MLB: Tim Hudson wrócił do gry

Tim Hudson był ważną częścią tegorocznych planów Atlanta Braves, ale kontuzja łokcia i operacja jaką musiał przejść tydzień po niej były na tyle poważne, że zdołał się wykurować dopiero na koniec aktualnego sezonu regularnego. Mimo tak długiej przerwy w swoim debiucie zagrał bardzo dobrze.

W tym artykule dowiesz się o:

Nie licząc swojego debiutanckiego sezonu 1999, kiedy rozpoczął sześcioletnia przygodę z Oakland Athletics oraz poprzedniego, który w połowie zakończyła mu kontuzja, Tim Hudson w każdym z pozostałych odnosił co najmniej dwanaście zwycięstw i ma w swojej karierze bilans 147-77. Po kilku startach rehabilitacyjnych w niższej lidze Hudson wrócił na boiska Major League Baseball, a pierwszy sprawdzian czekał go na Land Shark Stadium w Miami, gdzie właśnie rok temu został poważnie kontuzjowany. Jak zwykle miotaczom w takiej sytuacji nie wychodzi pierwszy inning i tak też było tutaj. Hudson pozwolił wtedy gospodarzom na zdobycie dwóch punktów, które po single zapisał na swoim koncie Jorge Cantu. Później było jednak już zdecydowanie lepiej. Pitcher "Walecznych" nie oddał już żadnych punktów do końca swojego czasu na boisku, opuszczając je po 5.1 in. Oddał w tym czasie dwa wspomniane earned runs w sześciu odbiciach, co dało mu ERA równą 3,38. Jak na pierwszy start w kontuzji jest to bardzo dobry wynik. Braves w tym meczu zdobyli dwa RBI, które podzielili między sobą Brian McCann oraz Garret Anderson, ale mieli łącznie cztery runy, w tym dwa zdobyte nie po odbiciach. Dziką piłkę narzucił bowiem zmiennik gospodarzy, a ich start pitcher dopuścił się tzw. balku, który pozwolił Hudson’owi na zdobycie runu.

Philadelphia Phillies nie słyną ze zwycięstw, w których zdobywają tylko jeden punkt, ale raczej jako najskuteczniejszy w ofensywie zespół National League. Specjalistami od takich zwycięstw są za to San Francisco Giants, przeciwko którym tym razem obróciła się niemoc w ataku. Bardzo ułatwione zadanie miał jednak Cole Hamels, MVP ostatnich finałów, bowiem w składzie Giants zabrakło trzech czołowych pałkarzy. Rezultat to tylko dwa odbicia przyjezdnych w tym jedno w ostatniej zmianie, które tak naprawdę zagroziło gospodarzom. Jednak Hamels w drugim występie z rzędu nie oddał rywalom ani jednego punktu i wydaje się, że wraca na właściwy tor. Oprócz tego w swoim ósmym zwycięstwie zaliczył dziewięć strikeouts i tylko jeden walk. Phillies punktową akcję przeprowadzili w czwartym inningu, kiedy single zanotował Shane Victorino, a po chwili udało mu się ukraść drugą bazę i awansować na trzecią wykorzystując pierwszy out. Takiej sytuacji, na jak się okazało jedyny punkt nie zmarnował Ryan Howard, który zanotował double, dające aktualnym mistrzom cenne zwycięstwo.

Boston Red Sox nie pozostawiają złudzeń, że to im należy się zdobycie dzikiej karty. Kluczową serię z Tampa Bay Rays rozpoczęli od zwycięstwa. Jednak przed tym spotkaniem, Red Sox od rozpoczęcia poprzedniego sezonu na Tropicana Field wygrali tylko dwa z dziewiętnastu meczów. Po pięciu inningach Red Sox prowadzili 5:1 i boisko opuścił starter gospodarzy, Andy Sonnanstine. Po jego zejściu menadżer Rays wprowadził do gry aż siedmiu relievers na jego miejsce, którzy dotrwali do końca meczu, oddając przyjezdnym trzy punkty. Dwukrotnie drugą bazę osiągnął w tym spotkaniu Mike Lowell, a dwa runy, dwa odbicia i 2 RBI dołożył Kevin Youkillis, który w ósmej zmianie zdobył solo home runa. Rays dopuścili się w tym meczu trzech błędów, które miały wpływ na końcowy rezultat. Ostatecznie Red Sox ustalili wynik w ostatnim regulaminowym inningu na 8:4 i powiększyli swoją przewagę nad "Promieniami" do sześciu meczów, którzy z kolei tracą 12,5 do prowadzących New York Yankees i już prawie nie maja szans na powtórzenie mistrzostwa dywizji wschodniej American League. Zmartwieniem Red Sox pozostają więc Texas Rangers, nad którymi utrzymują trzy i pół meczu przewagi.

Każdemu z zespołów zostało jeszcze do rozegrania około trzydziestu spotkań, dlatego nie można jeszcze przekreślać takich ekip jak Seattle Mariners, tracących do prowadzących w klasyfikacji Wild Card Boston Red Sox dziewięć meczów. Sami zawodnicy mają oczywiście więcej determinacji i nadziei niż kibice, a druga sprawa to to, że w baseballu działy się nie takie rzeczy. Jasne jest, że Mariners mają zadanie bardzo trudne i oprócz swoich zwycięstw muszą liczyć na porażki swoich rywali. Może mieli by ich więcej gdyby debiut swojego nowego miotacza zaplanowali znacznie wcześniej. Doug Fister, który dołączył do Major League Baseball ósmego sierpnia, od tego czasu w pięciu spotkaniach był start pitcherem. Już w swoim pierwszym takim występie nie oddał rywalom żadnych punktów. We wtorkowym meczu z Los Angeles Angels także spisał się bardzo dobrze oddając przez 7.1 in. tylko jeden punkt w pięciu odbiciach. Drugie zwycięstwo w karierze zapewnili mu Mike Sweeney oraz Jose Lopez, którego double w siódmej zmianie ustaliło wynik meczu na 2:1. Fister w niemal trzydziestu trzech dotychczasowych inningach miotał z ERA równą 2,94 i godnie zastąpił Jarrod’a Washburn’a, który w trakcie okna transferowego przeniósł się do Detroit Tigers.

Pozostałe wyniki:

Texas Rangers - Toronto Blue Jays 5:2 (pierwszy mecz)

Texas Rangers - Toronto Blue Jays 5:2 (drugi mecz)

Philadelphia Phillies - San Francisco Giants 1:0

Florida Marlins - Atlanta Braves 3:4

Detroit Tigers - Cleveland Indians 8:5

Cincinnati Reds - Pittsburgh Pirates 11:5

Chicago Cubs - Houston Astros 4:1

Baltimore Orioles - New York Yankees 6:9

St. Louis Cardinals - Milwaukee Brewers 7:6

Colorado Rockies - New York Mets 8:3

Minnesota Twins - Chicago White Sox 4:3

San Diego Padres - Washington Nationals 4:1

Oakland Athletics - Kansas City Royals 3:4

Los Angeles Dodgers - Arizona Diamondbacks 4:3

Seattle Mariners - Los Angeles Angels 2:1

Komentarze (0)