Krzysztof Straszak: Katiusza odpalona

Mamy nową potęgę na kolarskiej szosie. Rosyjski oligarcha bierze się za kolejną dyscyplinę sportu. Piłka nożna odrodziła się na Wschodzie dzięki pieniądzom ludzi, którzy dorobili się na przemianach ustrojowych. Ich kapitał wpompowany został już nawet w piłkę zachodnioeuropejską. Restauracja kolarstwa w państwie, który był potęgą w tym sporcie to też grubszy projekt.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

W lipcu podczas Tour de France świat kolarski obiegła wiadomość, że rychło powstanie w Rosji zawodowa grupa o intrygującej nazwie Katiusza. Projekt zrodził władca energetycznego holdingu Itera Igor Makarow, który po załatwieniu dobrobytu kilku pokoleniom swoich potomków zaczął się zastanawiać nad tym, co można by jeszcze zrobić z pieniędzmi. Sport rowerowy nie był przypadkowym wyborem: Makarow to wszak były reprezentant Związku Radzieckiego.

Zgrzyty w projektowaniu grupy, która miała naturalnie ewoluować w coś większego na bazie ekipy Tinkow została zakłócona już bardzo szybko. Oleg Tinkow, główny sponsor tej podstawowej grupy został najzwyklej w świecie wykolegowany przez Makarowa gdy ten dopuścił do zarządzania projektem Andrieja Czmila, swojego kumpla i biznesmena z belgijskim paszportem. Po rezygnacji Tinkowa z udziału w zamieszaniu Czmil został formalnym szefem zespołu i na prezentacji Katiuszy występował już jako jej prezydent.

W rosyjskim biznesie nic nie jest zawoluowane. Katiusza sprosiła na swoją prezentację do siedziby holdingu Itera dziennikarzy z całego świata. Mieli zobaczyć, że oto odtwarza się historia wielkiego radzieckiego kolarstwa. Ekipa uzyskała licencję ProTour, ale z budżetem szacowanym na co najmniej 15 mln euro, a gdy zajdzie potrzeba pewnie o wiele wyższym a poza tym werbując Pozzato, McEwena i Steegmansa trudno nie myśleć o najwyższych celach.

Nie wydaje się zresztą, żeby pieniądze były dla ojców Katiuszy jakimś problemem. Na pewno nie dla Gazpromu, państwowego koncernu, który na sporcie wcale też nie musi zarabiać. 120 mln euro w ciągu ośmiu lat wyłożą sponsorzy na projekt odbudowania kolarstwa w Rosji. Makarow marzy o narodowym zespole, który wygrywałby wielkie wyścigi. Żadna ekipa ProTour nie zbliży się w najbliższej przyszłości dysponowanym budżetem do Katiuszy.

Ta działa na tej samej zasadzie jak Astana, zarejestrowany w Luksemburgu kazachski zespół. Głównym managerem jest Stefano Feltrin a licencję dostaje de iure włoski podmiot. Rosjanie uważają oczywiście Katiuszę jako swoją. Na prezentacji w Moskwie z głośników płynęła stara rosyjska pieśń o takim tytule.

29 lipca 1995 roku wyścig na Planu Czerwonym wygrał Miguel Indurain. Dziś Rosja gości jedynie niszowe imprezy. Ma jednak kilku świetnych zawodników. Chociażby Denisa Mienszowa, dwukrotnego zwycięzcę Vuelta a Espana.

Naturalna droga do powstania wielkiej ekipy najwyższej kategorii UCI była w każdym innym przypadku inna: od dużego zainteresowania kolarstwem, podaży profesjonalnych zawodników, przez organizację wyścigów. W Rosji powstał ad hoc twór, który będzie bacznie obserwowany ze wszystkich stron. Zapału na razie jest wiele. Wkrótce przekonamy się czy będzie go tyle co szumu naokoło. Katiusza została odpalona w rok 2009.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×