Kurz po wyborach parlamentarnych w Polsce opadł. Mandaty podzielone, czekamy na podział ministerialnych tek. Nerwowo jest jedynie w polskim sporcie, który z niepokojem patrzy na potencjalne zmiany w zarządach spółek skarbu państwa. Nie od dziś wiadomo, że stanowiska te obsadzane są z tak zwanego politycznego nadania. Zmiany osobowe w większości przypadków oznaczają także zmiany strategii marketingowych, a to dla klubów uzależnionych od pieniędzy spółek skarbu państwa oznacza spore problemy.
Kluby sportowe z założenia są w trudnej sytuacji. W większości przypadków sezony rozgrywkowe pokrywają się mniej więcej z rokiem szkolnym (system jesień - wiosna). Tak jest w piłce nożnej, siatkówce, koszykówce czy piłce ręcznej. Sezon zespoły rozpoczynają w końcówce roku kalendarzowego bazując na pieniądzach otrzymywanych od firm również w ramach budżetu kalendarzowego. Rozgrywki kończą w następnym roku kalendarzowym. Jeżeli pojawiają się problemy finansowe to właśnie w tym okresie. W czasie gdy kluby rozpoczynają rozgrywki zarówno miasta (które mają duży wpływ na stabilność klubów) jak i sponsorzy ustalają dopiero budżety i choć rozmowy na temat finansów prowadzone są wcześniej, to element niepewnego jutra, zwłaszcza w przypadku zmian politycznych istnieje.
Uzależnienie sportu od polityki jest w tej chwili bardzo duże. Wybory polityczne nie są jednak w tym przypadku najgorsze. Najgorszy jest brak systemu, który byłby kontynuowany nawet przy zmianie opcji politycznej. W polskich ligach dochodzi do kuriozalnych sytuacji, kiedy spółka skarbu państwa jest jednocześnie sponsorem ligi i dodatkowo ze względu na znajomość pana x z panem y wspiera jeden z klubów ligowych. Sytuacja zmienia się diametralnie, gdy polityk będący ojcem tego sukcesu nie dostaje się do parlamentu. Jeszcze inne kuriozum polega na tym, że sponsorem klubu jest firma stanowiąca bezpośrednią konkurencję sponsora ligi. Rzecz niedopuszczalna przez żadną z poważnych korporacji.
Jeżeli zatem polityka już musi mieć związek ze sportem, to warto określić zasady, które będą sprawiedliwe dla wszystkich. Sprawiedliwą byłaby zasada, że spółki skarbu państwa w większym niż dotychczas stopniu angażują się w rozgrywki sportowe, ale sponsorują ligi, a nie kluby i pieniądze te są dzielone proporcjonalnie pomiędzy wszystkie zespoły uczestniczące w rozgrywkach.
Sport to nie tylko profesjonalne kluby (tak zwany sport kwalifikowany), ale przede wszystkim młodzieżowy utrzymujący się w 80-90 procentach z pieniędzy samorządowych. Niestety wiele samorządów borykających się z problemami przy ustalaniu rocznego budżetu ewentualne oszczędności rozpoczyna od sportu i kultury. Dla sportu młodzieżowego oznacza to zabójstwo. Działalność klubów nie może opierać się na tym, że właściciel dobrze prosperującej firmy posyła swoje dziecko do klubu i przypadkowo zostaje jego sponsorem. Takich przypadków jest niewiele. W kwestii sportu młodzieżowego również potrzebne są regulacje systemowe gwarantujące stabilność w dłuższej perspektywie uzależnioną od liczby uczestników zadania oraz uzyskiwanych wyników sportowych. Jednocześnie zniwelować należy duże dysproporcje w podziale pieniędzy na sporty indywidualne i drużynowe, gdzie wielokrotnie "indywidualiści" otrzymują na osobę kwoty większe niż klub zrzeszający 20 zawodników uczestniczących w rozgrywkach.
Wreszcie ostatnim - trzecim aspektem gwarantującym stabilność w polskim sporcie powinno być przywrócenie przepisów, które dawały prywatnym firmom korzyści z inwestycji w sport. Wcześniej istniały przepisy dające możliwość odpisania od podatku kwot inwestowanych - zwłaszcza w sport młodzieżowy. Dzisiaj poza satysfakcją i efektem marketingowym sponsor nie ma nic. Tyle, że efekt marketingowy można uzyskać nie tylko poprzez sport, ale także inne dziedziny. I na tym cierpi właśnie sport.
Nigdy nie byłem zwolennikiem żadnej partii politycznej. Zawsze chciałem jedynie normalności. Prywatne układy muszą zostać zastąpione przez jasny dla wszystkich system. Konkursy znajomości organizowane przez urzędy miast należy zastąpić faktycznymi konkursami ofert, gdzie pieniądze dzielone są według zasad, a nie stopnia znajomości urzędnika dzielącego kasę z działaczem sportowym. To wyzwanie dla obecnej i każdej kolejnej opcji politycznej w Polsce.
Jakie będą (nadchodzą) czasy dla sportu?