Tylko dwa kraje bronią Rosję w ONZ. Teraz o jednym z nich znów jest głośno

Tym razem nie polityka a sport - Erytrea po raz kolejny w ostatnich dniach znalazła się w centrum zainteresowania. Najpierw ten jeden z najbiedniejszych krajów świata okrył się hańbą, teraz dumnie pręży muskuły i słucha pochwał.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Erytrea to jedno z najbiedniejszych państw świata, na które ostatnio padł cień związany z poparciem dla Rosji Sukces Biniama Girmaya nieco wygładza ten obraz Getty Images / Getty Images / Erytrea to jedno z najbiedniejszych państw świata, na które ostatnio padł cień związany z poparciem dla Rosji. Sukces Biniama Girmaya nieco wygładza ten obraz.
Chiny i Erytrea - te dwa państwa zagłosowały przeciw rezolucji ONZ wzywającej do rozpoczęcia dochodzenia  w sprawie doniesień o rażącym łamaniu prawa człowieka na terytoriach zajętych przez wojska rosyjskie w wyniku wojny w Ukrainie. Wstyd i hańba! Cywilizowany świat z obrzydzeniem przyjął do wiadomości takie postępowanie. Minęło kilka dni i o Erytrei znów jest głośno.

Bohaterem narodowym jednego z najbiedniejszych krajów świata (PKB na jednego mieszkańca jest 20 razy niższe niż w Polsce) został Biniam Girmay. 22-letni kolarz jako pierwszy w historii czarnoskóry sportowiec z Afryki wygrał we wtorek (17 maja) etap Giro d'Italia (TUTAJ pisaliśmy o tym szerzej >>) - jednego z trzech najważniejszych wyścigów na świecie. - To musiało się w końcu stać - przekonuje Czesław Lang, organizator Tour de Pologne. - I dobrze! Afryka potrzebowała sukcesu sportowego.

Nóżka w rowerze szosowym

Girmay nie po raz pierwszy zapisał się w historii kolarstwa. Pod koniec marca 2022 jako pierwszy czarnoskóry sportowiec z Afryki wygrał jednodniowy wyścig Gandawa - Wevelgem. Pokonał wówczas takich tuzów kolarstwa jak m.in.: Greg Van Avermaet, Alexander Kristoff, Luka Mezgec czy Wout van Aert.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandynawska wyprawa Kowalczyk

22-latek nie jest osamotniony. W Giro d'Italia wystartowało trzech kolarzy z Erytrei, obok niego jeszcze Merhawi Kudus oraz Natnael Tesfatsion. Co ciekawe, w najnowszym rankingu Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) Erytrea wyprzedza Polskę! Tak, malutki kraj z Afryki zajmuje obecnie 18. pozycję, a Biało-Czerwoni są o jedno miejsce niżej.

A jeszcze kilka lat temu... w rozmowie z WP SportoweFakty nasz były kolarz Tomasz Marczyński wspominał ściganie w Afryce, w Maroko. Siedem lat temu (2015) wygrał Tour du Maroc. - Pamiętam kadrę narodową Dżibuti - mówił. - Zrobili sensację. Kiedy pojawili się przed pierwszym etapem, zgromadził się wokół nich tłum gapiów. Sam poszedłem sprawdzić, co się dzieje.

Okazało się, że zainteresowanie wzbudziły maszyny, na jakich postanowili wystartować w wyścigu. - To był taki miks sprzętu sprzed 20 lat i rowerów, które każdy z nas mógł na przełomie XX i XXI wieku kupić w dowolnym supermarkecie - stwierdził Marczyński. - Ciężkie ramy, brak pedałów z systemem wpinania butów, brak nawet "nosków", ale za to na wyposażeniu... nóżka, którą pewnie każdy z nas ma w rowerze miejskim. Brakowało jeszcze dynama i oświetlenia.

W Afryce drzemie potencjał

Ale w ostatnich latach wiele zmieniło się w Afryce. W podejściu do kolarstwa. Ruszyło sporo projektów, które miały na celu wyłowienie największych talentów i szlifowanie ich w Europie.

- UCI ma plan na kilka, może kilkanaście lat. Jedno jest pewne: w Afryce drzemie potencjał - mówił nam w 2015 roku Lang.

Nie mylił się, choć popełniono sporo błędów. Kolebką kolarstwa na Czarnym Lądzie okazała się Erytrea, jeden z najbiedniejszych krajów świata, który jeszcze nieco ponad 20 lat temu prowadził wojnę z Etiopią. Tam skierowano największy strumień pieniędzy, tam pojawili się europejscy trenerzy.

- Po początkowym wybuchu entuzjazmu, po wyłowieniu kilku perełek, zastanawiałem się, czy kolarstwo w Erytrei właśnie się nie kończy - powiedział agencji AFP Michel Theze, trener centrum szkoleniowego World Cycling Centre działającego przy UCI i prowadzącego projekty na całym świecie, również w Erytrei.

- Wielu młodych zawodników spalało się w Europie, przyjeżdżali tutaj i znikali - dodał. - Sukces Girmaya niewątpliwie pomoże nam po raz drugi zasiać plony w Afryce. Teraz, mądrzejsi już o błędy, które popełniliśmy, lepiej to wszystko poprowadzimy.

Korkiem w oko

Czy to oznacza, że już niebawem kolarskim peletonem zawładną czarnoskórzy kolarze z Afryki? Pójdą tropem biegaczy i lekkoatletów, którzy są od lat w czołówce światowej i regularnie pokazują sportowcom z innych regionów świata, gdzie raki zimują?

- Mają ogromny potencjał - przyznał Marczyński. - I mają naturalne predyspozycje do sportów opartych na wydolności i wytrzymałości.

- W Afryce jest mnóstwo nastolatków, którzy w przyszłości mogą zostać zawodowymi kolarzami. Potrzebują sprzętu, nie mogą przecież trenować na rowerach, które rozpadają się na większej dziurze, potrzebują dobrych trenerów i - jak już wiemy -  czasu. Nie mogą w wieku 18 lat trafiać do Europy, gdzie od razu zostają rzucani na głęboką wodę - stwierdził Theze.

Co ciekawe, dzisiejszy bohater - Biniam Girmay - w 2021 roku wystartował w Tour de Pologne i zajął 32. miejsce w klasyfikacji generalnej. To był jego debiut w wyścigu wieloetapowym na najwyższym, światowym poziomie.

Girmay nie wygra już etapu tegorocznego Giro d'Italia. Po wtorkowej wygranej tak niefortunnie otworzył szampana podczas dekoracji, że korek uderzył go w oko (TUTAJ o tym pisaliśmy >>). Incydent okazał się na tyle poważny, że kolarz musiał wycofać się z wyścigu. Trafił do szpitala.

Wydaje się jednak, że osiągnął swój cel. Sportowo? Przeszedł do historii, zrobił kolejny krok w swojej karierze. Wizerunkowo? Pozwolił światu na chwilę zapomnieć o tym, że Erytrea popiera morderców i ludobójców z Rosji...

Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty




Czy kolarz z Afryki zostanie mistrzem świata w kolarstwie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×