment do piłki nożnej. Nie jest tak źle, jak twierdzi Jeremenko (o czym pisaliśmy na początku artykułu). Rzeczywiście w trakcie lub bezpośrednio po sezonie 2021/22 z ligi rosyjskiej odeszło aż 37 piłkarzy zagranicznych, ale... - Nasze kluby mają na sezon 2022/23 umowy z 23 obcokrajowcami - policzył "Sport Express".
W tym gronie jest i Polak - Maciej Rybus, o którym wielokrotnie pisaliśmy, bo z tego powodu stracił szansę na wyjazd na mundial (więcej szczegółów znajdziesz m.in. TUTAJ >>).
To nie są anonimowi piłkarze
Największa liczba piłkarzy w lidze rosyjskiej pochodzi z Brazylii i Serbii. Te dwa kraje od lat "dostarczają" na Wschód wielu zawodników, a rozpoczęcie wojny w Ukrainie nic nie zmieniło w tej kwestii.
Na próżno szukać w Rosji piłkarzy z czołówki światowej (jak to jest np. w siatkówce), ale Malcom ma na koncie 15 meczów w barwach Barcelony, Dejan Lovren rozegrał ponad 130 spotkań w Liverpoolu, a "licznik" Jhona Cordoby to ponad 100 występów w niemieckiej Bundeslidze (1.FSV Mainz 05, 1.FC Koeln i Hertha Berlin).
Latem 2022 - czyli już w trakcie działań wojennych - na transfer do Rosji zdecydował się Keita Balde. Ten piłkarz ma w CV ponad 200 meczów we włoskiej Serie A (Lazio Rzym, Inter Mediolan czy Sampdoria Genua).
Jak widać, to nie są anonimowi (i tym samym zdesperowani) piłkarze. I - podobnie jak w siatkówce - nie przeszkadza im fakt, że działają często wbrew swoim rodzimym federacjom.
Mathias Normann w ostatnim sezonie był wypożyczony z ligi rosyjskiej do angielskiego Norwich City. Mimo że przepisy UEFA pozwalają, aby wbrew podpisanemu kontraktowi znalazł klub poza ligą rosyjską, on zdecydował się wrócić. Gra w Dynamie Moskwa. 12-krotny reprezentant Norwegii automatycznie został wykluczony z reprezentacji.
- Nie możemy powoływać człowieka, któremu nie przeszkadza to, że Rosjanie mordują ludzi - norweska federacja nie owija w bawełnę.