- Wpadła mi w rękę "Gazeta Wyborcza" sprzed lat, kiedy mówiłem, że marzy mi się wygrana na Mont Ventoux. Ale nie czuję się spełniony, nie zadowolę się tym zwycięstwem, chcę walczyć w Wielkich Tourach, mierzyć się z najlepszymi, ryzykować, przepychać się, podjąć wyzwanie. Moja grupa Liquigas ma więcej liderów niż pomocników, więc pojadę we wszystkich najważniejszych wyścigach. Nie mam tak mocnych nóg, żeby obiecać miejsce w pierwszej trójce któregoś z Wielkich Tourów, ale znaleźć się w dziesiątce może dam radę. Chcę być w czołówce wszystkich górskich etapów i pracować na lidera, który wygrywa Tour de France. Jeśli nie w 2010 roku, bo Ivanowi Basso może być trudno, to w przyszłym - powiedział Szmyd w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Jak na razie najlepszy polski kolarz przygotowuje się "lekko" do sezonu. Jego grupa "nie wyznaje" polskich zasad, że im ciężej trenuje się w zimie, tym lepsze wyniki osiąga się w lecie. W Liquigas jest odwrotnie.
Więcej w Gazecie Wyborczej.