Po igrzyskach olimpijskich w Paryżu narasta skandal wokół działalności prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego - Radosława Piesiewicza - a także jego rodziny. Ujawniono szereg nieprawidłowości, po których spółki Skarbu Państwa odcinają się od PKOl i zakręcają kurek z pieniędzmi.
Dość powiedzieć, że w obliczu wszystkich kontrowersji, w ostatnich dniach współpracę z PKOl zakończyły już Krajowa Grupa Spożywcza, Enea, PKP Intercity, Polskie Porty Lotnicze oraz Tauron. Pod znakiem zapytania z kolei stoi dalsze wspieranie przez firmę Orlen, która już wstrzymała finansowanie.
Rękę na pulsie cały czas trzyma Sławomir Nitras, który wyraził swoje zaniepokojenie brakiem przejrzystości w Polskim Komitecie Olimpijskim. Według ministra sportu, na podstawie dostępnych danych można już stwierdzić, że kwoty przyjęte przez prezesa PKOl znacznie przewyższają te, które zostały przekazane dalej na cele sportowe. Jak zdradził szef resortu w rozmowie z Magdaleną Rigamonti z Onetu, "dalej przekazał może 20 procent".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Szalony taniec mistrzyni olimpijskiej z Tokio! Fani są zachwyceni
Do tego sam Piesiewicz ma zarabiać około 100 tysięcy miesięcznie, a jego żona zainkasowała w banku Pekao ponad milion złotych jako "doradczyni zarządu", a to wszystko w ciągu sześciu miesięcy. Problem jednak w tym, że - jak pisze Onet - śladu jej działalności nie ma.
Onet zwrócił się do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego z pytaniami dotyczącymi konfliktu pomiędzy PKOl a ministrem sportu oraz poprosił o stanowisko wobec zarzutów kierowanych w stronę Piesiewicza.
Redakcja otrzymała odpowiedź MKOl, jednak była ona bardzo lakoniczna i pozbawiona szczegółów, a do tego nazwisko prezesa nie zostało w ogóle wymienione. Jej treść można zobaczyć poniżej:
"MKOl jest w stałym kontakcie z Polskim Komitetem Olimpijskim. Oczekujemy, że PKOI wyjaśni sytuację i odpowie w stosownym czasie na podniesione zarzuty, więc na tym etapie nie mamy żadnych dalszych komentarzy" - ucina temat zespół ds. relacji z mediami MKOL.