W czwartek szef komisji licencyjnej PZN przekazał w rozmowie z TVN24, że licencje dla synów Emilewicz zostały wydane dzień po tym, jak zakończyli zgrupowanie narciarskie, czyli 7 stycznia. Tym samym dzieci byłej wicepremier złamały obostrzenia. Rozporządzenie z 21 grudnia 2020 roku wyraźnie mówi o tym, że ze stoków korzystać mogą wyłącznie sportowcy zawodowi.
O licencjach dla synów Emilewicz rozmawialiśmy z sekretarzem generalnym Polskiego Związku Narciarskiego Janem Winkielem. Dopytywaliśmy, jak długo się czeka na takie uprawnienia.
- To zależy od liczby wniosków. W listopadzie czekało się, podejrzewam, w granicach godziny czy dwóch, a teraz trzeba poczekać dzień czy półtora dnia - powiedział.
Wyjaśnił też, jakie dokumenty są potrzebne, by móc ubiegać się o takie uprawnienia.
- U nas na pewno konieczne są badania lekarskie, przynależność do klubu posiadającego licencję PZN, co jest najważniejszym elementem, a także zobowiązanie do przestrzegania wszelkich regulaminów i statutów. Są jeszcze drobniejsze kwestie - zaznaczył.
Zamieszanie z licencjami dla synów Jadwigi Emilewicz może mieć dalszy ciąg. W czwartek szef klubu parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki nie ukrywał, że możliwe jest "jakieś zawieszenie" byłej wicepremier.
Czytaj także:
> PŚ w Zakopanem. Znakomite informacje. Polacy gotowi do udziału w zawodach
> Boyd-Clowes znowu żartował na Twitterze. Kanadyjczyk nie docenił jednak polskich fanów
ZOBACZ WIDEO: PŚ w skokach narciarskich. Co kluczem do sukcesów Andrzeja Stękały? Skoczek zwrócił uwagę na ważny element