3 lipca (piątek) w Meksyku ruszają - po ponad trzymiesięcznej przerwie - rozgrywki piłkarskie. W ojczyźnie Hugo Sancheza, Jorge Camposa czy Javiera Hernandeza to sygnał, że wraca normalność. Ludzie stęsknili się za sportem i za emocjami. W tym kraju kocha się sport, a piłka nożna staje często w jednym rzędzie z religią.
- Świat bez sportu, to smutny świat - mówi Alejandro Dominguez, wiceprezydent FIFA. - Smutny i szary. Piłka nożna daje ulgę od codziennych zmartwień. To wentyl, który pozwala zniwelować ciśnienie i dyskomfort związany z epidemią koronawirusa. Tym bardziej cieszę się, że Meksyk to kolejny kraj, gdzie piłkarze wracają na boiska.
68 osób zakażonych w środowisku piłkarskim
Na stadionach w Mexico City i Guadalajarze osiem czołowych klubów ligi meksykańskiej będzie walczyło przez ponad dwa tygodnie o zwycięstwo w towarzyskim turnieju. To ma być etap przygotowań do wznowienia sezonu ligowego, które ma nastąpić 24 lipca.
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Ekspert ocenia zachowanie kibiców na trybunach. "Nie chcę nikogo bronić, ale ryzyko zarażenia jest minimalne"
Są problemy. W zespołach wykryto zakażonych. W sumie w meksykańskiej piłce do tej pory zachorowało aż 68 osób. Pierwszym był prezes Atletico San Luis - Alberto Marrero. 17 marca wykryto u niego wirusa.
Najwięcej zakażonych przyniosły testy w Cruz Azul. Nawet teraz - przed startem turnieju towarzyskiego - służby medyczne poinformowały o kilku przypadkach. - Powinni się wycofać z tych zawodów - grzmi Ricardo Cortes Alcala, dyrektor generalny ds. Promocji i Zdrowia.
Szefowie Cruz Azul ani myślą tak zrobić. - Wracamy na boisko, dłużej nie będziemy czekać - słychać z gabinetów szefów tego meksykańskiego klubu.
"Masowe testowanie nie jest aż tak ważne"
Zakażeni są nie tylko piłkarze. Trzech sędziów, którzy przygotowywali się do powrotu do pracy, zostało skierowanych na przymusową kwarantannę. - Trzeba przebadać wszystkich arbitrów, nie tylko losowo wytypowanych - apelują dziennikarze.
Problem w tym, że Meksyk ma jeden z najniższych wskaźników przeprowadzonych testów (na milion mieszkańców) na całym świecie. Rząd nie chce wydawać zbyt dużych pieniędzy na zakup dodatkowych testów. Dla przykładu - Polska wykonała już ponad 1,5 mln testów, a Meksyk ledwie 600 tys. (a ma trzy razy więcej mieszkańców niż Polska).
Hugo Lopez-Gatell, podsekretarz stanu ds. Zdrowia i jednocześnie rzecznik prasowy meksykańskiego rządu podczas pandemii przekonuje: - Masowe testowanie nie jest aż tak ważne. O wiele bardziej patrzymy na liczbę wolnych łóżek w szpitalach. A tutaj sytuacja jest pod kontrolą.
Wedle najnowszych danych w szpitalach jest zajętych 44 proc. łóżek przygotowanych dla chorych na COVID-19 i 39 proc. respiratorów. Mimo potężnej liczby wykrytych zakażeń (prawie ćwierć miliona) system rzeczywiście zdaje się być wydolny.
Epidemia potrwa kilka lat?
Dlatego politycy znieśli od 1 lipca czerwony alert pandemiczny. Zmienili kolor na pomarańczowy. To oznacza koniec trzymiesięcznego lockdownu, kraj odmraża gospodarkę, ludzie mogą wychodzić swobodnie z domów, sport wraca do gry.
- Mimo to apelujemy: pandemia się nie skończyła - dodaje Lopez-Gatell. - Powiem więcej, ona będzie trwała jeszcze kilka lat. Musimy więc myć ręce, zachowywać dystans społeczny. Nawet mniej... rozmawiajmy ze sobą. A jak już musimy, to zachowując odstęp 2 metrów.
Turystyka - czyli jedna z najważniejszych gałęzi gospodarki Meksyku - zdaje się nie słyszeć próśb rzecznika rządu. Skoro gospodarka jest odmrażana, to 200 firm z regionu Cancun, skrzyknęło się i zaprasza turystów zagranicznych do swoich hoteli, restauracji, parków rozrywki.
- Chcemy by w połowie lipca i sierpniu przyjechało do nas przynajmniej 50 procent turystów w porównaniu do lat wcześniejszych - przekonuje Roberto Cintron, przedstawiciel stowarzyszenia miejscowych hoteli.
Cancun zachęca super ofertami, np.: brakiem opłat za pobyt dzieci, dwoma noclegami gratis (przy dłuższym pobycie), zniżkowymi biletami do różnych miejsc rozrywki i wypoczynku.
Odwołanie sezonu, po raz pierwszy od 95 lat
Nie wiadomo, czy turyści - głównie z Europy - zdecydują się na przyjazd do Meksyku. Nie przyjadą na pewno piłkarze Betisu Sewilla. W tym klubie gra dwóch reprezentantów Meksyku: Andres Guardado i Diego Lainez. W 2019 roku ekipa z Sewilli przyjechała w okresie przedsezonowym do tego kraju i rozegrała kilka spotkań towarzyskich.
- Chcieliśmy wrócić i teraz, latem 2020, ale koronawirus pokrzyżował nam plany - mówi Ramon Alarcon, doradca Zarządu klubu z Sewilli.
Mimo to piłkarscy kibice już się cieszą na powrót rozgrywek. Mniej szczęścia mieli fani baseballa, który w Meksyku jest również bardzo popularny. Po raz pierwszy w historii (rozgrywki odbywają się od 95 lat, od 1925 roku) władze ligi zdecydowały o anulowaniu sezonu. Start zaplanowano na 7 sierpnia 2020. Być może udałoby się nawet zacząć, ale politycy nie pozwolili na powrót kibiców na trybuny.
- A meksykańskie kluby baseballowe żyją ze sprzedanych biletów i przekąsek podczas spotkań. Nie otrzymują pieniędzy ze sprzedanych praw telewizyjnych. Dlatego nie było sensu wracać na obiekty - można przeczytać w informacji Associated Press.
Czytaj także: Koronawirus znów uderza w Czechy. Zakażeni piłkarze w MFK Karvina >>
Czytaj także: Koronawirus. Norwegia wraca do normalności, sport musi czekać >>