Jazda indywidualna na czas kobiet otworzyła zmagania w kolarstwie szosowym w ramach igrzysk olimpijskich 2024. Zawodniczki ścigały się na 32-kilometrowej trasie wokół Paryża ze startem przy Pałacu Inwalidów, w którym spoczywa Napoleon Bonaparte i metą na moście Aleksandra III, pod którym w piątek przepływały barki z reprezentacjami. Trasa czasówki z profilu wydawała się płaska, ale jak to bywa przy czasowych próbach rozgrywanych w mieście istotne znaczenie mają zakręty, na których można sporo zyskać lub stracić.
Niestety swoje trzy grosze do rywalizacji dorzuciła pogoda. Padał silny deszcz podobnie jak podczas piątkowej ceremonii otwarcia i stało się jasne, że kolarki będą musiały jechać zachowawczo, aby nie wpaść w poślizg. Aura wymuszająca asekuracyjną jazdę to jednak zawsze większa szansa na sukces zawodniczek, które nie są głównymi faworytkami. Do takich kolarek można było zaliczyć reprezentantki Polski: Martę Lach raz Agnieszka Skalniak-Sójkę.
Pierwsza z nich w Paryżu większe nadzieje na ewentualny sukces upatruje w wyścigu ze startu wspólnego, który odbędzie się 4 sierpnia. Z większymi nadziejami na dobry rezultat przystąpiła do rywalizacji Skalniak-Sójka, która podczas ubiegłorocznych Mistrzostw Świata w Glasgow zajęła znakomite 7. miejsce w tej konkurencji. Dzięki lokacie w czołowej dziesiątce na tamtej imprezie Polska otrzymała prawo wystawienia dwóch zawodniczek podczas olimpijskiej czasówki w Paryżu. Powtórzenie tak dobrego wyniku w stolicy Francji byłoby dla Polki bardzo dobrym wynikiem, a ewentualny medal spełnieniem marzeń.
ZOBACZ WIDEO: "Pod Siatką". Czas na igrzyska. Pierwsze treningi we Francji
Na liście startowej znalazło się 35 pań. Jako siódma na trasie pojawiła się Marta Lach i rozpoczęła swoją próbę z dobrym wynikiem na pierwszym punkcie pomiaru czasu - 17 minut 7 sekund po 13 kilometrach. Rezultat ten pozwolił jej objąć prowadzenie, ale chwilę później lepszy czas w tym miejscu uzyskała Knibb Taylor. Amerykanka niedługo potem przekonała się jak śliska jest nawierzchnia i trzykrotnie leżała na asfalcie. Trzy upadki i zmiana roweru sprawiły, że reprezentantka USA straciła szansę na dobry wynik. Kłopoty miały również inne zawodniczki.
Tymczasem z rampy startowej zjechała Agnieszka Skalniak-Sójka oraz bardzo mocne Holenderki Elena Van Dijk i Demi Vollering, wskazywane jako faworytki do medali. Szansę na podium dawano również Belgijce Lotte Kopecky, Australijce Grace Brown oraz Amerykance Chloe Dygert.
Marta Lach dotarła do mety z czasem 43 minuty 3 sekundy i znalazła się na czele klasyfikacji, ale niedługo potem została zmieniona na prowadzeniu przez Słowenkę Eugenię Bujak, która w przeszłości jeździła w biało-czerwonych barwach.
Skalniak-Sójka na pierwszym punkcie pomiaru znalazła się na 11. miejscu po przejechaniu wszystkich zawodniczek. Jej czas to 16 minut i 47 sekund. Nie był to wymarzony początek dla Polki, bo jej strata do prowadzącej Grace Brown wynosiła już 45 sekund.
Na drugim punkcie pomiaru czasu Australijka obroniła prowadzenie, podczas gdy depcząca jej po piętach Chloe Dygert miała upadek i jej strata do liderki wzrosła z 5 do 51 sekund. W tej sytuacji złoty medal dla Brown był już prawie pewny. Agnieszka Skalniak-Sójka spadła na 13. pozycję.
Grace Brown obroniła prowadzenie na ostatnich kilometrach i sięgnęła po złoty medal olimpijski, uzyskując czas 39 minut 38 sekund. Srebro zdobyła Brytyjka Anna Henderson, a brąz pomimo kraksy wywalczyła Chloe Dygert.
Druga z Polek na metę wpadła z czasem 42 minuty 24 sekundy, który dał jej 12. miejsce. Marta Lach zajęła ostatecznie 18. pozycję.
Zobacz też:
Plotka staje się faktem. Gwiazda opuszcza igrzyska z powodu... narzeczonej
Paryż 2024: Starty Polaków w kolarstwie szosowym. Kto i kiedy powalczy?