Rusza Puchar Świata w skokach narciarskich. Kto wygra?
Fani skoków narciarskich wyczekują z niecierpliwością na rozpoczęcie sezonu 2024/2025. Już 23 listopada odbędą się pierwsze kwalifikacje, a zaraz po nich inauguracyjny konkurs Pucharu Świata w norweskim Lillehammer. Eksperci mają już swoje typy na faworytów nowego rozdania, ale wśród nich na próżno szukać Polaków.
Niekwestionowanymi kandydatami do wygranej w klasyfikacji generalnej są Austriak - Stefan Kraft oraz Japończyk - Ryoyu Kobayashi. O najniższy stopień podium mają powalczyć natomiast Niemiec - Andreas Wellinger i Norweg - Marius Lindvik. Wygląda na to, że dla polskich skoczków już znalezienie się w czołowej dziesiątce byłoby sporym sukcesem.
Polscy skoczkowie w odwrocie. Szykuje się trudny sezon
Najwyżej notowanym spośród reprezentantów Polski jest Aleksander Zniszczoł. Niestety 30-letni zawodnik jest dopiero 15. na listach bukmacherów, więc jeśli miałby stawać na podium, to raczej tylko w pojedynczych konkursach. To samo dotyczy zresztą Dawida Kubackiego, który ma niemal identyczne prognozy. Jeszcze niżej wyceniane są szanse Pawła Wąska, Kamila Stocha i Piotra Żyły. Tego ostatniego zabraknie jeszcze podczas pierwszego konkursu Pucharu Świata, ale nawet gdyby wziął w nim udział, Kryształowa Kula mu absolutnie nie grozi.
Na dobrą sprawę w poprzednim sezonie żaden z polskich skoczków nie wyróżniał się na tle pozostałych. Zniszczoł jako jedyny zakończył w TOP20 klasyfikacji generalnej, a Żyła, Stoch i Kubacki uplasowali się w trzeciej dziesiątce. Ciekawą anomalią w wyliczeniach ekspertów może być fakt, że Wąsek ma wyższe notowania od Stocha, a w ubiegłorocznej kampanii był drugim Polakiem od końca. Czyżby miałaby to być zapowiedź nieuchronnego końca kariery byłego mistrza?
Kamil Stoch bez formy? Eksperci nie mają wątpliwości
Być może nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że Kamil Stoch po tym sezonie będzie mieć już 38 lat i być może to będzie dla niego końcówka przygody z zawodowymi skokami narciarskimi. Fani sportów zimowych muszą się pogodzić, że Stoch najlepsze czasy ma już dawno za sobą, a pokazują to chociażby jego pozycje w klasyfikacji generalnej z poprzednich sezonów. Po raz ostatni na podium znalazł się w PŚ w 2021 roku, a później zajmował kolejno 19. 14. i 26. miejsce. Nie ma co oczekiwać, że były czempion ponownie nawiąże do swojej szczytowej formy, a jedynie cieszyć się, że wciąż można oglądać go w akcji.
Możliwe, że to koniec Kamila Stocha. Zresztą - jego żona ujawniła, że jej mąż planował zakończyć karierę po poprzednim sezonie. Kolejne nieudane występy mogą tylko przyspieszyć tę decyzję.
Nadzieja polskich skoków w innych zawodnikach
Teraz czas na następców Małysza i Stocha, choć skoczków narciarskich tego kalibru na horyzoncie na razie nie widać. Być może Olek Zniszczoł w końcu zaskoczy na tyle pozytywnie, że znów osiągnie progres w klasyfikacji generalnej. Zeszłoroczne 19. miejsce było dla niego najlepszym w karierze, więc jeśli w tym sezonie znów się poprawi, może dać pewne argumenty za włączeniem się do walki o czołówkę. Konkurencja jest jednak na tyle mocna, że reprezentacja Polski w skokach jeszcze przez długi czas najprawdopodobniej nie odzyska niedawnej pozycji.