Łukasz Mejza znalazł się pod ostrzałem, gdy Wirtualna Polska nagłośniła jego podejrzane interesy. Najmocniejszym punktem śledztwa Szymona Jadczaka i Mateusza Ratajczaka jest spółka Vinci NeoClinic. Firma miała namawiać nieuleczalnie chorych do leczenia się metodami, które przez ekspertów są uznawane za niesprawdzone i niebezpieczne.
Sprawa budzi ogromne oburzenie, bo chodzi o polityka, który w rządzie otrzymał posadę wiceministra w Ministerstwie Sportu. Reprezentant Partii Republikańskiej został także pełnomocnikiem prezesa Rady Ministrów ds. nowych technologii w sporcie.
Jak informuje "Rzeczpospolita", posłowie Lewicy postanowili sprawdzić, jak Mejza pracuje w Ministerstwie Sportu. Oficjalnie zaczął pełnić funkcję wiceministra 21 października. Okazało się, że od tamtego czasu... ani razu nie pojawił się w pracy.
ZOBACZ WIDEO: Były skoczek komentuje słowa oburzonego Małysza. "Dzisiaj kombinezony są na limicie"
- Nie było dosłownie nic, nawet jednego dokumentu z podpisem wiceministra Mejzy. Kompletne zero aktywności - komentuje poseł Maciej Kopiec.
Jest tylko jeden dokument, na którym można znaleźć podpis Mejzy. To regulamin pracy. Podobno pozostałym pracownikom Ministerstwa Sportu nie podobało się takie podejście do obowiązków.
"Rzeczpospolita" próbowała uzyskać komentarz od samego zainteresowanego, ale bezskutecznie. Także minister sportu Kamil Bortniczuk nie chciał tego komentować.
Więcej na temat dziennikarskiego śledztwa Wirtualnej Polski nt. Łukasza Mejzy przeczytasz TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ.
Bohater konferencji Mejzy. Jego znajomy zdradza, jaki to człowiek >>
Senator RP komentuje sprawę Łukasza Mejzy. "Od początku wydawał mi się dziwny" >>