Michał Podlewski: Rozgrywki ligowe w stylu wolnym i klasycznym wróciły po przerwie na polskie maty. Rozkręcają się systematycznie, ale powoli.
Włodzimierz Zawadzki: No właśnie, już na początku zmagań kilka klubów się zapowietrzyło. Problemem w nich jest zwłaszcza brak seniorów. Muszą więc pożyczać ich z innych klubów. System ligowy w naszym kraju dopiero się rozkręca, ale po pierwszych meczach ligowych nikt nie ma wątpliwości, że dla rozwoju zapasów jest on niezwykle potrzebny.
Także kibice mecze ligowe odbierają o wiele bardziej pozytywnie niż całodniowe turnieje indywidualne.
- Mecz ligowy, a turniej indywidualny to zupełnie inna historia. Zmagania indywidualne trwają całymi dniami. Wiele mat i walk sprawia, że często nie wiadomo nawet, gdzie powinno się skupić swoją uwagę. Mecz ligowy tymczasem pozwala skoncentrować się na każdym pojedynku z osobna, wzbudza w kibicach emocje od pierwszej do ostatniej walki. Co więcej, mają oni pełny obraz sytuacji.
Wydaje się jednak, że zaciemniają go nieco nowe przepisy?
- System punktowania walk ligowych uległ zmianom, ale myślę, że wyjdzie to na dobre zarówno drużynom, jak i zawodnikom. W sytuacji bowiem, gdy liczy się małe punkty, a każda runda uwzględniana jest w wyniku drużyny, nie ma miejsca na odpuszczanie. Nawet słabsi zawodnicy mają szansę zdobyć punkty dla swojego zespołu. Najmocniejsi tymczasem nie mogą pozwolić sobie na chwilę wytchnienia, bowiem muszą wygrać jak najwięcej rund.
Wiele osób podkreśla, że nawet przy nowych przepisach trudno będzie wyjść polskim zapasom z dołka, w który wpadły kilka lat temu. Na pewno i pan zgodzi się z tą tezą?
- Ja spoglądam na to z innej strony. Cały czas analizuję to, co wydarzyło się w przeszłości. Gdy reprezentanci Polski zdobywali medale na imprezach mistrzowskich, nikt nie patrzył wówczas na następców. Każdy cieszył się z sukcesów, ale zabrakło planu na okres, gdy złoci medaliści musieli opuścić matę.
Czy rozgrywki ligowe mogą być jednym z elementów, które wyciągną w końcu zapasy ze wspomnianego kryzysu?
- Obecnie będzie niezwykle trudno odbudować taką sytuację, jak w czasach gdy zdobywaliśmy medale olimpijskie. Myślę, że jeżeli na Igrzyska Olimpijskie do Londynu pojedzie dwóch naszych zawodników, to będzie to wielki sukces. Mają na to wpływ różne aspekty, w tym zmienione przepisy oraz finanse.
Zna pan środowisko doskonale, więc ze znalezieniem recepty na powyższe problemy nie powinno być chyba problemu?
- Według mnie w naszym kraju powinien obowiązywać podobny system jak w Rosji. Najprężniejsze firmy tego kraju zostały zaproszone do finansowania sportu, za co mogły liczyć na wiele przywilejów. Jak pokazują ostatnie lata, rosyjski biznes, a tym bardziej sport na tym nie straciły. Wręcz przeciwnie. Może niesie to za sobą pewne powiązania z polityką, ale jak widać wówczas można zrobić coś więcej. Osobiście cieszę się, że ruszyły mecze ligowe. Coś bowiem wokół zapasów drgnęło. Chłopaki nie są robotami i nie da się ich zaprogramować, żeby po dłuższym czasie wrócili do walki. Żeby rywalizować skutecznie ze światową czołówką, muszą walczyć, walczyć i jeszcze raz walczyć.
Pozostaje jeszcze kwestia ściągnięcia na trybuny kibiców i zarażenia ich rywalizacją na macie.
- Po pierwsze, to zapasy muszą wyjść do ludzi, pojawiać się w telewizji, a wówczas na pewno będzie działo się w nich coraz lepiej. W przeszłości walczyłem w niemieckiej lidze. Tam mecze zapaśników gromadzą na trybunach tysiące fanów i to w każdym wieku.
Czyli to sami zapaśnicy muszą dać kibicom produkt wysokiej jakości
- Tak. Tylko takie podejście pozwoli, byśmy w przyszłości mogli cieszyć się podobnymi sukcesami jak te, które odnosiła reprezentacja za czasów, gdy w niej występowałem. Pociągnie to za sobą zainteresowanie kibiców, mediów oraz reklamodawców. Dalej wszystko potoczy się już odpowiednim rytmem.