Leszek Sibilski cudem przeżył katastrofę. W rozbitym samolocie zginęło 5 polskich kolarzy

Były polski kolarz torowy i szosowy, Leszek Sibilski, pracuje obecnie w USA. Miał dużo szczęścia, kiedy w 1978 roku nie poleciał z kolegami z kolarskiej kadry na obóz.

Krzysztof Gieszczyk
Krzysztof Gieszczyk
Leszek Sibilski Instagram / Leszek Sibilski
W 1978 roku doszło do katastrofy lotniczej w Gabare. Samolot Tu-134 (lot Sofia - Warszawa) po 10 minutach lotu spadł z wysokości niemal 5 tys. metrów i lecąc z prędkością 800 km/godz. rozbił się 130 km od stolicy Bułgarii. Nikt z 73 pasażerów nie przeżył wypadku.

Do dzisiaj nie wiadomo, jaka była przyczyna katastrofy. Oficjalnie uznano, że chodziło o awarię systemów elektrycznych, a nieoficjalnie mówiono o zderzeniu z samolotem myśliwskim bądź omyłkowym trafieniu przez rakietę obrony przeciwlotniczej.

39 ofiar stanowili Polacy. Wśród nich byli kolarze: Tadeusz Włodarczyk, Witold Stachowiak, Marek Kolasa, Krzysztof Otocki i Jacek Zdaniuk. Razem z nimi miał być Leszek Sibilski, jednak nie poleciał na zgrupowanie do Bułgarii. Jak opowiada na łamach "Faktu", musiał zostać w Polsce, bo dostał się na AWF. - Do dzisiaj opowiadam studentom, ze nauka uratowała mi życie - to słowa Sibilskiego, obecnie profesora socjologii na uniwersytecie na Montgomery College w Maryland.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niewiarygodna wymiana! Wybiegł poza kort, wrócił i... Zobacz koniecznie

Sibilski dodał, że nie tylko on miał szczęście. Na pokład samolotu nie wsiadł Sylwester Pokropek, który spóźnił się na odprawę i za karę miał wracać samochodem. Drugą osobą był członek ekipy, który podpadł za przemyt (Sibilski nie chciał wymienić jego nazwiska).

Profesor socjologii przyznał, że wypadek odmienił jego życie. Stara się, aby na miejscu wypadku stanął porządny pomnik. Obecnie we wsi Gabare znajduje się monument, do którego jednak nie ma dojścia.

- Trzy dni po tej katastrofie dotarła do mnie pocztą bardzo śmieszna kartka z pozdrowieniami od moich kolegów, którzy zginęli. Wtedy kompletnie mnie to rozbiło. Straciłem wówczas panowanie nad swoimi emocjami. Kilka lat temu udało mi się przywrócić ich pamięć. Zmobilizowałem moich kolegów i zebraliśmy pieniądze na tablicę upamiętniającą ich śmierć. Została zamontowana w Pruszkowie na torze - to słowa Leszka Sibilskiego z magazynsportowiec.pl.

CZYTAJ TAKŻE Trener po udarze mózgu potrzebuje pomocy. Reprezentantka Polski chce zebrać potrzebną kwotę

CZYTAJ TAKŻE Koronawirus. Nowe ograniczenia w sporcie. Sprawdź, co się zmienia od soboty

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×