Sukcesy polskiego kolarstwa to nie przypadek. Tak się buduje światową potęgę

East News / Na zdjęciu: Michał Kwiatkowski
East News / Na zdjęciu: Michał Kwiatkowski

Anglicy wydali na przygotowania do igrzysk olimpijskich w Londynie 200 milionów funtów. My nie mamy nawet kilku procent z tej kwoty, ale... Mamy ludzi z pasją i utalentowanych zawodników.

IO w Londynie w 2012 roku - polskie kolarstwo wywalczyło 12 miejsc, Pekin 2008 - 11, Ateny 2004 - 16, Sydney 2000 - 10. Już teraz wiemy, że do Rio de Janeiro pojedzie 12 zawodników. Jednak to nie jest lista zamknięta. Ciągle nie znamy wyników eliminacji w kolarstwie szosowym kobiet oraz w MTB. - Liczę jeszcze na 3-4 bilety w szosie i 2-3 miejsca w kolarstwie górskim - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty dyrektor Polskiego Związku Kolarskiego, Andrzej Piątek. - W sumie powinniśmy mieć 17-19 naszych przedstawicieli na igrzyskach w Brazylii.

Tak Brytyjczycy zdominowali świat

Jeżeli tak się stanie, to będziemy mieli rekordową reprezentację w historii igrzysk. - W Polsce kolarstwo jest na topie - wtrąca Czesław Lang, organizator Tour de Pologne. - Pięknie się rozwija. Liczby nie kłamią, eliminacje do Rio to wielki sukces. A tytuły mistrzów świata Michała Kwiatkowskiego w 2014 roku, czy Kasi Pawłowskiej kilka dni temu na torze, to tylko potwierdzenie mojej tezy. Jest dobrze!

- Sukcesy oczywiście nie biorą się znikąd, ale nie ma jednej, dobrej odpowiedzi o ich genezę - twierdzi z kolei komentator Eurosportu, Adam Probosz. - Obecny sukces jest składową kilku czynników.

Przenieśmy się na moment do Wielkiej Brytanii. To tam kilkanaście lat temu powstał plan rozwoju kolarstwa, który miał zapewnić grad medali podczas igrzysk olimpijskich w Londynie. Wyspiarze wpompowali przez kilkanaście lat w kolarstwo około 200 milionów funtów. Głównie skupili się na odmianie torowej. Słusznie zauważyli, że aż dziesięć (z osiemnastu) konkurencji rozgrywa się właśnie na torze. Efekt? Osiem złotych, dwa srebrne i dwa brązowe krążki. Z 12 medalami wygrali w cuglach klasyfikację końcową w olimpijskim kolarstwie. Drudzy w tabeli Niemcy wyszarpali zaledwie połowę tego.

Na dodatek Brytyjczycy wyszli ze słusznego założenia, że kolarstwo torowe jest świetną bazą zarówno dla szosowców, jak i "górali". Przecież zwycięzca Tour de France z 2012 roku - Bradley Wiggins to wielokrotny złoty medalista olimpijski i mistrz świata z toru. - Mało tego - dodaje Piątek. - Chyba każdy zna Marka Cavendisha. Wygrał 26 etapów podczas TdF, 15 etapów w Giro d'Italia. Kolarz-legenda. A przecież on miał sukcesy nie tylko na torze. Jest dwukrotnym mistrzem świata w kolarstwie torowym.

Tor w Pruszkowie rodził się w bólach

Rok po IO w Londynie Polski Związek Kolarski przyjął strategię rozwoju. Strategię przygotowaną głównie przez Andrzeja Piątka. - Wyszedłem z założenia, że nie ma co wyważać otwartych drzwi, wymyślać cudów, skoro Brytyjczycy osiągnęli sukces - mówi. - Dostosowałem więc nieco ten plan do polskich realiów i ruszyliśmy w drogę.

Oczywiście Polska nie ma ponad miliarda złotych (jak Anglicy). Ma jednak tor w Pruszkowie. - Walczyliśmy o niego od 1996 roku, głównie za sprawą ówczesnego prezesa Wojciecha Walkiewicza - wspomina Piątek. - W końcu siedem lat później wmurować kamień węgielny, a w 2008 roku otworzyć dla sportowców. To jest nasz atut. Przecież tacy na przykład łyżwiarze szybcy, o czym było głośno w mediach, nadal nie mają, gdzie trenować.

[nextpage]
Niestety, budowa toru pogrążyła związek w długach. - "Sukces" zamienił się w kłopot, z którym przez lata trzeba będzie się zmagać - przypomina Probosz.

Rzeczywiście, kilka błędów (m.in. dodatkowe koszty związane z przystosowaniem toru do wymogów Międzynarodowej Unii Kolarskiej) spowodowało, że w 2012 roku pojawiła się nawet możliwość, iż obiekt wart grubo ponad 100 milionów złotych i będący jednym z trzech najnowocześniejszych na świecie zostanie... zlicytowany.

Sprawy finansowej odstawmy jednak na bok. Ze szkoleniowego punktu widzenia najważniejsze, że tor działa i jest gdzie kuć talenty. - W moim planie rozwoju polskiego kolarstwa założyłem, że z roku na rok będziemy osiągać coraz większe sukcesy, że z igrzysk w Rio przywieziemy więcej punktów niż z Londynu (wtedy wywalczyliśmy tylko dwa - przyp. red.), a w 2020 roku, w Tokio, powinny już się pojawić medale - przekonuje Piątek.

Dzieciaki trenują już w podstawówkach

- Naszą siłą jest zaangażowanie kilku osób oraz niesamowita praca trenerów oraz samych sportowców - dodaje Lang. - Finanse nie są aż tak ważne. Ich brak pokrywamy tytaniczną pracą.

Podobnego zdania jest Probosz: - Przez kilka kolejnych lat po oddaniu toru w Pruszkowie, odnosiliśmy sporadyczne sukcesy, ale z pewnością nie to obiecywali pomysłodawcy budowy tego obiektu. Znów decydujący okazał się upór kilku osób, zaangażowanych w swoją pracę i gotowych przezwyciężać trudności. To ich praca i upór zawodniczek i zawodników, chociaż wiele talentów w tym czasie się wykruszyło, sprawiły, że dziś cieszymy się medalami mistrzostw świata i Europy, a mówi się nawet o podium igrzysk w Rio. Dopiero dziś mamy tak naprawdę w miarę solidne podstawy, by mówić o systematycznym szkoleniu.

Rzeczywiście, mamy. Niewiele osób wie, że od 2014 roku w polskich szkołach podstawowych działa specjalny, narodowy program rozwoju kolarstwa. Otóż w 123 placówkach w całym kraju trenuje ponad dwa tysiące dzieci z klas IV-VI. Trzy razy w tygodniu (po 1-1,5 godziny) trenują pod czujnym okiem fachowców. - Działają w takiej formie znanych nam z przeszłości Szkolnych Klubów Sportowych, czy potocznie mówiąc: SKS-ów - opowiada Piątek. - Ministerstwo sportu sfinansowało nasz projekt, a my dzięki temu mamy pierwszy etap selekcji przyszłych mistrzów Europy, świata czy olimpijskich. W tym roku chcemy uruchomić kolejnych 40-50 szkółek.

Kwiatkowski wyjechał, jako 20-latek

Nie jest jednak do końca tak różowo. Drugim etapem narodowego programu rozwoju kolarstwa miało być osiem ośrodków (jeden na dwa województwa), które szkoliłyby najlepszych młodych kolarzy przechodzących do nich ze szkółek. Taki Ośrodki Szkolenia Młodzieżowego działałyby przy wybranych zespołach szkól (gimnazjum i liceum). - To już etap, w którym chcielibyśmy tych najzdolniejszych przechodzących ze szkółek otoczyć pełną opieką - twierdzi Piątek. - Począwszy od odpowiedniej edukacji, przez odpowiednie żywienie, skuteczny wypoczynek, aż po trening z najlepszymi szkoleniowcami w kraju. Od A do Z bralibyśmy odpowiedzialność za ich rozwój. To gwarantowałoby sukces.

[nextpage]

Dyrektor sportowy PZKol mówi w czasie przyszłym, bo jak na razie ministerstwo sportu nie znalazło pieniędzy na stworzenie drugiego etapu rozwoju kolarstwa w Polsce. Jeżeli te finanse szybko się nie znajdą, to nakłady finansowe, które poszły do szkół podstawowych, będą wyrzucone w błoto. W tej chwili szóstoklasiści-kolarze idą do gimnazjum, gdzie nikt nie słyszał o ich ulubionej dyscyplinie sportu. - Niby mogą próbować swoich sił w klubach, ale te niestety są bardzo słabe - mówi Lang.

- To rzeczywiście chyba największy problem polskiego kolarstwa, słabe kluby - mówił w jednym z wywiadów Michał Kwiatkowski. - Dlatego szkolenie centralne, finansowane przez państwo jest u nas najskuteczniejsze.

Kwiatkowski wie, co mówi. Mając zaledwie 20 lat nie miał wyjścia i wyjechał do Hiszpanii. - To była i wciąż jest jedyna droga do wielkich sukcesów - podpowiada Probosz.

Jest moda na rower

Piątek nie załamuje rąk. Jest uparty. Skoro nie ma na razie pieniędzy na kontynuowanie planu w gimnazjach, dogadał się z warszawskim Instytutem Sportu i będzie chciał w nim przebadać uczniów ze szkółek kolarskich. - Szybko nauczymy się, jakie parametry pokazują, że ktoś ma większe lub mniejsze predyspozycje do kolarstwa. I na ich podstawie będziemy wyławiać perełki i jakoś próbować kształtować ich dalszą karierę.

Kolarstwo w Polsce przeżywa sukcesy nie tylko w sferze zawodowej, ale również, a może przede wszystkim, amatorskiej. Liczne maratony MTB, wyścigi szosowe - latem co kilka dni odbywają się wielkie imprezy. - W samym ubiegłorocznym cyklu Skandia Maraton wystartowało w sumie prawie 10 tysięcy kolarzy-amatorów - chwali się Lang. - Do tego możemy dodać grubo ponad tysiąc uczestników Tour de Pologne amatorów.

Z jednej strony Polacy coraz chętniej wsiadają na rowery, bo widzą w telewizji sukcesy Kwiatkowskiego, Rafała Majki czy Katarzyny Niewiadomej. Z drugiej... - Ogromny sukces takich imprez amatorskich ma przełożenie na liczbę dzieciaków, które chcą spróbować swoich sił w tej piekielnie trudnej dyscyplinie sportu - przekonuje Piątek. - Widzą, jak tatuś, czy mamusia rywalizują w maratonach MTB, więc same też chcą jeździć. Piękna sprawa!

Ten rozwój będzie jeszcze bardziej dynamiczny, gdy w Rio będą sukcesy. - Szansę na medal ma oczywiście Maja Włoszczowska prezentująca wciąż najwyższy, światowy poziom - ocenia Probosz. - Wyścigi na szosie, zarówno na czas jak i ze startu wspólnego, rozgrywane będą na trudnej trasie i to właśnie stwarza szanse dla naszej kadry. Zarówno wśród kobiet (Kasia Niewiadoma, Gosia Jasińska, Katarzyna Pawłowska, Eugenia Bujak), jak i w męskiej elicie (Rafał Majka, Michał Kwiatkowski, Tomasz Marczyński) mamy szanse na medalową zdobycz. Na torze o medale będzie niezwykle ciężko, ale Kasia Pawłowska pokazała, że może walczyć z każdym i wszędzie.

- Będę się cieszył z każdego punktu, z każdego sukcesu, oczywiście z każdego medalu - twierdzi Piątek. - Ale też nie jestem szaleńcem i nie będę obiecywał, że już w Rio nasz zawodnik będzie na podium. W Tokio to już co innego...

[b]Marek Bobakowski

Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: fenomenalny gol w MLS[/b]

Źródło: WP SportoweFakty

Komentarze (0)