Haussler: Mam się od kogo uczyć

- Zabrzmię jak arogant, ale moje przejście tutaj ułatwiło mi życie - mówi w rozmowie z VeloNews Heinrich Haussler, sprinter grupy Cervélo, który opowiada o zupełnej zmianie swojej roli, nowych celach, metodach treningowych i zbieraniu doświadczenia.

W tym artykule dowiesz się o:

Haussler, zwany "jeżdżącym kangurem", odniósł w tym sezonie cztery zwycięstwa: dwa podczas Volta ao Algarve i kolejne dwa w wyścigu Dookoła Kataru, gdzie zajął drugie miejsce w klasyfikacji generalnej, za Belgiem Tomem Boonenem. W tym wyścigu dla sprinterów wygrał klasyfikację punktową.

Nowe wyzwanie

Przed obecnym sezonem podpisał kontakt z nowo powstałą ekipą Cervélo TestTeam, gdzie jego kompanami są m.in. Carlos Sastre i Thor Hushovd.

- Jeżeli będziemy występowali razem z Thorem, będę mu pomagał, nie ma co do tego wątpliwości. Jest wielkim sprinterem i cały czas to udowadnia. Nie mam z nim żadnego problemu i wiem, że mogę się od niego wiele nauczyć - mówi o swojej roli przy norweskim koledze. - Jeżeli idzie o klasyki, to zobaczymy który z nas będzie miał mocniejsze nogi danego dnia. Ja chcę wygrać w tym roku wiele wyścigów - zapowiada.

Powrót do Australii

Ojciec Hausslera jest Niemcem, matka Australijką. On sam dorastał na antypodach, ale będąc przekonanym o karierze profesjonalnego kolarza przeniósł się jako nastolatek do Niemiec. W 2005 roku przeszedł na zawodowstwo podpisując kontakt z Gerolsteiner. W pierwszym sezonie wygrał etap podczas Vuelta a España.

W 2010 roku podczas mistrzostw świata w Melbourne zamierza reprezentować barwy kraju, gdzie się urodził. Z tego powodu nie startował od 2007 roku w żadnych imprezach mistrzowskich, gdzie występuje się pod flagą państwową. Okres zawieszenia przed zmianą barw narodowych wynosi trzy lata.

Zmiana treningu

- Wygrałem etapy w Portugalii dlatego, że cały mój zespół jeździ dobrze. Podobnie było w Katarze. To znak, że dobrze trenowałem i wyniki tego już przychodzą - wyjaśnia.

Haussler wygląda zdecydowanie lepiej fizycznie niż w poprzednim sezonie. - W tym roku ćwiczę inaczej. Przez lata trenowałem długo i wolno. Z tego powodu nigdy nie byłem w najwyższej formie, która zawsze oscylowała w granicach 80-90 procent. Teraz jestem skupiony na konkretnych wyścigach i podporządkowuję trening startom w nich. To zróżnicowanie bardzo mi pomaga - mówi.

Nie czuje wiatru

25-letniemu sprinterowi podoba się nowy zespół. - Taka zmiana robi różnicę. Nigdy nie zdarzyło mi się w Gerosteiner, że cały zespół zawsze jest ze mną. Tutaj jeszcze ani razu nie zderzyłem się z wiatrem. To robi naprawdę wielką różnicę - tłumaczy.

- Zabrzmię jak arogant, ale moje przejście tutaj ułatwiło mi życie. Jeżeli masz zespół, wygrywasz więcej. To był jeden z głównych powodów, dla których tutaj przyszedłem. Mamy po trochu wszystkiego: Sastre i paru "górali" do wielkich tourów, gości na klasyki, do sprintu. Jest też paru gości do rozprowadzania nas na finiszach. Jest perfekcyjnie - wyjaśnia.

Nowe cele

- W poprzednich latach zawsze starałem się różnicować swoje cele, próbując sił w klasykach, sprintach i wielkich tourach. W tym momencie nie przejmuję się już tak bardzo Tour de France. Jeżeli tam wystąpię, świetnie, ale teraz koncentruję się na jednodniowych wyścigach - zapowiada.

- Muszę rozwinąć się w najbliższych kilku latach, by móc wkrótce postarać się o zwycięstwo we Flandrii lub Roubaix. To mój długoterminowy cel. Mam jeszcze kilka lat na zebranie doświadczenia. Mam tu zresztą wielu ludzi, od których mogę się czegoś nauczyć. Roger [Hammond] czy Andreas [Klier] to goście, którzy już zaliczyli te wyścigi. Oni wiedzą, co tam trzeba zrobić.

Tej wiosny Haussler wystąpi kolejno w: Het Volk, KBK, Paryż-Nicea, Mediolan-Sanremo, kilku mniejszych klasykach, Waregem i Harelbeke. Być może wystartuje w Amstel Gold, ale będzie to zależało od formy i stanu przygotowań do Giro d'Italia.

Źródło artykułu: