We wtorek rano, na polecenie ministra sportu, rozpoczęła się kontrola NIK w Polskim Komitecie Olimpijskim. Kontrolerzy sprawdzają m.in., w jaki sposób w ostatnich latach były wydatkowane w PKOl pieniądze z budżetu państwa.
W związku z kontrolą Bogdan Rymanowski, który prowadził poranną rozmowę w Radiu Zet, zapytał Sławomira Nitrasa, czy przeprosi Radosława Piesiewicza, jeśli kontrola NIK nie wykaże nieprawidłowości?
- Bardziej mnie zastanawia, co powiedzą wtedy niektórzy dziennikarze i politycy PIS-u, jeżeli okaże się nieprawdą to, co mówi pan Piesiewicz. Ja wiem znacznie więcej niż mogę mówić - odpowiedział minister sportu.
- Jeśli działacze PKOl mówią, że pan Piesiewicz zarabiał 30 tys. miesięcznie, to mówią nieprawdę. Mam nadzieje, że kontrola NIK albo wcześniejsza kontrola prezydenta miasta Warszawy to ujawni. Ci wszyscy, którzy tak chętnie stają murem za panem Piesiewiczem, myślę, że będą zjadać swoje języki - dodał.
W dalszej części rozmowy Sławomir Nitras podkreślił, że nie chodzi mu o walkę z samym prezesem PKOl. Chce wprowadzić transparentność, której - jego zdaniem - w Polskim Komitecie Olimpijskim i w całym polskim sporcie brakuje.
- Nie może być tak, że sportowcy, którzy jadą na igrzyska i wspierają ich wszyscy rodacy, nie wiedzą jak funkcjonują związki, jakie są finanse PKOl, nie wiedzą dlaczego czegoś nie mają. I pan Piesiewicz jest symbolem tego braku transparentności. Nie walczę z panem Piesiewiczem tylko walczę z brakiem transparentności - podkreślił polityk.
Pod koniec radiowej części rozmowy Bogdan Rymanowski zapytał Sławomira Nitrasa, czy ten "nie spocznie, dopóki nie wsadzi prezesa Piesiewicza za kratki"?
- Bez sensu takie pytanie. To nie jest moim celem. Czy ja ja jestem prokuratorem? - zapytał zirytowany minister sportu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi i spółka świętowali. Mieli ku temu ważny powód