Pierwszy półfinał World Baseball Classic zgromadził na Dodger Stadium w Los Angeles ponad 43 tys. widzów. Jednak w parze z zainteresowaniem nie poszła atrakcyjność spotkania, którego losy rozstrzygnęły się już na samym początku. Fatalny dzień miał Carlos Silva, który zagrał tylko 1.1 in., oddając w tym czasie siedem punktów i grzebiąc szanse swojego zespołu już na starcie meczu. Trzypunktowego home runa zdobył w pierwszej zmianie Shin Soo Choo z Cleveland Indians, a kolejne dwa punkty po blaście w 2. zmianie dorzucił Kyun Tae Kim, będący na tych mistrzostwach najmocniejszym punktem ofensywy koreańskiej. Przy stanie 7:0 trudno jest się podnieść nawet Wenezuelczykom, którzy imponowali skutecznym atakiem w obu poprzednich rundach. Melvin Mora minimalnie zmniejszyli straty w 3. in., ale Azjaci nie mieli zamiaru pozwalać im na pogoń i powiększyli własne prowadzenie do dziewięciu runów w szóstym inningu. Ostatni punkt w meczu zdobył Carlos Guillen zamykając tym samym zdobycze swojego kraju na dwóch, co było ich najgorszym wynikiem na tym turnieju. Jednak bezpośrednim powodem porażki w tym meczu była fatalna gra w defensywie. Wenezuelczycy popełnili aż pięć błędów, ustanawiając niechlubny rekord World Baseball Classic.
Mimo zdecydowanego zwycięstwa 10:2 w tym meczu Koreańczycy zaliczyli tylko jedno odbicie więcej. Ale kluczem okazały się wysoko punktowane home runy, dające im połowę zdobytych runów. Świetny występ zanotował Min-Suk Yoon, który przez 6.1 inninga oddał tylko dwa ER oraz zaliczył 4 strikouts. Mimo, że w ekipie Korei występuje tylko kilku zawodników z MLB, to po raz kolejny udowodnili, że są światową potęgą baseballa i mogą pokonać naszpikowaną gwiazdami Major League Baseball reprezentację Wenezueli. Bardzo interesująco zapowiada się dzisiejszy półfinał między USA a Japonią. Najwięcej w całym turnieju oczekuje się w końcu po Amerykanach, którzy teoretycznie są poza zasięgiem jakiegokolwiek innego kraju.
Wenezuela - Korea Płd. 2:10