Cały czas szukają sposobów, by przechytrzyć kontrolerów

Materiały prasowe / POLADA zdradza kulisy pracy swoich kontrolerów
Materiały prasowe / POLADA zdradza kulisy pracy swoich kontrolerów

Fantazja oszustów nie zna granic. Kontrolerzy Polskiej Agencji Antydopingowej POLADA widzieli naprawdę dużo, a sportowcy próbowali ich oszukać na różne sposoby. Dziś specjalnie dla WP SportoweFakty opowiadają o kulisach swojej pracy.

Większość pracowników agencji POLADA to miłośnicy sportu, którzy na wcześniejszych etapach życia byli związani z tą dziedziną, a możliwość pracy w agencji antydopingowej jest naturalnym dopełnieniem, czy kontynuacją życiowej drogi. Choć wydawać by się mogło, że sportowcy powinni doceniać ich pracę, to jednak częściej muszą mierzyć się z nieprzychylnym nastawieniem.

O swoich doświadczeniach opowiedzieli nam: Katarzyna Kopeć-Ziemczyk (kierowniczka ds. komunikacji POLADA), Piotr Wójcik (kierownik Departamentu Kontroli Antydopingowych i Zarządzania Wynikami POLADA), Joanna Kaczor-Bednarska (ekspertka ds. systemu ADAMS w POLADA), Łukasz Krych (prawnik i pełnomocnik POLADA, kontroler antydopingowy).
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Jaki jest zeszłoroczny rekord kontroli antydopingowych u jednego zawodnika?

Rekordzista był przebadany przez nas 12 razy, ale mówimy o naprawdę topowym sportowcu. Gdyby doliczyć do tego kontrole na zawodach oraz w innych krajach, wyszłoby pewnie około 20 badań rocznie. Czołowi sportowcy w karierze oddali już 150-180 próbek.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Anita Włodarczyk i piłka nożna? No, no - zdziwicie się!

Ile wynosi wasza średnia?

Pilnujemy, by każdy sportowiec należący do Zarejestrowanej Grupy Zawodników został przebadany 5-6 razy w roku, a międzynarodowe standardy nakazują minimum trzy kontrole rocznie poza zawodami. W sumie w 2022 roku pobraliśmy ponad 2400 próbek. 21 dało wynik pozytywny. Raz zawodnik odmówił przeprowadzenia kontroli. W sumie przeprowadziliśmy 750 akcji kontrolnych.

Jak wygląda taka kontrola w szczegółach?

Od momentu zawiadomienia zawodnika o kontroli, kontroler nie może spuścić z niego oka. To pierwsza i najważniejsza zasada. Gdy zawodnik trafia do stacji kontroli antydopingowej, wypełnia dokumenty, potem pobierana jest od niego próbka.

I jak to wygląda - kontrolowany idzie do toalety, żeby oddać mocz?

Najczęściej odbywa się to w toalecie, ale przy naszej pełnej obserwacji. Zasada jest taka, że kontroler musi widzieć drogę oddawania moczu, dlatego zawodnik musi zsunąć spodnie nad kolana, podnieść koszulkę do góry, a także podwinąć rękawy.

To dosyć krępujące.

Owszem. Zdarza się, że nasza obserwacja blokuje zawodnika psychicznie. Bywa, że kontrolowani załatwiają sprawę w kilkanaście sekund, ale zdarza się, że trwa to kilkanaście minut. Czasami blokady są znacznie dłuższe. Mieliśmy też sytuacje, gdzie potrzebne było wsparcie psychologa.

Przy tak restrykcyjnej obserwacji próbują was oszukiwać?

Zdarzało się, że zawodnicy pod pachą mieli worek z moczem, przypominający cewnik i rurkę poprowadzoną wzdłuż rękawa. Były także sztuczne penisy wypełnione moczem. Jeśli kontroler dopełnia wszystkich procedur, nie ma możliwości, by to się udało. Między innymi dlatego prosimy o podwijanie rękawów.

Brzmi nieprawdopodobnie.

Miałem taką sytuację, bodaj podczas zawodów polskiej ligi podnoszenia ciężarów, że zawodnik pomiędzy nogami miał ukryty pojemnik z "czystym" moczem, który chciał podmienić i oddać jako swój. Byłem mocno zdziwiony.

Jak to w ogóle możliwe?

Sam się zastanawiam, bo przecież od momentu zawiadomienia zawodnika o kontroli był on cały czas pod moim nadzorem. Wychodzi na to, że ten kubeczek z "czystym” moczem musiał mieć przygotowany na wszelki wypadek. Wiadomo, że podczas najważniejszych imprez każdy spodziewa się naszej obecności. To tylko pokazuje, że oszuści bardzo dokładnie planują, jak nas przechytrzyć. Bywa, że są gotowi na wszystko.

POLADA bardzo mocno współpracuje także z ukraińską agencją antydopingową. Tutaj podczas wspólnej wizyty w laboratorium
POLADA bardzo mocno współpracuje także z ukraińską agencją antydopingową. Tutaj podczas wspólnej wizyty w laboratorium

Co się wtedy dzieje?

Już sama próba manipulacji podczas kontroli stanowi naruszenie przepisów antydopingowych i grozi za to dyskwalifikacja.

Jakie są jeszcze sposoby na przechytrzenie kontrolerów?

Może nie tyle kontrolerów, co systemu antydopingowego. Są substancje, które są zakazane tylko podczas zawodów. Bywa, że zawodnik sięga po nie w okresie treningowym lub krótko przed zawodami, a kiedy ta substancja pojawia się w organizmie, próbuje tłumaczyć, że jego stosowanie nie miało nic wspólnego z zawodami. To raczej brak wiedzy niż próba przechytrzenia.

Naprawdę są substancje zakazane tylko w okresie startowym?!

Tak, niektóre dają krótkoterminowy efekt i dlatego zostały zakazane tylko bezpośrednio w okresie zawodów. Mowa choćby o wybranych narkotykach, marihuanie. Jeśli jednak kontrola na zawodach wykaże obecność tego środka, będzie problem.

Często zdarza się, że sportowcy przyjmują zakazane substancje w lekach przepisanych na ich symulowane choroby?

Do Komitetu TUE można złożyć wniosek o zgodę na stosowanie jakiegoś środka ze względów terapeutycznych, ale oczywiście tylko wtedy, gdy są spełnione przesłanki medyczne. W statystykach widać, że im większa świadomość zawodników, tym więcej wyłączeń TUE. Sportowcy wiedzą, że nawet leki na grypę czy ból głowy mogą zawierać substancje zakazane i nie można przekroczyć ustalonego progu.

Czy zawodnicy często zgłaszają się do was z podejrzeniami dopingu wśród swoich rywali?

Pojawiają się takie zgłoszenia i nimi zajmuje się w POLADA Zespół Analityczno-Śledczy. Jeśli zgłoszenie się uwiarygodni, ruszamy do akcji. Ale niezależnie od tego, działamy w ten sposób, by regularnie kontrolować czołówkę polskich sportowców.

Dlaczego wpadacie z wizytą zwykle o szóstej rano - jak policja?

To wybór zawodników, którzy w ten sposób ułatwiają sobie trochę życie. Z ich punktu widzenia, to najpewniejsze, że tak wcześnie rano będą właśnie pod wskazanym adresem. Zawodnicy mogą zmieniać miejsce pobytu nawet krótko przed planowanym terminem kontroli, wpisując to w specjalną aplikację. Zbyt częste takie zmiany lub wprowadzane na krótko przed kontrolą mogą być potraktowane jako próby unikania kontroli.

Katarzyna Kopeć-Ziemczyk dba o to, by POLADA nie kojarzyła się tylko z kontrolami. Efektem jest choćby 120 akcji edukacyjnych w 2022 roku i 3. edycja biegu "Biegam z czystą przyjemnością"
Katarzyna Kopeć-Ziemczyk dba o to, by POLADA nie kojarzyła się tylko z kontrolami. Efektem jest choćby 120 akcji edukacyjnych w 2022 roku i 3. edycja biegu "Biegam z czystą przyjemnością"

Wyjeżdżacie kontrolować polskich zawodników na ich zgrupowania zagraniczne?

Zlecamy kontrole lokalnej agencji. Działa to zresztą w obie strony, u nas kontrolujemy reprezentantów innych krajów. Zlecaliśmy kontrole nawet u zawodników przebywających w okolicach koła podbiegunowego.

Co się dzieje, gdy zawodnika nie będzie o wyznaczonej godzinie, w wyznaczonym miejscu?

Pierwsze dwa naruszenia w zakresie podawania danych pobytowych (w tym nieobecności zawodnika o wyznaczonej godzinie) w trakcie 12 miesięcy, licząc od daty pierwszego takiego naruszenia, nie podlegają sankcji. Jeżeli wystąpią trzy takie naruszenia w okresie 12 miesięcy, to grozi za to dyskwalifikacja. Zdarza się, że nie musimy nawet jechać na kontrolę, by wyłapać wykroczenie, gdy na przykład ktoś nie zmieni danych pobytowych, a wiemy, że w innym miejscu startuje w zawodach. Miał być za granicą, a okazuje się, że jest w Polsce.

Zdarza się, że sportowiec zapomni o kontroli, ale jest niedaleko od domu?

Jeśli kogoś nie ma w domu, to przez 55 minut czekamy przed drzwiami. Dopiero na pięć minut przed upływem czasu, kontroler może, ale wcale nie musi, wykonać telefon do zawodnika. Czasem się zdarza, że sportowiec był akurat u sąsiada, albo na zakupach w sklepie i taki telefon go ratuje. Kiedyś jeden z zawodników przyznał, że uratowała go informacja od sąsiada. Znajomy dał mu znać, że ktoś ciągle puka i dzwoni do jego drzwi. Sportowiec szybko skojarzył, że to może być kontroler POLADA. Ostatecznie zdążył. Przyznał, że jeszcze nigdy nie biegł tak szybko.

Rozważamy jednak dość mocno rezygnację z tych telefonów. Nie chcemy, by sportowcy gnali do domów i stwarzali zagrożenie dla siebie i innych. Ich obowiązkiem jest po prostu być w okienku kontrolnym zgodnie z danymi z systemu ADAMS.

Czy rywalizujecie ze sobą, kto "złapie” większą liczbę dopingowiczów?

Zdecydowanie nie. Nasi kontrolerzy nie mają takich ambicji. Oni chcą rzetelnie wykonywać swoją pracę. Poza tym i tak nie mają wiedzy związanej z wynikami laboratoryjnymi, nie wiedzą, czy akurat "ich” zawodnik naruszył przepisy, czy nie.

Jak was traktują badani?

Prawie zawsze musimy mierzyć się z oskarżeniami, że kontrolę przeprowadzamy w złym momencie i robimy to zbyt często. Zdarzają się, rzadko, ale jednak polscy sportowcy ze ścisłej czołówki, u których klasa sportowa nie idzie w parze z dobrymi manierami. Trzeba pamiętać, że obowiązek poddania się kontroli antydopingowej to część ich pracy.

Zdarzało się, że zawodnicy kilkanaście godzin wstrzymywali się z oddaniem próbki moczu. Niektórzy liczyli, że kontroler się ugnie i zakończy procedurę bez pobrania próbki. Pamiętam kontrolę w klubie sportowym, gdzie zaczęliśmy pracę o godzinie 18, a ostatni zawodnik oddał mocz o czwartej nad ranem.

10 godzin to najdłuższa kontrola, o jakiej państwo słyszeli?

Podczas Igrzysk Europejskich w Mińsku mieliśmy do zbadania pięściarkę oraz gimnastyczkę, a kontrola odbywała się w stacji kontroli antydopingowej w wiosce olimpijskiej. Żadna z pań nie była przez wiele godzin gotowa na oddanie moczu. Kontrola przeciągnęła się do nocy. Gimnastyczka zakończyła kontrolę o godzinie 4 nad ranem, po około 11 godzinach. Pięściarka do zakończenia naszej zmiany, do 6 rano, nie oddała moczu. Później od kolegów z kolejnej zmiany dowiedzieliśmy się, że zakończyła kontrolę dopiero po 8 rano, czyli po około 17 godzinach.

Ile zarabiają kontrolerzy i kto nim może zostać?

Mamy obecnie 40 kontrolerów, którzy najczęściej traktują tę pracę jako dorywczą. Oczekujemy dyspozycyjności przynajmniej dwa dni w tygodniu, a także pilnujemy, by nie zachodził konflikt interesów z podstawowym zajęciem kandydata. Ci z kontrolerów, którzy mają planowaną kontrolę u sportowców z Zarejestrowanej Grupy Zawodników dowiadują się około godziny 21-22 o adresie kontrolowanej osoby, u której zjawią się następnego dnia. Stawka za dzień pracy to od 375 zł do 475 zł brutto w zależności od rodzaju kontroli. Stawka za dzień dojazdowy to 275 zł brutto, przy czym kontrolerowi przysługuje kilometrówka za przejechany dystans. Pracuje u nas wielu pasjonatów sportu, którzy na co dzień wykonują zupełnie zwyczajne zawody.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:

Z kulą w głowie prowadził auto
19-latek z dwuletnią dyskwalifikacją

Komentarze (1)
avatar
Pan Jot
2.03.2023
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
A w prokuraturze wchodzą do wicemarszałka Polski i po prostu stwierdzają samobójstwo i koniec śledztwa i nie trzeba żadnych badań na szybko i jakie oszczędności przy takim systemie. Mogliby po Czytaj całość