Walka rozpoczęła się bez fajerwerków. Obaj pięściarze byli agresywni, ale nie grzeszyli nadmierną precyzją i trudno im było czysto trafić przeciwnika. Zarówno Witalij Kliczko, jak i Juan Carlos Gomez przejawiali sporą ruchliwość, lecz nie przekładało się to na atrakcyjność pojedynku. Na ringu dominował chaos. Dopiero w połowie drugiej rundy efektownie zaatakował Ukrainiec, który popisał się prawym prostym. Cios był jednak krótki i nie zrobił wielkiej krzywdzy "Czarnej Panterze".
W kolejnym starciu Kubańczyk wyprowadził dwa lewe proste, ale tylko jeden z nich sięgnął celu. Przy drugim uderzeniu rękawice Gomeza ledwie musnęły twarz rywala. Czwarta runda przyniosła sporo ożywienia i agresji w poczynaniach obu pięściarzy. Odważna taktyka więcej dobrego przyniosła jednak Ukraińcowi, który stopniowo zyskiwał przewagę, wyprowadzając rzadkie, ale za to czyste ciosy.
Początek końca tego pojedynku miał miejsce w siódmej odsłonie, gdy Gomez po raz pierwszy znalazł się na deskach. Kubańczyk rozpoczął od niezłej kontry, ale to tylko rozsierdziło mistrza świata WBC. Kliczko trafił rywala potężnym prawym prostym, a po chwili dwukrotnie poprawił lewym. Seria ciosów zamroczyła "Czarną Panterę" i sędzia rozpoczął liczenie. Gomez szybko wprawdzie podniósł się z ringu, ale już do końca rundy znajdował się w głębokiej defensywie, gdyż Ukrainiec naciskał z ogromną furią, próbując zakończyć walkę przed czasem.
Krótka przerwa pozwoliła Kubańczykowi odzyskać nieco sił, ale ósme starcie także toczyło się pod wyraźne dyktando mistrza. Kliczko znów trafił przeciwnika prawą ręką i Gomez z trudem zachował równowagę.
Ostateczna egzekucja nastąpiła w dziewiątej odsłonie. Kliczko raz jeszcze ruszył na "Czarną Panterę" z całą serią potężnych uderzeń, a sędzia, nie chcąc narażać zdrowia Kubańczyka, przerwał pojedynek. Ukrainiec obronił tytuł w efektownym stylu, ale warto podkreślić, że nie przyszło mu to łatwo. Gomez niejednokrotnie ratował się z niemałych opresji i zmusił rywala do dużego wysiłku. Dość powiedzieć, że obaj pięściarze kończyli walkę z zakrwawionymi głowami.
Nie wiadomo, z kim Witalij Kliczko stoczy następny pojedynek. Federacja WBC jako jego przeciwnika wyznaczyła wprawdzie Olega Maskajewa, lecz Ukrainiec nie chce boksować z tym pięściarzem, a swoich racji jest gotów dochodzić nawet w sądzie. W opinii mistrza świata Rosjanin nie byłby dla niego atrakcyjnym rywalem. Trudno się z tym nie zgodzić, wszak Maskajewa znokautował rok temu Samuel Peter, który później w starciu z Ukraińcem zszedł z ringu pokonany po ośmiu rundach, w trakcie których nie wyprowadził ani jednego czystego ciosu.
Kliczko chciałby skrzyżować rękawice z innym pięściarzem z Rosji - Nikołajem Wałujewem. "Bestia ze Wschodu" dzierży obecnie pas organizacji WBA, który obroniła w pojedynku z Evanderem Holyfieldem.