Niewielka grupa kajakarek, ich trenerów i fizjoterapeutów, w tym m.in. medalistka igrzysk w Rio de Janeiro Marta Walczykiewicz, postanowiła zostać w Portugalii na dłużej i nie wracać do kraju, tak jak to zrobiła zdecydowana większość polskich sportowców.
Do Polski wracają dopiero we wtorek 21 kwietnia. Lecą samolotem z Lizbony przez Frankfurt do Berlina. Następnie samochodami do Polski i 14-dniowa kwarantanna.
- Dziewczyny podeszły z dużym zaangażowaniem do pracy na kwarantannie. Prawie wszystkie mają w domu ergometry kajakowe i będą mogły na sucho imitować technikę. Mają dostęp do sztang i hantli. Myślę, że tych 14 dni nie będzie wielkim problemem - mówi trener Tomasz Kryk w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
ZOBACZ WIDEO: Zakażony koronawirusem sportowiec ostrzega chorych. "To rozwala psychikę"
Okazuje, że zespół mógł zostać dłużej w Portugalii, bo właściciel ośrodka oferował zakwaterowanie jedynie za cenę wyżywienia. Zabrakło jednomyślności.
- Część kadry chciała zostać, ale rozumiem też młodsze zawodniczki i ich zdanie, więc nie naciskałem. Przyjąłem, że każdy musi podjąć decyzję w kontekście walki o swoje igrzyska. A że nie było już jednomyślności, to uznałem, że jako zespół trzymamy się razem i wracamy - dodaje Kryk.
Trener liczy, że już niedługo sportowcy będą mogli pracować w Centralnych Ośrodkach Sportu. - Chętnie odbylibyśmy 19-dniowe zgrupowanie w COS w Wałczu. Oczywiście, o ile będzie na to zgoda - przyznaje.
Zobacz także:
Transfery. Łukasz Teodorczyk na celowniku Turków
Piłka nożna. Iker Casillas mówi o traumie po zawale. "Bałem się chodzić i spać"