Do strasznego wypadku doszło na finiszu pierwszego etapu Tour de Pologne 2020. Na ostatnich metrach Dylan Groenewegen, przy prędkości ok. 80 km/h, wepchnął Fabio Jakobsena w barierki ochronne. Siła uderzenia była tak duża, że Jakobsenowi spadł kask z głowy.
Stan holenderskiego kolarza był bardzo poważny, lekarze walczyli o jego życie. Jakobsen na szczęście wygrał tę batalię, wrócił do ojczyzny i tam kontynuuje leczenie.
Groenewegen czekał z kolei na karę. Oficjalny komunikat Międzynarodowej Unii Kolarskiej nadszedł w środę. Sprawca koszmarnej kraksy został zawieszony na dziewięć miesięcy.
"Sprawca współpracował przy dochodzeniu i zgodził się na okres zawieszenia do 7 maja 2021 roku, co odpowiada dziewięciu miesiącom zawieszenia od daty zdarzenia. Kolarz zgodził się także wziąć udział w szeregu imprez na rzecz społeczności kolarskiej" - ogłosiła UCI.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny mecz. Trwał… 5 sekund
Oświadczenie wydał też Dylan Groenewegen. Podkreślił w nim - po raz kolejny zresztą - że żałuje swojego wybryku.
"Wypadek na pierwszym etapie Tour de Pologne zawsze będzie czarną stroną w mojej karierze. Podczas sprintu zjechałem z mojego toru jazdy. Przepraszam. Chcę być uczciwym sprinterem. Konsekwencje były bardzo niefortunne i poważne. Mam tego świadomość. Mam nadzieję, że była to mądra lekcja dla każdego sprintera" - napisał Holender na Instagramie.
"Bardzo uważnie śledzę informację o rehabilitacji Fabio. Mogę tylko mieć nadzieję, że pewnego dnia wróci do pełni zdrowia" - zaznaczył Groenewegen. Dodał, że do 7 maja przyszłego roku - czyli do końca swojego zawieszenia - będzie pracował nad sobą i fizycznie, i psychicznie.
Zobacz też:
Kolarstwo. Sprawca koszmarnego wypadku w TdP poznał karę. Czy jest sprawiedliwa?
Kolarstwo. Po uratowaniu Jakobsena miał traumę. "Przeraził mnie widok jego twarzy"