Mimo, że Scarponi zawsze uchodził za dowcipnisia ("kabareciarz kolarstwa", jak nazwała go prasa), można go teraz spotkać z zatroskaną twarzą. - To przez te trudy wyścigu - śmieje się. - Ale mam też dwa lata więcej, dorosłem, dojrzałem. Teraz się trochę ograniczam, a wcześniej używałem sobie życia - mówi w rozmowie z 'La Gazzetta dello Sport'.
- Kiedy nie mogłem ścigać się na rowerze, zrozumiałem, jak ważne to dla mnie było. W momencie, w którym oddaliłem się od kolarstwa, poznałem jego wartość - wyznaje.
Załamanie kariery
Michele Scarponi za udział w Operación Puerto, jednym z największych skandali dopingowych w historii sportu, został zawieszony na półtora roku, od 15 maja 2007 do 15 listopada 2008 roku. Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy pozwolił mu jednak, z racji współpracy w procesie wyjaśnienia afery, na wznowienie kariery w sierpniu.
Gdy oskarżono go o doping przeżył najtrudniejsze chwile w swoim życiu. - Maj 2007. Byłem wtedy mocny: dziewiąte miejsce w Tirreno, pierwsze w Coppi&Bartali, drugie w Trentino... Potem się wszystko zawaliło - wspomina urodzony w Jesi były mistrz kraju juniorów.
Nigdy nie myślał jednak o zupełnym odejściu ze sportu. - Zawsze miałem siłę, żeby patrzeć w przyszłość.
Jego pierwszym wyścigiem po odbyciu dyskwalifikacji i podpisaniu kontraktu z Diquigiovanni był Giro dell’Appennino, gdzie zajął 36. miejsce. - Byłem rozemocjonowany. Miałem trudności nawet ze zbieraniem zakrętów. Ale mimo wszystko grupa mnie zaakceptowała jako swojego - przyznaje.
Scarponi był jednym z niewielu, wobec ogromu podejrzeń i zasięgu śledztwa, którzy zapłacili wymiernie za udział w Operación Puerto. - Nic w tej kwestii nie myślę. Inaczej nie zrobiłbym kroku naprzód. To minęło - kończy sprawę.
Nowe życie
Jak swoją odmianę manifestuje na rowerze? - Trenuję teraz z większym trudem i determinacją. Ale nie jest też tak, że przedtem sobie odpuszczałem czy nie miałem zaparcia - mówi.
Do tego sezonu przystępował, by pokazać, że jest prawdziwym kolarzem.
Początek tak dla niego szczęśliwego Tirreno-Adriatico nie był jednak dobry. - Miałem upadek już na pierwszym wzniesieniu, San Benedetto. Byłem roztargniony, zahaczyłem o Rebellina i skończyłem na ziemi, z Basso na sobie - przypomina kraksę, po której usłyszał z ust kolarza Liquigas kilka nienadających się do publikacji słów.
Zdecydowanie było to najważniejsze zwycięstwo w jego karierze. - Potrzebowałem i chciałem czegoś tak prestiżowego. Daje mi to przekonanie o moich możliwościach i pewność siebie na przyszłość - tłumaczy.
Zaskoczy na Giro
Na faworytów sobotniego klasyku Mediolan-Sanremo wskazuje Daniele Bennatiego i Davide Rebellina. - Davide wygląda mi na bardziej zdeterminowanego i nawet mocniejszego niż w przeszłości - przyznał jego kolega z zespołu.
Swoją rolę w Sanremo nazwał Scarponi trequartista. We włoskim nazewnictwie piłkarskim oznacza to słowo (dosłownie: osoba trzy czwarte) ofensywnego pomocnika, który jest ustawiony między drugą linią a atakiem. - To, czy poślę zwycięską asystę do Davide czy [Francesco] Ginanniego, czy sam pokuszę się o strzelenie gola, zależy od okoliczności - przedstawia wszystko jak na boisku.
Wspomnień z Mediolan-Sanremo, nazywanego przez Włochów Classicissima, nie ma zbyt dobrych. - Pojechałem tam w 2005 roku i miałem upadek. Ale wtedy nie było wspinaczki na Mànie, co czyni trasę o wiele trudniejszą, a to mi pasuje. No i wtedy nie miałem takiego szacunku dla siebie - mówi.
Zwycięzca Tirreno-Adriatico weźmie też udział w Giro d'Italia na stulecie. - Zawsze myślałem, że jestem kolarzem na Giro, ale dotychczas moje rezultaty nie były zbyt dobre - przyznaje. - Mam nadzieję, że wspomogę Super Gibo [Simoniego, dwukrotnego zwycięzcę Giro], a sam sobie też sprawię trochę satysfakcji - kończy.
Na podium rankingu
Po triumfie w drugim w sezonie wyścigu historycznym (pierwszym był zakończony w niedzielę Paryż-Nicea) Scarponi awansował na trzecie miejsce rankingu światowego UCI.
Wciąż na czele notowania znajduje się Australijczyk Allan Davis (Quick Step), zwycięzca Tour Down Under, pierwszej w zreformowanym kalendarzu światowym imprezie z cyklu ProTour, gdzie triumf jest wart więcej niż w wyścigu historycznym.
Kolejnym punktem kalendarza UCI jest klasyk Mediolan-Sanremo, w sobotę 21 marca.
Ranking światowy Międzynarodowej Unii Kolarskiej (po 3/24 wydarzeń):
1. Allan Davis (Australia, Quick Step) 122 pkt
2. Luis León Sánchez (Hiszpania, Caisse d'Epargne) 111
3. Michele Scarponi (Włochy, Diquigiovanni-Androni) 107
4. Fränk Schleck (Luksemburg, Saxo Bank) 88
5. Stuart O'Grady (Australia, Saxo Bank) 87
6. Stefano Garzelli (Włochy, Acqua & Sapone) 85
7. Sylvain Chavanel (Francja, Quick Step) 77
8. Jose Joaquin Rojas (Hiszpania, Caisse d'Epargne) 77
9. Andreas Klöden (Niemcy, Astana) 76
10. Alberto Contador (Hiszpania, Astana) 76
zespołowo: 1. Quick Step 236; 2. Saxo Bank 217; 3. Caisse d'Epargne 195; 4. Astana 152; 5. Diquigiovanni-Androni 151; 6. Columbia-Highroad 130; 7. Acqua & Sapone 86; 8. Française Des Jeux 75; 9. Liquigas 71; 10. Katiusza 67
narodowościowo: 1. Hiszpania 331; 2. Australia 315; 3. Włochy 308; 4. Niemcy 161; 5. Francja 119; 6. Luksemburg 88; 7. Szwecja 64; 8. Szwajcaria 64; 9. Belgia 37; 10. Kanada 21