Szkoła sportowa bez maseczek ochronnych. Rodzic apeluje do dyrekcji

Materiały prasowe / sp60.pl / Na zdjęciu: Szkoła Podstawowa nr 60 w Bydgoszczy
Materiały prasowe / sp60.pl / Na zdjęciu: Szkoła Podstawowa nr 60 w Bydgoszczy

- Z mojej strony to jest już krzyk rozpaczy - mówi nam Jolanta Kuchcińska, której syn chodzi do szkoły sportowej nr 60 w Bydgoszczy. Matka dziecka walczy, aby w tej placówce wprowadzono obowiązek noszenia maseczek.

- Jest to jedna z możliwości, którą rozważamy. Pan dyrektor jest na urlopie do 19 października i jest jedyną władną osobą, która może podjąć taką decyzję - mówi WP SportoweFakty wicedyrektor szkoły Wojciech Kaźmierczak. Dodaje, że z dyrektorem będzie kontaktował się wcześniej niż przed zakończeniem urlopu.

Ale o bezpieczeństwo swojego syna i rodziny boi się Jolanta Kuchcińska, która zgłosiła się do nas na dziejesie.wp.pl. Napisała m.in.: "Mamy ponad 4000 zakażeń, moje dziecko ma obowiązek szkolny, a ja nie mam żadnej mocy, aby przynajmniej spróbować chronić swoją rodzinę przed zakażeniem."

Prosiła dyrekcję

- Z mojej strony to jest już krzyk rozpaczy, bo ja nie mam wpływu na to, jakie są podejmowane decyzje w szkole. Moje dziecko chodzi do szkoły sportowej na ulicy Glinki. Na początku wyposażałam syna w maseczkę ochronną, ale okazało się, że nie ma obowiązku. U dzieci jest tak, że jak jeden nosi, to później się okazuje, że nikt nie nosi, bo wszyscy się śmieją - opowiada Jolanta Kuchcińska.

ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Marcin Animucki: Piłkarze, to najlepiej przebadana grupa społeczna w Polsce

Widząc wzrost zakażeń koronawirusem w Polsce, napisała w poniedziałek e-maila do szkoły. Pokazuje nam jego treść: "Chciałabym się dowiedzieć, czy w związku z rosnącą liczbą zakażeń COVID-19 i pogarszającą się sytuacją epidemiologiczną, szkoła zamierza wprowadzić jakieś dodatkowe środki bezpieczeństwa. W wielu szkołach istnieje obowiązek noszenia maseczek przez starsze dzieci, noszą je również nauczyciele. W naszej szkole jest około 1000 dzieci i masek (według relacji dzieci) nie nosi nikt. To jest prosta droga do nieszczęścia."

- Nie dostałam odpowiedzi. Dzisiaj zadzwoniłam do szkoły, odebrał wicedyrektor. Powiedział, że jest im bardzo przykro i postarają się odpisać jak najszybciej. Natomiast przemyślą temat dopiero w poniedziałek, bo to jest decyzja dyrektora - mówi.

- Ja w zasadzie zastanawiam się, co mogę zrobić jako rodzic. Dziecko ma obowiązek szkolny, więc muszę je wysyłać do szkoły. Nie mam natomiast wpływu na to, żeby on tam był maksymalnie zabezpieczony. Zakładam, że gdyby był ogólny obowiązek maseczek w szkołach, to łatwiej byłoby to egzekwować. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie daje to stuprocentowej gwarancji, że nie zarazi się i czegoś nie przyniesie do domu, ale wpuszczanie tysiąca dzieci na przerwie, w koktajlu bakterii, jest trochę ryzykowne. Później dzieci wracają do domu i mają kontakt z rodzicami, dziadkami - rozkłada ręce.

Ogromna szkoła

Kuchcińska podkreśla, że szkoła podstawowa nr 60 jest bardzo duża. Chodzi do niej 1000 dzieci. Jedynym obostrzeniem jest dezynfekcja rąk.

- Z tego co wiem nie było dodatkowych uwag czy pytań ze strony innych rodziców. Nikt nie pytał na zebraniu, ale to był początek września, kiedy było mniej zakażeń. Sytuacja raczej nie wygląda na ciekawą - dodaje.

Na pytanie, czy nie myśli, żeby zostawić syna w domu, odpowiada: - Zastanawiam się nad tym. Wiem, że nie będzie na bieżąco z materiałem, ale pytanie czy to w ogóle byłaby rozsądna decyzja. Uważam, że jeśli będą zachowane wszelkie możliwe kwestie związane z bezpieczeństwem, to nie trzeba byłoby myśleć nad czymś takim. Nie wiem czy rodzice mają moc, żeby zmusić takich opornych dyrektorów do refleksji.

Źródło artykułu: