Marcin Banot jest znaną postacią w sieci. Wszystko przez jego pasję, która polega na wdrapywaniu się na szczyty charakterystycznych budowli, a także konstrukcji. Tym razem dobrze poznała go Argentyna, a w szczególności mieszkańcy Buenos Aires.
"Polski Spiderman" próbował wejść na wieżowiec Globant Tower (125 metrów wysokości) w dzielnicy Puerto Madero. Cała akcja zakończyła się niepowodzeniem, ponieważ po "zaliczeniu" 28 pięter został sprowadzony na dół przez ekipę strażacką (więcej przeczytasz TUTAJ).
Kilka dni po całym zdarzeniu Marcin Banot przekazał nowe wieści. Konkretnie zabrał głos ws. konsekwencji, które go spotkały.
- W pewnym sensie mi się upiekło, ale nie do końca. Zacznijmy od tego, że jest to chyba moja ostatnia wyprawa do Argentyny. Nie mam tu kartoteki, ale moja sprawa została zawieszona na trzy lata i w czasie tych trzech lat nie mogę wjeżdżać do Argentyny. Jeśli złamię ten zakaz, to oni od razu odwieszą tę sprawę i będzie się dalej toczyć - powiedział na nagraniu opublikowanym na platformie Youtube.
- Drugi warunek, na który się zgodziłem, aby nie iść do więzienia, to nagranie filmu. Zostało to już zrobione. (…) Dostałem do przeczytania taki specjalny tekst, stałem pod godłem Buenos Aires, a obok mnie stał jeden z komandosów. Musiałem przeprosić Buenos Aires oraz Argentynę. Szczerze podpisuje się pod tym, co kazali mi powiedzieć - dodał.
Co więcej materiał, który miał być opublikowany na jego kanale, został skonfiskowany. Podobnie zresztą jak kamera Banota. 36-latek musiał też zapłacić 100 dolarów grzywny.
Zobacz też:
Tego przed Euro 2024 nikt nie przewidywał. Chodzi o Roberta Lewandowskiego