Alberto Contador dzięki wspinaczce na szczyt Malhao i zdystansowaniu rywali w jeździe na czas wygrał wyścig Dookoła Algarve, a był to jego jedyny występ jak dotąd. Hiszpan, zwycięzca wszystkich trzech wielkich tourów, skupia się li tylko na Tour de France i wszystkie pozostałe zawody, w jakich startuje, mają dla niego absolutnie drugoplanowy wymiar. Efektownym wejściem w sezon potwierdził, że kandydować do triumfu na Polach Elizejskich będzie z całą pewnością. Tym bardziej, że ma do dyspozycji Astanę.
Bo tym co wiemy po miesiącu, z okładem, zmagań na szosach, jest bezsporny fakt dominacji w światowym peletonie kazachskiej ekipy. Astana jest najmocniejszą grupą świata w 2009 roku, zgodnie zresztą z przypuszczeniami. Jej zawodnicy zdominowali Tour of California, najbardziej medialną i najmocniej obsadzoną imprezę poczatku sezonu. A sami w centrum ogólnego zainteresowania byli za sprawą Lance'a Armstronga, gwaranta dobrej frekwencji w każdym wyścigu, w jakim się pojawi.
Team kierowany przez Johana Bruyneela, byłego szefa US Postal / Discovery, który dziewięć lat z rzędu cieszył się ze zwycięstwa własnego kolarza w "Wielkiej Pętli", po roku banicji występów na francuskiej ziemi, pokłosiu zamieszania ekipy w aferę dopingową w 2007 roku, powróci na Tour de France jako główny pretendent do tytułu. Należy od razu zarzucić pogłoski o tym, że liderem teamu miałby zostać w lipcu Armstrong, a nie Contador: taki scenariusz nie wydaje się poważnie patrząc, realny.
Pretendenci do żółtej koszulki
Teoretyczni rywale Contadora do triumfu w Paryżu wystartowali różnie. Włoch Ivan Basso nie ukończył wyścigu Dookoła Kalifonii a w sezon w ogóle wszedł nietypowo, w Argentynie. Lider Liquigas przez znaczną część treningu przebywa na torze kolarskim, bo wie, że musi dystansować przeciwników przede wszystkim w jeździe na czas. Basso przemierza też trasy, na których w maju odbędzie się Giro d'Italia, bo to narodowy wyścig Włochów jest głównym celem pochodzącego z prowincji Varese byłego dopingowicza, któremu w październiku 2008 roku skończyła się dyskwalifikacja za udział w Operacion Puerto.
Kandydatem duńskiego Saxo Bank do podium we Francji będzie Fränk Schleck. Mistrz Luksemburga rozpoczął sezon w Kalifornii i była to dla niego ciężka przeprawa, mimo, że dzielnie sekundował mu na wzniesieniach brat Andy, najlepszy młody zawodnik ubiegłorocznego Tour de France. Bardziej doświadczony, 27-letni Fränk ukończył kalifornijski wyścig na 12. miejscu. "Wielka Pętla" będzie dla obu braci głównym celem w tym sezonie.
Lider Lampre, Damiano Cunego po srebrnym medalu mistrzostw świata w Varese znów, jak po wygranej w Giro d'Italia 2004, znalazł się w centrum zainteresowania mediów we Włoszech. Te na razie chwalą go za postępy w sprincie na finiszu (9. miejsce w Algarve), ale wytykają ponad trzyminutową stratę do Contadora na przeszło 30-kilometrowym odcinku jazdy indywidualnej na czas tamże.
Cervelo, czyli mózg
Obrońca tytułu w Tour de France, Carlos Sastre, zmienił przed sezonem zespół. Nieoczekiwanie to nie hiszpański zawodnik, a cała jego ekipa jest dotychczas bohaterem pierwszych tygodni zmagań na szosach. Zarejestrowana w Szwajcarii grupa Cervelo powstała z myślą o szybkim i praktycznym wprowadzaniu w życie nowinek technicznych konstruowanych przez sponsora tytularnego. Zawodnicy teamu mają ów technologie testować i, sądząc po wynikach, wykorzystują je nader efektywnie.
Cztery zwycięstwa odniósł już w tym roku na rowerze Cervelo Heinrich Haussler, syn Australijki i Niemca, który trzyletnią przerwą w udziale w igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach świata okupuje zmianę barw narodowych na matczyne. 25-letni (były) mieszkaniec Cottbus może być poważnym zagrożeniem dla najlepszych sprinterów świata.
Świetny wynik osiągnął w lutym nie tylko niemiecki Australijczyk, ale i dwójka jego kolegów z zespołu. Norweg Thor Hushovd triumfował w otwierającym wiosenne klasyki wyścigu Het Nieuwsblad (kiedyś Het Volk), natomiast dzień później na trzecim stopniu podium ukończył półklasyk Kuurne-Bruksela-Kuurne Brytyjczyk Jeremy Hunt.
Nieźle jak na ekipę tylko drugiej kategorii (Professional Continental). W takich warunkach pozostający na razie w cieniu Sastre zapowiada w pierwszej kolejności nie obronę żółtej koszulki w Tour de France, ale plan wygrania Giro.
Marzenia Diquigiovanni
Niesamowiite powody do dumy ma Gianni Savio, szef grupy Diquigiovanni-Androni. Zarejestrowana w Wenezueli włoska grupa jest prawdziwą rewelacją światowego peletonu w pierwszych dwóch miesiącach sezonu. Żadna inna grupa nie odniosła więcej zwycięstw. A to przecież, podobnie jak Cervelo, "tylko" kategoria Professional Continental.
Kolarzem z w ogóle największą liczbą zwycięstw jest na razie Mattia Gavazzi. Na pięć jego wygranych złożył się etap otwierający Tour de San Luis oraz cztery etapy w Tour de Langkawi.
Wystrzelił przed faworytów również Francesco Ginanni, 23-letni Włoch z Pistoi, który notuje w karierze drugą wspaniałą passę. Po trzech kolejnych wygranych w sierpniu ubiegłego roku, w lutym zdobył zarówno trofeum Laigueglia, jak i Wielką Premię Insubrii.
Być może największe jednak powody do zadowolenia ma na początku sezonu Davide Rebellin, wicemistrz olimpijski z Pekinu, którego przed sezonem nie chciała żadna ekipa ProTour. Savio przygarnął 37-letniego zawodnika robiąc z niego lidera wespół z jego... rówieśnikiem, Gilberto Simonim, inną legendą włoskiego kolarstwa. Rebellin zawstydził młodszych od siebie wygrywając dwa etapy w wyścigu Dookoła Algarve.
Czas sprinterów
Po ograniczeniu występów na torze przez Marka Cavendisha i rozpoczęciu zbierania przez niego kolejnych zwycięstw na szosie, najlepsi dotąd specjaliści od finiszu zaczęli się niepokoić. Brytyjczyk, który tylko w 2008 roku wygrał dwa etapy na Giro i aż cztery na Tour de France, również w nowym sezonie potwierdza swoje wysokie aspiracje. Wygrał po dwa etapy w Katarze i Kalifornii a w trzeciej dekadzie marca przyjedzie do Pruszkowa bronić mistrzostwa świata w Madisonie.
Wyścig dla sprinterów w Donoratico wygrał Alessandro Petacchi (Lpr Brakes), ale wydaje się, że powoli jego czas we włoskim sprincie przemija. Zdecydowanie z lepszej strony, odczuwając na dodatek skutki urazu kolana, radzi sobie Daniele Bennati, który na Sardynii wygrał swój pierwszy etapowy wyścig w karierze.
Klasyk Kuurne-Bruksela-Kuurne należał do Toma Boonena (Quick Step), który triumfował też w wyścigu Dookoła Kataru, imprezie stricte dla sprinterów.
Upadli
Niepokojąco duża była na początku sezonu liczba kraks, w których poważnie ucierpieli również ci zwykle walczący o zwycięstwo. Zaczęło się od Niemca Andre Greipela, który dokumentnie potłukł się po zderzeniu z motocyklem policyjnym podczas Tour Down Under. To wydarzenie wyeliminowało ówczesnego lidera Columbia-Highroad na półmetku rywalizacji w pierwszym wyścigu cyklu ProTour w sezonie. O aparat fotograficzny podczas sprintu poharatał sobie ramię natomiast Robbie McEwen.
Festiwal niefortunnych zdarzeń miał miejsce podczas wyścigu Dookoła Kalifornii. Na szosie leżeli i Armstrong, i Levi Leipheimer, późniejszy zwycięzca. O własnych siłach nie podniósł się już Kim Kirchen, któremu w szprychy przedniego koła zaplątała się... peleryna przeciwdeszczowa. Na sprintera z Luksemburga wpadł Oscar Freire i w efekcie obaj mają z głowy ściganie w marcu. Hiszpan ma ponoć wrócić do rywalizacji w Tirreno-Adriatico, ale opuści setną edycję klasyku Mediolan-Sanremo, który wygrał już dwukrotnie.
Nasi się nie boją
Z dobrej strony pokazali się w lutym Polacy. W zespołach najwyższej kategorii mamy ich trzech. Jako pierwszy zaprezentował się Maciej Bodnar, który wystąpił w Down Under. Marcin Sapa w Katarze robił to, do czego go sprowadzono do Lampre: uciekał. Sylwester Szmyd wytrwał, a to już duża sztuka, we wszystkich pięciu etapach Volta Ciclista a Mallorca.
Nasi zawodnicy odnieśli też sukcesy. Przemysław Niemiec, 16. zawodnik igrzysk olimpijskich, wygrał klasyfikacje górskie dwóch włoskich wyścigów: Dookoła Prowincji Grosseto i Dookoła Sardynii. 28-latek z Oświęcimia już piąty sezon ściga się we włoskiej grupie Miche - Silver Cross.
Podczas włoskich wyścigów jednodniowych i etapowych obserwowaliśmy zresztą pokaźną grupę Polaków reprezentujących właśnie zespoły z półwyspu Apenińskiego. Niech chociażby siódme miejsce Michała Gołasia (Amica Chips) na Sardynii będzie znakiem lepszej przyszłości.