W połowie października Krzysztof Stanowski poinformował o odejściu z Kanału Sportowego, a następnie sprzedał swoje udziały Maciejowi Wandzlowi. Informacja ta odbiła się szerokim echem w całym środowisku sportowym. Głos w tej sprawie postanowili zabrać też byli wspólnicy dziennikarza. Na jednym z programów live kanału krytycznego stosunku do Stanowskiego nie krył Mateusz Borek. Komentator zarzucił byłemu wspólnikowi niesłowność i stosowanie praktyk biznesowych rodem z podstawówki.
Na odpowiedź Stanowskiego nie trzeba było długo czekać. 10 listopada opublikował ponad godzinny film, w którym odniósł się do stawianych mu zarzutów. Stanowski wytoczył też ciężkie działa w kierunku m.in. Borka, wykazując jego małe zaangażowanie w rozwój projektu i nazywając go "leserem", czyli mówiąc prościej - leniem.
Okazało się, że to określenie wyjątkowo dotknęło Mateusza Borka, co potwierdził, odpowiadając na pytanie Mai Strzelczyk prowadzącej podcast "Audiochwile". W trakcie wielowątkowej rozmowy jeden z właścicieli Kanału Sportowego stanowczo nie zgodził się, by to słowo pasowało do jego osoby, co próbował uargumentować opowiadając o swoich trudnych początkach w Warszawie.
[color=black]ZOBACZ WIDEO: Kogo najtrudniej namówić na wywiad w trakcie meczu? Znany dziennikarz tłumaczy
[/color]
- Myślę, że mnie to zabolało. Myślę, że żadne z warszawskich dzieci, które tutaj żyły, mogły się uczyć i iść do pracy nie ma pojęcia, co to znaczy przyjechać z małego miasteczka, wynająć pokój za 150 zł w wieku 19 lat i zapie**ać 18 czy 16 godzin na dobę - mówił Borek.
W dalszej części swojej wypowiedzi Borek ocenił, że Stanowski z pewnością nie uważa go za "lesera", a słowom tym brakuje pełnego kontekstu. Popularny komentator sądzi, że jego były wspólnik zarzucał mu brak pełnego zaangażowania w rozwój Kanału Sportowego, co wynikało z jego pracy przy innych projektach.
- Myślę, że bardziej odnosił się do tego (Stanowski - przyp.red.), że też zaczęła mu przeszkadzać moja rzeczywistość zawodowa, o której informowałem partnerów biznesowych od początku. To znaczy, że będę coś robił w telewizji, boksie czy innych biznesach. Być może po prostu chodziło Krzyśkowi o brak stuprocentowego poświęcenia się tylko jednej sprawie, jednej firmie i jednemu projektowi - ocenił Borek.