Zwycięzca Wyścigu Pokoju z 1985 roku, triumfator pięciu etapów Giro d'Italia i lider Tour de France był zachwycony występem Bodnara i Kwiatkowskiego w sobotniej jeździe na czas.
- To historyczny dzień dla polskiego kolarstwa na największym i najważniejszym wyścigu świata. Spodziewałem się, że Maciek i Michał pojadą bardzo dobrze. W marzeniach widziałem jednego z nich na "pudle", ale nawet w najbardziej odległych snach nie było pierwszego i drugiego miejsca - dodaje Piasecki.
- Obydwaj są znakomitymi "czasowcami", jednak ten wyścig jechali dla kogoś innego. Widzieliśmy co Kwiatkowski robił, by przewieźć Froome'a przez góry. Bodnar natomiast miał pomagać Majce, ale ten uległ kraksie i musiał się wycofać. Dzisiaj był jednak ich dzień - stwierdza.
Dla Bodnara sobotni triumf to pierwsze w karierze etapowe zwycięstwo na Tour de France. Blisko sukcesu był już kilkanaście dni temu, na 11. etapie, ale po wielokilometrowej ucieczce został dogoniony przez peleton ledwie 200 metrów przed metą. Według Piaseckiego, w sobotę się "zemścił".
ZOBACZ WIDEO Justyna Żełobowska: Marzyłam o medalu w Rio, ale przede mną była długa droga
- Maciek wygrał zasłużenie. Na 11. etapie nie powiodła mu się ta ucieczka i peleton "wchłonął" go na finiszu, ale takie sytuacje się zdarzają. To jest właśnie prawdziwe kolarstwo i ściganie. Teraz, dzięki temu zwycięstwu, "zemścił" się za tamto dojście - uważa.
Piasecki wysoko ocenił też postawę Kwiatkowskiego w tegorocznej "Wielkiej Pętli". - Gdyby nie praca dla zespołu, to z taką formą Michała stać było na miejsce w czołowej "piątce" klasyfikacji generalnej. Jakiś czas temu mówiło się, ja zresztą też to kiedyś rzuciłem, że nie jest gotowy do zwycięstwa w tak wielkim i trudnym wyścigu. W tym roku pokazał jednak, że jest znakomitym zawodnikiem. W pierwszym starcie w Tour de France zajął 11. miejsce. Teraz to wynik jak najbardziej do poprawienia - kończy.