Pokazał wyciąg. "To jest przelew z konta mojej żony na 90 tys. dolarów"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Na zdjęciu: Radosław Piesiewicz
Getty Images / Na zdjęciu: Radosław Piesiewicz
zdjęcie autora artykułu

Radosław Piesiewicz po igrzyskach olimpijskich w Paryżu jest na cenzurowanym. Wszystko w związku z niewyjaśnioną kwestią lotów prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego oraz jego rodziny. Odpowiedział na zarzuty w programie "Fakty po Faktach".

Mimo że igrzyska olimpijskie powinny być wydarzeniem, o którym najczęściej mówi się w kontekście samych sportowców, tak w Polsce jest nieco inaczej. Sporą uwagę wokół swojej osoby zebrał Radosław Piesiewicz. Wszystko w związku z ostatnimi doniesieniami.

Radio Zet ujawniło w tym tygodniu, że prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego wraz z rodziną od kwietnia 2023 roku aż 35 razy miał skorzystać z odprawy VIP na lotnisku Chopina w Warszawie. Usługa VIP kosztuje 1600 zł za pierwszą osobę i 1000 zł za każdą kolejną (więcej przeczytasz TUTAJ).

Sprawa wywołała ogromne poruszenie wśród opinii publicznej. Sam Radosław Piesiewicz postanowił odpowiedzieć na zarzuty. Na początku programu "Fakty po Faktach" w TVN24 pokazał kartkę z wyciągiem bankowym.

ZOBACZ WIDEO: Tłumy na Okęciu. Tak przywitano srebrnych medalistów olimpijskich

- Moja żona została zaatakowana na ulicy, że lata za publiczne pieniądze. Chciałem udowodnić, że nie lata za żadne publiczne pieniądze. To jest przelew do Polskiego Komitetu Olimpijskiego z kwietnia 2024 z konta mojej żony na 90 tys. dolarów - powiedział.

W studiu wywiązała się dyskusja. - A czemu pan na bieżąco nie regulował? To jest jedna opłata - podkreślił redaktor TVN24 Piotr Marciniak.

- Spokojnie, to jest za dużo. Kwota jest do wykorzystania do 25 kwietnia przyszłego roku - wszystkie koszty za moje dzieci oraz żonę. Za różne wydatki, które miałby ponosić Polski Komitet Olimpijski. Także temat chciałbym urwać, zamknąć - odpowiedział Radosław Piesiewicz.

Mimo wszystko, opinia publiczna może mieć wciąż wątpliwości dotyczące żony prezesa PKOl. W środę "Przegląd Sportowy Onet" poinformował, że Agnieszka Piesiewicz w państwowym banku Pekao SA przez pół roku pracy jako doradca zarządu zarobiła 1 mln 150 tys. zł. W przeliczeniu to 164 tys. zł na miesiąc. W umowie nie umieszczono zakresu obowiązków.

- Moja żona jest prywatną osobą. I ja mam taki apel, prośbę. Jeśli są zamówione zlecenia, żeby mnie zdyskredytować i moją rodzinę. Proszę o zaprzestanie szykowania mojej rodziny, dzieci, bo to jest po prostu skandaliczne - stwierdził szef stowarzyszenia.

- Chcecie państwo wszyscy razem doprowadzić do tego, co się stało z śp. byłym prezydentem Pawłem Adamowiczem? Bo dziś to, co się stało na ulicy z moją żoną, to jest skandal - podsumował.

Słowa Radosława Piesiewicza zaskoczyły dziennikarza TVN24. - Jeżeli minister sportu mówi: "panie prezesie, proszę rozliczyć się z publicznych pieniędzy, 92 mln zł, żeby pokazać, na co poszło". To pan mu odpowiada: "chcecie wywołać taką nienawiść, żeby spotkało mnie to, co prezydenta Adamowicza?". Straszy pan zamachem na siebie? - zapytał Marciniak.

- Nie, jeżeli pan minister mówi o 92 mln złotych od 2022 roku, ja zostałem prezesem rok później, chcę tylko przypomnieć, PKOl był lekko mówiąc, zadłużony. Więc to też jest do sprawdzenia, bo my się nie boimy żadnych dokumentów. Jeżeli chodzi o środki budżetowe, to my się rozliczamy na bieżąco ze Spółkami Skarbu Państwa - odpowiedział prezes PKOl.

Zobacz też: Burza w reprezentacji Polski. Zawodnik ujawnił wiadomości, jest odpowiedź

Źródło artykułu: WP SportoweFakty