Młody żużlowiec został zawieszony już w czerwcu 2022 roku, ale postępowanie przed duńskim Panelem Dyscyplinarnym przedłużało się, a ostatecznie dwuletnia dyskwalifikacja została ogłoszona dopiero w listopadzie. Zawodnik będzie mógł wrócić do jazdy na żużlu dopiero w sezonie 2025. W tym tygodniu jego odwołanie będzie badał Panel Dyscyplinarny II instancji, ale trudno spodziewać się radykalnego obniżenia kary.
Przeprowadzenie testu na obecność narkotyków akurat temu zawodnikowi nie było niczym zaskakującym, bo żużlowiec jeszcze przed skończeniem 18. roku życia miał kiepską reputację i został nawet wykluczony z jazdy w kadrze Danii. Rodzima federacja dbała więc, by młody zawodnik był badany regularnie nawet przed większością zawodów, na których pojawiał się. To właśnie jeden z takich testów miał dać wynik pozytywny.
Choć Marcus Birkemose wciąż walczy o skrócenie wyroku, to jest niemal pewne, że straci ważne lata kariery, a nawet po powrocie może być mu bardzo trudno odzyskać zaufanie trenerów, mechaników, a przede wszystkim klubowych działaczy i kibiców. Choć jego poważna kariera trwała zaledwie trzy lata, to zawodnik zrobił wiele, by nadużyć wielkiego zaufania.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Dudek, Holder i Ferdinand gośćmi Musiała
Dostał ogromne wsparcie i duże pieniądze
- W naszym klubie dostał naprawdę ogromne wsparcie. Chodzi nie tylko o pięcioletni kontrakt, ale przede wszystkim troskę naszych sponsorów. Ci zapewnili mu środki do życia, mieszkanie, a nawet załatwili pracę, by mógł dorabiać na pierwszym etapie kariery - przyznaje kierownik Stali Gorzów, Krzysztof Orzeł. Birkemose dostał w Gorzowie naprawdę dobre warunki, bo jak na początkującego zawodnika mógł liczyć rocznie na 150 tysięcy złotych na silniki i sprzęt najwyższej jakości, plus dodatek za każdy zdobyty w lidze punkt.
Problemy z krnąbrnym zawodnikiem pojawiły się szybciej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Zawodnik przestał przychodzić do pracy, a działacze szybko zorientowali się, że pobyt w Polsce nie pomaga mu w skupieniu się na żużlu. Zdecydowano o jego powrocie do Danii, po którym z kolei pojawiły się problemy, by w ogóle skontaktować się z zawodnikiem.
Nastolatek nie miał jednak problemu, by robić sobie zdjęcia choćby podczas palenia papierosów. Na tym się jednak zwykle nie kończyło. Niechęć do wytężonej pracy połączona z niesportowym trybem życia dość szybko dały o sobie znać. Wcześniej jednak przyszła pierwsza i ostatnia fala dobrych wyników.
Dobre wyniki zawróciły mu w głowie
Sezon 2020 zakończył rewelacyjnymi wynikami. Został mistrzem Europy juniorów, a w seniorskie mistrzostwa Danii skończył na trzecim miejscu, wyprzedzając choćby Leona Madsena czy Nielsa Kristiana Iversena. Rok później walczył o miejsce w podstawowym składzie Stali, a w meczu PGE Ekstraligi w Grudziądzu zdołał nawet wygrać bieg. To był jednak początek końca poważnej kariery tego zawodnika. Żużlowiec szybko się zniechęcił pierwszymi porażkami i przestał pojawiać na treningach. 17-latek uznał, że nie potrzebuje dodatkowego kontaktu z motocyklami, a więcej czasu niż w warsztacie spędzał na zabawie.
Aby zaangażować zawodnika w karierę żużlową ściągano mu do pomocy największe legendy duńskiego żużla. Najpierw jego postępy monitorował trzykrotny indywidualny mistrz świata Erik Gundersen, a potem kolejny z duńskich mistrzów świata, Jan Osvald Pedersen. Obaj nie zdołali jednak przekazać swojemu podopiecznemu zbyt wiele, bo ten nie chciał słuchać ich rad i szybko zraził do siebie legendarnych żużlowców. Zawodnik nie potrafił dogadać się także ze swoim ojcem, który dziś zamiast syna, nadzoruje karierę innych duńskich zawodników.
Temat już nie wraca
- Ostatnio Aleks Birkemose pojawił się w Gorzowie przy okazji naszych campów dla młodych zawodników. Mamy z nim dobre relacje, ale temat Marcusa praktycznie nie wraca. Niestety ani on, ani my nie mamy wpływu na jego decyzje. Mam wrażenie, że im łatwiej przychodzą sukcesy, tym trudniej je docenić - przyznaje Orzeł.
Z zawodnikiem żadnego kontaktu nie ma też trener gorzowskiej drużyny, Stanisław Chomski. - Okazuje się, że sam talent to za mało, by zrobić wielką karierę. Daliśmy mu dużą szansę, a pięcioletni kontrakt miał być dopiero wstępem do kolejnych sukcesów. Najważniejsze są jednak chęci i zaangażowanie samego zawodnika. On wciąż ma ważny kontrakt i jeśli tylko upora się z własnymi problemami, to chętnie pomożemy mu wrócić na odpowiedni poziom - dodaje Chomski. Pytanie czy sam 19-latek będzie tego chciał.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Kulisy odejścia ważnego działacza. Co to oznacza dla PGE Ekstraligi?
Nicki Pedersen z kolejnym klubem