Na końcowym fragmencie, gdy miał rozstrzygnąć się wynik rywalizacji 5. etapu tegorocznego Tour de Pologne, kolarze nagle zaczęli zwalniać, przestali rywalizować i rozpoczęli rozmowy między sobą.
Nie do końca było wiadomo, co jest tego powodem. Szybko się okazało, że na cztery kilometry przed metą doszło do wypadku. Kierowca motocykla, który podążał z operatorem kamery telewizyjnej, wjechał w rodzinę z dziećmi, która stała na poboczu.
- Wypadek, który się wydarzył był spowodowany przez kierowcę motocykla, który wyprzedzał peleton. Poszkodowana została dwójka dzieci, która stała na poboczu i przyglądała się wyścigowi. Bardzo szybko zadziałały służby, które sprawnie znalazły się przy poszkodowanych oraz przetransportowały je do szpitala razem z rodzicami. Stamtąd już otrzymaliśmy informacje, że dzieci są w dobrym stanie, nic nie zagraża ich życiu. Jedno z nich zostało pod obserwacją - przekazał w rozmowie z WP SportoweFakty Łukasz Partyka, rzecznik prasowy Tour de Pologne.
Na mecie o całej sytuacji opowiedział Matej Mohoric - lider klasyfikacji przejściowej wyścigu. - Była kraksa motocykla na 4 km do mety. Widzieliśmy, że to nie wyglądało dobrze. Mam nadzieję, że wszyscy będą cali. Nie chcieliśmy finiszować, chcieliśmy zatrzymać wyścig. Na ostatnim podjeździe wyścig nadal trwał, więc musiałem walczyć o bonusowe sekundy. Nie myślałem o sprincie, myślałem o ludziach, którzy byli tam zamieszani - przekazał Słoweniec.
Wiemy już, że francuski kierowca motocykla oraz jego rodak, który był operatorem kamery nie odnieśli większy obrażeń w tym wypadku. Obaj są bardzo doświadczeni i od wielu lat pracują przy transmisjach wyścigów World Tour.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Dzieci Kardashian oszalały. Gwiazdor spełnił ich marzenie