Książę Filip od najmłodszych lat szczególną uwagę poświęcał sprawności fizycznej i sportowi. Dość powiedzieć, że ukończył Royal Naval College jako najlepszy kadet na kursie. Rola męża królowej Elżbiety nieco zmieniła jego plany i nie mógł kontynuować kariery w marynarce. Mógł za to oddać się sportowi.
Jako że rodzina królewska posiadała efektowną kolekcję koni, a sama królowa poświęcała im szczególną uwagę, to i książę Filip mógł przez lata aktywnie trenować polo. Zrezygnował z niego dopiero mając 50 lat, bo organizm nie wytrzymywał trudów związanych z uprawianiem tej dyscypliny.
Książę Filip - prekursor powożenia
Książę Filip nawet po 50. roku życia nie zrezygnował ze sportu. Nie znosił bezczynności i szukał okazji, by wyrwać się z Pałacu Buckingham. Ponownie zaczął spoglądać w kierunku koni.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłka leciała, leciała i leciała. Gol z 90 metrów!
- Mieliśmy powozy w stajni. Wszystkie były antykami. Jeden z nich nazywaliśmy "wózkiem Balmoral". Do teraz jest w stajni. Co roku trzeba było go odbudowywać, bo regularnie go rozbijałem - mówił książę Filip w rozmowie z Misdee Wrigley Miller przy okazji "Royal Windsor Horse Show".
To właśnie powożenie stało się nową pasją dla męża królowej Elżbiety. Do 80. roku życia brał udział w zawodach. - Zacząłem jeździć, bo musiałem porzucić polo w wieku 50 lat. Rozglądałem się za tym, co mógłbym robić dalej. I nagle pomyślałem: mamy konie, powozy. Dlaczego miałbym nie spróbować? Wziąłem cztery konie ze stajni w Londynie, zabrałem je do Norfolk i zacząłem trenować - tłumaczył książę Filip.
To właśnie on zwołał komitet ekspertów jeździeckich, którego zadaniem było opracowanie międzynarodowych przepisów dla raczkującego sportu, jakim wtedy było powożenie. Dodatkowo w latach 1964-1986 książę Filip był prezesem Międzynarodowej Federacji Jeździeckiej.
Poprosił o niezniszczalny sprzęt
Książę Filip nie cierpiał przegrywać. Gdy w trakcie jednej z imprez miał wypadek, a jego powóz uległ całkowitemu zniszczeniu, udał się do specjalnego warsztatu w Sandringham. Jego pracowników poprosił o stworzenie "niezniszczalnego sprzętu".
- Co mi się najbardziej podobało w powożeniu? Nie ma szczególnego czynnika. Chodziło o to, by pokonać wyznaczoną trasę. Wszyscy mieli z tego frajdę. Tak się to po prostu potoczyło, nie wiem dlaczego. W ujeżdżaniu zawsze radziłem sobie całkiem nieźle. Co innego z pokonywaniem przeszkód podczas jazdy na koniu - wyjaśniał podczas "Royal Windsor Horse Show".
Książę Filip w latach 70. reprezentował nawet Wielką Brytanię w zawodach na arenie międzynarodowej. Niewielu Polaków może być świadomym tego, że dzięki temu przebywał w naszym kraju. - To była świetna zabawa. Jako członek kadry jeździliśmy po całym świecie. Byłem z reprezentacją dwa razy na Węgrzech, w Polsce, w Holandii. To było bardzo zabawne - zdradził.
Nieoficjalna wizyta w Polsce. Książę Filip spróbował naszego samogonu
Królowa Elżbieta II i książę Filip odwiedzili Polskę oficjalnie tylko raz - w roku 1996. Wizytowali wtedy Warszawę i Kraków, spotykając się m.in. z ówczesnym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. Jednak książę Edynburga poznał Polskę znacznie wcześniej.
W roku 1975 Sopot organizował mistrzostwa Europy w powożeniu. Książę Filip nie tylko oficjalnie rozpoczął zawody, ale sam brał w nich udział. Śledziło je kilka tysięcy osób - głównie Polaków. Trasa wyznaczona podczas tamtejszych mistrzostw liczyła aż 33 kilometry, częściowo prowadziła m.in. po sopockiej plaży.
Książę Filip w Sopocie medalu nie zdobył. Podobno właśnie za sprawą trasy wytyczonej częściowo po plaży. Małżonek Elżbiety II preferował utwardzony teren, podjazdy pod górę. W takich realiach czuł się najlepiej. Polaków oczarował wówczas swoją otwartością. Chętnie odpowiadał na pytania, zgadzał się na wspólne zdjęcia. Nie dało się poznać, że obcuje się z członkiem rodziny królewskiej.
Co ciekawe, podczas wizyty w Polsce książę Filip znalazł również czas, by odwiedzić Puszczę Białowieską. Specjalnie zbudowano tam dla niego "Filipówkę", czyli miejsce, w którym wyprawiono wystawne ognisko. Znalazły się tam ciężkie drewniane stoły i ławy, a także scena dla występów artystycznych.
Książę Filip chciał zobaczyć nie tylko park i żubry, ale też poznać polskie doświadczenia dotyczące ochrony środowiska naturalnego. Smakował lokalnych potraw. Napił się nawet... samogonu, który podano mu z efektownej, drewnianej beczułki. Jego pobyt uwieńczyła wystawna kolacja i tańce.
"Gościnni gospodarze tłumaczyli księciu, że u nas istnieje taki zwyczaj, iż należy spróbować każdej potrawy, którą podaje się na stół. Zatem książę próbował, próbował... Nazajutrz ledwie dał radę przyjść do jadalni na śniadanie (zatrzymał się w Domu Myśliwskim w Białowieży). Wypił trochę kawy i milcząc wyszedł. Nastąpiła konsternacja. Niebawem pojawił się sekretarz księcia i powiedział, że jego książęca mość źle się czuje, ale życzy wszystkim smacznego!" - można przeczytać w Encyklopedii Puszczy Białowieskiej.
HRH had a strong connection to Poland, visiting, inaugurating and taking part in the 1975 European Championship in Horse Riding in Sopot.
— Polish Embassy UK (@PolishEmbassyUK) April 9, 2021
Photo: PAP pic.twitter.com/bUpdQwvxTA
Czytaj także:
Alfa Romeo już myśli o przyszłości
Aston Martin ma rezerwowego