36-letni Vervecken jest najbardziej utytułowanym zawodnikiem tej reprezentacji. Był mistrzem świata przed ośmioma, trzema i dwoma laty. W zeszłym roku najlepszym przełajowcem globu został Holender Boom. Któryś z zawodników trenera De Bie ma odzyskać tytuł dla Belgii, potęgi w kolarstwie przełajowym.
W kraju rozgorzała dyskusja czy Verveckenowi należy się miejsce w kadrze na mistrzostwa świata. "Długi z Lille" jak jest nazywany (194 cm wzrostu i miejscowość, gdzie uczył się przełajów) wygrywając w Roubaix sam rozwiał wszelkie wątpliwości. - Nawet jeżeli były jakieś wątpliwości co do jego powołania, wszyscy znamy jego osiągnięcia. Wczoraj [w niedzielę] wygrał tak naprawdę nie przez swoje doświadczenie, ale dlatego, że był po prostu najlepszy - konkluduje De Bie.
- Byłem wstrząśnięty. Profesjonalnym zawodnikiem jestem od piętnastu lat, zdobyłem trzy razy mistrzostwo świata a moim najgorszym wynikiem w Pucharze Świata było szóste miejsce - mówił Vervecken belgisjkiej prasie. - Najwyraźniej musiałem jeszcze raz udowodnić swoją wartość. Czytałem w gazetach, że moja nominacja do kadry była dyskusyjna. Odpowiedziałem na to pedałami, nie ustami - tłumaczył.
W tym sezonie forma Verveckena była nierówna. Najważniejszym sukcesem przed sukcesem w Roubaix pozostawała wygrana również w Pucharze Świata, w Koksijde w listopadzie. Poza tym np. nie ukończył mistrzostw Belgii.
Pozostali członkowie ekipy Belgii na mistrzostwa świata to absolutna czołówka światowa. Trener De Bie miał kłopot bogactwa w doborze kolarzy. Ich liderem jest Nys, zdobywca Pucharu Świata na jedną edycję przed jego zakończeniem a także lider cyklów Superprestige i Gazet van Antwerpen.