Bunt na Tour de Pologne?! Federacja grozi potężnymi karami

Newspix / Tim de Waele / Na zdjęciu: Jonas Vingegaard
Newspix / Tim de Waele / Na zdjęciu: Jonas Vingegaard

Międzynarodowa Unia Kolarska chce poprawić bezpieczeństwo zawodników i testuje nowinki na Tour de Pologne. Kolarze jednak grzmią. - Nie jestem fanem tego pomysłu. Powtórzę: to nie jest bezpieczne - mówi "Przeglądowi Sportowemu Onet" Jonas Vingegaard.

W tym artykule dowiesz się o:

Podczas tegorocznego Tour de Pologne stosowana jest bardzo ciekawa nowinka techniczna. Ma ona na celu poprawienie bezpieczeństwa w peletonie. Chodzi o tzw. system SafeR, który będzie testowany podczas trzeciego, czwartego i piątego etapu w wyścigu. O co w nim chodzi?

Testowane są żółte kartki za niesportowe zachowania, które mogą skutkować nawet wykluczeniem z całego wyścigu. Co ciekawe, mogą je otrzymać nie tylko zawodnicy, ale inne osoby, które tworzą wyścigową kolumnę czyli dyrektorzy sportowi, dziennikarze i fotoreporterzy. Wszystko po to, by ograniczyć występowanie niebezpiecznych incydentów.

Drugim pomysłem jest ograniczenie łączności radiowej w peletonie. Dotychczas każdy kolarz jechał w peletonie z odbiornikiem radiowym i słuchawką w uchu. Miało to swoje pozytywne skutki, ale także mogło sprzyjać występowaniu kraks, gdy zawodnicy pod wpływem komunikatów chcieli szybko przedostać się na czoło peletonu (więcej TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: Tłumy na Okęciu. Tak przywitano srebrnych medalistów olimpijskich

Oburzony tym faktem jest dwukrotny zwycięzca Tour de France Jonas Vingegaard. Dla niego takie reformy tylko zmniejszą bezpieczeństwo na torze.

- Nie wydaje mi się, żeby to było bezpieczne. Bezpieczniej jest z radiem niż bez niego. Nie jestem fanem tego pomysłu. Powtórzę: to nie jest bezpieczne. Jeśli moi koledzy nie będą wiedzieli, że miałem wypadek albo usterkę, to kto mi pomoże? - opowiedział

Większość zawodników i zespołów jest przeciwna testom. W kuluarach kiełkował nawet pomysł zbojkotowania zakazu i udziale w wyścigu z założonymi odbiornikami radiowymi.

Międzynarodowa Unia Kolarska odpowiedziała na to, publikując taryfikator kar. Pojedynczy kolarz za zignorowanie zakazu, może otrzymać nawet 10 tysięcy franków szwajcarskich kary za jeden dzień (prawie 45 tysięcy złotych - przyp. red.). Z kolei zespół może otrzymać nawet to 100 tysięcy franków (prawie 450 tysięcy złotych - przyp. red.).

Jak na razie podczas trzeciego i czwartego etapu łączność będzie ograniczona do dwóch zawodników w drużynie. Dla Vingegaarda utrzymanie łączności z peletonem jest kluczowe. - Ja na pewno będę swoje radio miał. Kto dostanie drugie, nie wiem - odparł Duńczyk.

Czytaj więcej:
Nieudany start i koniec. Polska olimpijka wraca do domu

Komentarze (15)
avatar
betwet
18.08.2024
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Chore, nacjonalistyczne. Czas z tym skończyć. UE powinna wycofać udział wszystkich państw w kolejnych IO. Ta formuła sportu wystarczająco się skompromitowała. Sport powinien tak być rozwijany, Czytaj całość
avatar
dinito
17.08.2024
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Czesiu to chyba ostatni raz w Polsce widzisz tak wielką gwiazdę Jonasa 
avatar
WawaC.
16.08.2024
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Organizatorzy do ukarania. Za słowa (wolność słowa) wyciąga się konsekwencje
pozbawiając od razu możliwości pracy!
A tutaj przy takim lekceważeniu bezpieczeństwa nie dostrzega się winnych!
ŻENA
Czytaj całość
avatar
WawaC.
16.08.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Organizatorzy do ukarania. Za słowa (wolność słowa) wyciąga się konsekwencje
pozbawiając od razu możliwości pracy!
A tutaj przy takim lekceważeniu bezpieczeństwa nie dostrzega się winnych!
ŻENA
Czytaj całość
avatar
mloo
15.08.2024
Zgłoś do moderacji
15
6
Odpowiedz
Jedzie taki gamoń kilka godzi niesiony przez kolegów z zespołu a potem udaje wielkiego mistrza bo w końcówce ma najwięcej sił. Chory sport to zawodowe ściganie. Kiedyś gdy złapał gumę to sam mu Czytaj całość