Zaczęło się od Hiszpana z Teneryfy. Akcja pomocy dla rodziny ze Stronia Śląskiego

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Stronie Śląskie po przejściu powodzi, w kółku kajakarze Aktywni Team
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Stronie Śląskie po przejściu powodzi, w kółku kajakarze Aktywni Team

Dziewięć osób zginęło wskutek powodzi w Polsce. Kataklizm mocno doświadczył Stronie Śląskie, gdzie życie stracił pan Andrzej. Na tragedię jego rodziny obojętne nie pozostało środowisko kajakarskie, a wszystko za sprawą pewnego Hiszpana.

- Jak tama pęknie, to nas nie będzie - to słowa, które w ostatnich dniach powtarzali mieszkańcy Stronia Śląskiego. Część z nich przeżyła traumę już w 1997 roku, gdy wielka woda wyrządziła spore szkody w mieście. Tym razem żywioł okazał się jeszcze brutalniejszy. Zapora na Morawce nie wytrzymała i przez Stronie Śląskie w pół godziny przetoczyła się taka ilość wody, jaka zwykle płynie rzeką w dwa, trzy tygodnie.

Woda wdarła się do Stronia Śląskiego 15 września. Chociaż od tragicznych wydarzeń mijają dwa tygodnie, to sytuacja w mieście daleka jest od normalnej. Wojsko wciąż sprząta ulice po powodzi i pilnuje wjazdu do jego granic. Wszystko po to, aby ograniczyć "turystykę powodziową".

Powódź 2024. "Zwiedzeni bezpieczeństwem"

Tegoroczna powódź zabrała życie dziewięciu osobom w Polsce. W Stroniu Śląskim dramat rozegrał się w rodzinie państwa Lizurejów. "Nasi rodzice, Barbara i Andrzej, zwiedzeni bezpieczeństwem zapewnionym przez nasz dom podczas powodzi w 1997 roku, przebywali w nim aż do momentu, kiedy na ewakuację było za późno. Oboje wpadli do wody wraz z rozpadającym się domem" - napisał w serwisie zrzutka.pl Tomasz Lizurej.

ZOBACZ WIDEO: "Brak honoru". Marcin Gortat uderza w grupę żużlowców

Pani Barbara po porwaniu przez wodę po kilkudziesięciu metrach chwyciła się garażu, gdzie spędziła kilka godzin. Uratowali ją sąsiedzi, wciągając do swoich pomieszczeń. Pan Andrzej nie przeżył. "Był on cudownym człowiekiem, który starał się wspierać rodzinę i lokalną społeczność. Wpoił nam silne zasady, takie jak miłość, przyjaźń i szacunek do drugiego człowieka. Bardzo za nim tęsknimy" - napisał syn w organizowanej zbiórce.

Rodzina ze Stronia Śląskiego potrzebuje wsparcia, aby odbudować dom i zapewnić bezpieczne schronienie pani Barbarze. Na tragedię, jaka wydarzyła się 15 września obojętnie nie jest stowarzyszenie kajakarskie Aktywni Team z Rybnika. W niedzielę o godz. 11.30 zorganizuje ono charytatywny spływ, z którego cały dochód zostanie przeznaczony na wsparcie rodziny Lizurej.

- Jako stowarzyszenie wielokrotnie udzielaliśmy się społecznie. Gdy przed dwoma laty wybuchła wojna w Ukrainie, to kajaki odeszły na bok i organizowaliśmy zbiórki dla uchodźców, woziliśmy wsparcie na granicę. Decyzja, by zrobić coś dla rodziny ze Stronia Śląskiego była spontaniczna - tłumaczy nam prezes Jacek Kluczniok.

Wszystko przez pewnego Hiszpana

Rybnik i Stronie Śląskie dzieli niespełna 200 km, skąd więc pomysł, aby wesprzeć konkretną rodzinę? - W Kłodzku w środowisku kajakarskim udziela się pewien Hiszpan z Teneryfy, który był u nas na zawodach. Organizujemy też koncerty przy okazji spływów i podczas jednego z nich razem z naszym kolegą Moisesem występował pewien chłopak. Okazało się, że to właśnie on stracił ojca w Stroniu Śląskim. Wtedy postanowiłem działać. Chciałem dotrzeć jakoś do tej rodziny, dowiedzieć się czy możemy ich pomóc. Spływ odbywa się za ich zgodą i wiedzą - wyjaśnia Kluczniok.

Charytatywny spływ kajakowy rozpocznie się w Rybniku przy ul. Emila Szramka 11 w niedzielę o godz. 11.30. Organizatorzy przewidują, że potrzeba będzie kilkunastu minut, aby zarejestrować uczestników i wydać im sprzęt. Każdy z chętnych odbędzie też szkolenie dotyczące obsługi kajaków.

Dorośli kajakarze za udział w spływie zapłacą 100 zł - w tej cenie znajduje się też posiłek oraz gorący napój (kawa, herbata). W przypadku dzieci i młodzieży do 15. roku życia opłatę ustalono na poziomie 50 zł. Spływ powinien trwać ok. dwóch godzin. Następnie uczestnicy wydarzenia zostaną przewiezieni na przystań. O godz. 16.00 ruszy koncert charytatywny. Wystąpi zespół "To oni", w harmonogramie przewidziano szanty i piosenki turystyczne.

- Odzew jest spory, ale trochę nas martwią prognozy pogody - mówi Jacek Kluczniok z Aktywni Team. - Jeśli ktoś się boi wody albo zimna, to nie musi pływać. Może przyjść na koncert i wziąć udział w licytacji fajnych przedmiotów - dodaje.

Powódź wyzwaniem dla kajakarzy

Aby zorganizować charytatywny spływ, kajakarze z Rybnika w ostatnich dniach pracują na Rudzie. To rzeka przepływająca przez miasto, która w okresie powodzi również dała się we znaki mieszkańcom. - Mieliśmy kryzysową sytuację i ewakuację części osób w dzielnicy Stodoły i pobliskich Rud. Wysoka woda poprzewracała wiele drzew, naniosła śmieci - wyjaśnia Kluczniok.

- Uruchomiliśmy sprzęt i pracujemy na rzece, usuwamy zatory, tniemy przewrócone drzewa, aby kajaki mogły przepłynąć. Tyle że rzeka żyje swoim życiem. Usuniemy jedno drzewo, a za chwilę przewraca się kolejne, tworzą się zapory. Możemy jednak liczyć na wsparcie strażaków - dodaje rozmówca WP SportoweFakty.

Chęć pomocy poszkodowanej rodzinie ze Stronia Śląskiego sprawiła, że środowisko kajakarskie w Rybniku zjednoczyło się. - W ciągu sezonu na Rudzie i Odrze konkurują ze sobą różne stowarzyszenia kajakarskie. Ze względu na powódź zawiesiliśmy wszelkie waśnie i działamy razem. Charytatywny spływ też organizujemy wspólnymi siłami - podsumowuje Kluczniok i ma nadzieję, że w niedzielę uda się zebrać pokaźną kwotę dla państwa Lizurej.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty