Szokujące słowa Nitrasa. Mówi, jak Morawiecki obiecywał miliony miastom

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Sławomir Nitras
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Sławomir Nitras

W kampanii wyborczej rząd Zjednoczonej Prawicy rozdawał miliony na stadiony. Po zmianie władzy minister Sławomir Nitras cofnął dofinansowania na dwie inwestycje, a nie jest wykluczone, że to nie koniec. Nie wiadomo, co z obiektami Rakowa czy Ruchu.

Po objęciu urzędu minister sportu Sławomir Nitras wziął się ostro do pracy. Nowe władze w każdym ministerstwie przeprowadzają audyty i jeśli to możliwe, cofają decyzje poprzedników. W świecie sportu dobitnie przekonał się o tym PZPN. Nitras zdecydował bowiem o anulowaniu dofinansowania w kwocie ponad 300 milionów złotych na budowę Narodowego Centrum Szkolenia, Badań i Treningu Piłki Nożnej w Otwocku. Pieniądze obiecał były minister sportu Kamil Bortniczuk.

Powód? Ministerstwo poinformowało, że w trakcie postępowania wyjaśniającego stwierdzono naruszenie wewnętrznych procedur. "W trakcie szczegółowej analizy stwierdzono, że nie spełnia on kryteriów formalnych i merytorycznych niezbędnych dla finansowania tego projektu ze środków Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej" - przekazano w komunikacie.

Kolejne inwestycje wiszą na włosku

Tak szczegółowo sprawdzana jest każda obiecana inwestycja przez poprzedni rząd. A tych było sporo. Beneficjentami miały być m.in. Widzew Łódź, Ruch Chorzów czy Raków Częstochowa. Już wiadomo, że cofnięto dofinansowanie na budowę ośrodka treningowego łódzkiego klubu. Kwota to 23 miliony złotych. Z kolei Ruchowi i Rakowowi obiecano modernizację stadionów. Te decyzje też wiszą na włosku.

ZOBACZ WIDEO: Krychowiak w helikopterze. Tylko spójrz, gdzie spędza urlop

Ruch musiał wyprowadzić się ze swojego legendarnego obiektu z powodu złego stanu słupów oświetleniowych, co zagrażało katastrofą budowlaną. Z kolei stadion w Częstochowie nie spełnia wymogów UEFA i Raków swoje domowe mecze fazy grupowej Ligi Europy musiał rozgrywać w Sosnowcu. Dodajmy, że mowa o aktualnym mistrzu Polski.

Budowa stadionu w Chorzowie miała kosztować 100 milionów złotych. Z kolei inwestycja w Częstochowie to kolejne 40 milionów. W obu tych miastach były premier podczas specjalnych konferencji zapewniał, że pieniądze się znajdą. W Częstochowie zrobił to na płycie stadionu. Tuż przed wyborami politycy Zjednoczonej Prawicy paradowali z klubowymi władzami, trzymając w rękach symboliczne czeki z milionowymi kwotami.

Wiele wskazuje jednak na to, że również i te decyzje zostaną cofnięte. - Procedura powinna wyglądać w ten sposób: najpierw przygotowany profesjonalnie wniosek, a później decyzja ministerstwa. A nie najpierw konferencja premiera na płycie stadionu, a potem dorabiamy do tego papiery - grzmiał Nitras w rozmowie z Radiem Zet.

Mało tego, Nitras przyznał, że w ministerstwie nie ma żadnych dokumentów potwierdzających przyznanie pieniędzy. A jeszcze przed wyborami ministerstwo opublikowało listę 35 projektów "zaproponowanych do dofinansowania". Łączna kwota potencjalnego wsparcia wyniosła 1,19 mld zł. Przed zmianą władzy ministerstwo zapowiadało, że dokłada wszelkich starań, aby jak najszybciej zakończyć szczegółową ocenę i przekazać pieniądze. Tak się jednak nie stało.

"Sytuacja polityczna nie miała, nie ma i wierzymy, że nie będzie miała wpływu na pracę merytoryczną pracowników Urzędu - w tym przypadku Departamentu Infrastruktury Sportowej - i tak samo wygląda sytuacja z oceną merytoryczną wniosków zakwalifikowanych do dofinansowania w ramach "Programu inwestycji o szczególnym znaczeniu dla sportu" - tłumaczyło nam w październiku ministerstwo sportu.

Z perspektywy czasu dziwi ton ówczesnych wypowiedzi Mateusza Morawieckiego. W oficjalnych wypowiedziach władz miast pojawiały się słowa, że były premier z dużym wyprzedzeniem znał wyniki ministerialnego konkursu, w którym wnioski można było składać do połowy lipca. Pieniądze na stadion w Częstochowie obiecał już w maju.

Częstochowa i Chorzów czekają

Nowe władze ministerstwa sportu chcą postawić na promocję i doinwestowanie sportu amatorskiego i dziecięcego. Priorytetem nie będzie przekazywanie pieniędzy na działania profesjonalnych klubów.

- Projekt w wysokości 40 milionów to nie jest kwota nierealna. Dla porównania mamy bardzo ważny program, nazywa się "Team 100", gdzie finansujemy trenerów i zawodników. Mamy na to budżet roczny w wysokości 40 milionów złotych. Muszę uczciwie zważyć pewne rzeczy. Czy stypendia dla wybitnych sportowców, ale też trenerów? Czy wsparcie tych ludzi jest ważniejsze, czy inwestycja w stadion, który pomoże jednemu klubowi? Ponad 20 milionów złotych przeznaczamy na opiekunów Orlików rocznie i uważam, że te nakłady powinny być absolutnie zwiększone - mówił Nitras.

W Chorzowie obietnicę Morawieckiego przyjęto z wielkim entuzjazmem. To była ostatnia deska ratunku dla powrotu na Cichą. Fani doskonale pamiętali, że prezydent Chorzowa - Andrzej Kotala - już kilka lat temu obiecał budowę stadionu. W tej sprawie nie ruszyło się nic. Wręcz przeciwnie: przestarzały stadion nie nadaje się teraz do organizacji imprez masowych na poziomie PKO Ekstraklasy.

Po deklaracji Morawieckiego były plany, by przetarg na wyłonienie głównego wykonawcy 16-tysięcznego obiektu ogłosić na przełomie roku. Planowano, że w 2024 roku rozpocznie się budowa obiektu i miała potrwać do 2027 roku.

Władze Chorzowa nie zamierzają jednak rezygnować z budowy stadionu. "Tak jak większość sądziła: obietnice PiS dot. pieniędzy na stadion były kiełbasą wyborczą. Spotkam się w tej sprawie ze Sławomirem Nitrasem. Nasze 100 mln zł jest i w razie konieczności wybudujemy ten obiekt sami. Wolniej i etapami" - napisał rządzący w mieście trzecią kadencję polityk, który budowę stadionu obiecuje od 2010 roku i do tej pory pochwalić mógł się jedynie urokliwą makietą.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty