Ale jego życie w podmadryckiej miejscowości Pinto nie zmieniło się za bardzo: - Od moich ludzi nigdy nie doświadczyłem żadnego złego gestu, nie usłyszałem złego słowa. To powód do dumy - mówi Contador w rozmowie z "La Gazzetta dello Sport". - Jesteśmy twardymi ludźmi, ale gdy zobaczyłem płaczących matkę i ojca... było ciężko.
Trzykrotny mistrz Tour de France, ryzykujący stratę żółtej koszulki wywalczonej w ubiegłym roku, oczekuje, że badające jego sprawę Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) i Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) zapoznają się dobrze z dossier: - Razem z paszportem biologicznym i wszystkimi wynikami kontroli antydopingowych mają w rękach dokumentację z całej mojej wieloletniej kariery. Wierzę w system, ale oni też muszą pokazać, że w niego wierzą.
Hiszpański kolarz, który w maju będzie wielkim faworytem Giro d'Italia (nie wiadomo czy zostanie dopuszczony do Tour de France), nie ukrywa, że jego walka o uwolnienie od zarzutów o doping farmakologiczny (clenbuterol w cielęcinie, którą boi się teraz jeść) nie jest czymś, na co mogą pozwolić sobie wszyscy oskarżeni: - Nie robiłem wyliczeń, ale kosztowało mnie to już morze pieniędzy. Ale moja batalia jest także dla tych, którzy mają mniej możliwości ode mnie.