- Najbardziej obawiam się nie samej szybkości, tylko innych zawodników. Gdy zjeżdżam sam, nie mam stracha, gdy wjeżdżamy na szczyt w 10-15, też nie mam problemu ze zjazdem. Gdy grupa jest za duża, sztywnieję i odpuszczam. Ktoś się może przewrócić i ciebie ściągnie na dół - wyjaśnia w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
- Sprzęt jest solidny. O takich głupotach, że kierownica pęknie albo szkiełko okularów, nie myśli się, inaczej człowiek wpadłby w paranoję - dodaje.
- Przy 60 km/godz. nikt w peletonie nie hamuje. Wczoraj, gdy brałem łyka z bidonu, kątem oka zauważyłem, że jadę 82 km/godz - przyznał kolarz grupy Liquigas-Cannondale.
Źródło: Gazeta Wyborcza