29-latka ma gablotę pełną medali. "Zastanawiałam się nad zakończeniem kariery"

Instagram / Anna Puławska to jedna z najlepszych polskich kajakarek
Instagram / Anna Puławska to jedna z najlepszych polskich kajakarek

Ma 29 lat, a w swojej kolekcji dwa medale olimpijskie, osiem medali mistrzostw świata i sześć mistrzostw Europy. W wywiadzie dla WP SportoweFakty kajakarka Anna Puławska po raz pierwszy ujawnia, że niedawno na poważnie rozważała zakończenie kariery.

- W głowie mam mnóstwo pomysłów, co mogłabym robić poza kajakarstwem, więc to był dodatkowy argument, by zakończyć karierę już po igrzyskach w Paryżu - mówi jedna z najlepszych polskich kajakarek w historii. Zawodniczka zrobiła sobie długą przerwę od treningów, ale do sportu wróciła w wielkim stylu. W tym roku podczas mistrzostw świata w Mediolanie zdobyła dwa złote medale w konkurencji K-1 500 m oraz K-2 500 m.



Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Igrzyska olimpijskie w Paryżu nie były 

dla polskiego kajakarstwa udane, ale już kolejny sezon pokazał, że dość szybko wszystko wróciło do normy, a reprezentacja znów zdobyła medale na mistrzostwach świata. Łatwo było zmobilizować się na kolejne imprezy po powrocie bez medalu z kluczowej imprezy?

Anna Puławska, dwukrotna medalistka olimpijska z Tokio w kajakarstwie: To był chyba najtrudniejszy moment w całej mojej karierze. Po powrocie z Paryża naprawdę bardzo mocno zastanawiałam się nad zakończeniem kariery. Ta myśl była w mojej głowie przez dłuższy czas. Nie potrafiłam zmusić się do powrotu do treningów.

Ile to trwało?

Ponad trzy miesiące. Do treningów wróciłam dopiero w styczniu.

ZOBACZ WIDEO: Kołecki jasno o polskiej piłce. "Trudno mi znaleźć klub, któremu mógłbym kibicować"

Byłaś aż tak bardzo zmęczona?

Nie chodzi o zmęczenie. Po prostu zdałam sobie sprawę, że robię to już od 20 lat i zastanawiałam się, czy nie jest to odpowiedni moment na zmianę. Trudno było się zmotywować i podnieść po igrzyskach na których zajęłam czwarte miejsce, czyli dość niewdzięczne dla każdego sportowca. W mojej głowie było mnóstwo pomysłów, co mogłabym robić poza kajakarstwem, więc to był dodatkowy argument, by zakończyć karierę.

Co ostatecznie sprawiło, że zdecydowałaś się wznowić treningi?

Ostatecznie potrzebowałam przerwy fizycznej i mentalnej. Nowej energii i nadziei na przyszłość dodała decyzja o zmianie sztabu szkoleniowego. Chciałam sprawdzić, jak się w tym nowym teamie odnajdę i dałam sobie szansę.

Czy to oznacza, że z trenerem Tomaszem Krykiem nie widziałaś możliwości dalszej współpracy?

Trenerowi zawdzięczam bardzo dużo, bo to przecież dzięki współpracy z nim sięgnęłam po dwa medale olimpijskie w Tokio. Mam do niego olbrzymi szacunek. Trener miał swoje metody, by osiągać sukcesy i na tamten moment były one skuteczne. Niczego nie żałuję. Uważam, że wszystko ma swój czas i ja go wykorzystałam na tyle, na ile mogłam. W tym momencie świeżość w sztabie szkoleniowym, również daje ogromne nadzieje na coś innego.

Nie wszyscy zdają sobie sprawę, jak dużą pracę wykonujecie w kajakarstwie.

Przez blisko 300 dni jesteśmy na zgrupowaniach. Standardem są dwa treningi dziennie, a jedynie czwartek i niedzielę mamy "luźniejsze", bo trenujemy raz dziennie. Ja w takim reżimie funkcjonuje od kilkunastu lat. By być na wysokim poziomie światowym takie życie to chleb powszedni. Przecież medalu nikt nie zawiesi mi na szyi tylko za lata treningów, a za wyniki. Tych bez wyjazdów i poświęceń nie da się jednak osiągnąć.

W takim reżimie dość łatwo o wypalenie, zwłaszcza jeśli dochodzi walka wewnątrz kadry o miejsce w składzie i słabsze wyniki na kluczowych imprezach. Tak było w twoim przypadku?

Mnie zawsze ratowało to, że po prostu kocham kajakarstwo. Mając takie doświadczenia, łatwiej przychodziło nam poddanie się dużym obciążeniom.

Nie jesteś jedyną polską kajakarką, która po igrzyskach chciała zakończyć karierę. Dość otwarcie mówią o tym także Dorota Borowska i Sylwia Szczerbińska. Atmosfera w kadrze po Paryżu była aż tak zła?

Absolutnie nie chodzi o atmosferę, a po prostu o to, że moje oczekiwania i marzenia były większe, a skończyło się niewdzięcznym czwartym miejscem. Nie ma się więc co dziwić, że czułyśmy zawód i trudno nam się było pozbierać. Czas po igrzyskach jest tradycyjnie czasem podsumowań, a zwłaszcza dla kobiet to jest zawsze trudniejsza decyzja. Mam 29 lat i muszę podejmować kluczowe decyzje także, jeśli chodzi o rodzinę. Dziś mogę powiedzieć, że na poważnie zastanawiałam się nad tym, by zrobić sobie roczną przerwę, ale cieszę się, że podjęłam rękawice i jestem dalej w kadrze, i walczę o swoje marzenia.

Potem wróciłabyś do sportu?

No właśnie to był największy problem, bo zdaję sobie sprawę, że po takiej przerwie mogłabym już nigdy nie wrócić na najwyższy poziom. To był jeden z ważniejszych argumentów.

Teraz celem są igrzyska w Los Angeles w 2028 roku?

Staram się nie wybiegać myślami aż tak mocno do przodu. To właśnie największa zmiana po igrzyskach. Do tej pory myślałam o swojej karierze w czteroletnich cyklach olimpijskim, ale dziś moja perspektywa jest już krótsza. Będę uprawiała sport tak długo, jak będzie to miało sens, a ja będę czuła motywację. Na trening muszę iść z przyjemnością.

Na pewno wielokrotnie zastanawiałaś się, dlaczego jako reprezentacja kajakarska, wróciliście z Paryża bez medalu. Co zawiodło?

Moim zdaniem zdecydowała po prostu kwestia dnia. Byłyśmy bardzo dobrze przygotowane, ale niestety przeszkodziła nam pogoda. Nasze łódki nie były przygotowane na tak wietrzne warunki. Wytworzyła się duża fala i to miało wpływ na nasze wyniki. Wszystkie inne elementy zagrały odpowiednio. Mieszkałyśmy poza wioską, by nie musieć dojeżdżać i żeby nic we wiosce nie rozpraszało zwłaszcza młodszych zawodniczek. Do dnia startów wszystko przebiegało zgodnie z planem.

Cała nasza reprezentacja wróciła z Paryża bez medalu, a Paulina Paszek, która jeszcze niedawno nie mieściła się w naszej kadrze, zdobyła dla Niemiec dwa medale. Jak to możliwe?

Taki jest sport, a ja bardzo cieszę się z sukcesów Pauliny. Zasługiwała na taki sukces, jak mało kto, więc mam satysfakcję, że to właśnie ona sięgnęła po dwa medale. W Tokio też odniosłam taki sukces, więc rozumiem doskonale, co czuła. Na takiej imprezie jak igrzyska decydują detale.

W swoim dorobku masz dwa medale olimpijskie, osiem medali mistrzostw świata i sześć medali mistrzostw Europy. Gdybyś uprawiała inną dyscyplinę, to z takimi sukcesami byłabyś kandydatką na największą gwiazdą polskiego sportu. Nie masz żalu do losu, że jako kajakarze nie jesteście aż tak bardzo doceniani?

Nie mam żadnego żalu, a nawet się z tego cieszę. Mogę mieć spokojne życie prywatne, a jednocześnie robić to, co kocham. Ludzie rzadko mnie zaczepiają na ulicy, ale w moim  Mrągowie zna mnie prawie każdy, a wielu ludzi mocno mi kibicuje. To dodaje mi energii do działania. Jestem szczęśliwa, że pod koniec 2024 roku ostatecznie podjęłam rękawicę i wróciłam do sportu.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP sportoweFakty

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści