Kolejna afera w polskim kolarstwie. Co się dzieje ze sprzętem dla dzieciaków?
Przeznaczono prawie 800 tysięcy złotych, aby dzieci ze szkół podstawowych w całym kraju otrzymały nowe rowery. Mijają miesiące, kolejne terminy dostawy, a sprzętu jak nie było, tak nie ma.
Okazuje się jednak, że poprzedni zarząd PZKol potrafił zepsuć dość dobrze funkcjonujący system - dzieci trenowały, wszystko było rozliczane na bieżąco, sprzęt docierał do szkółek w terminach. Aż do 2017 roku.
Krzysiu chce wygrać Tour de France
12-letni Krzysiu marzy o tym, aby wygrać Tour de France. Jako pierwszy Polak. - No chyba, że ubiegnie mnie Michał Kwiatkowski - śmieje się.
Chłopiec mieszka w małej miejscowości, 100 km od miasta wojewódzkiego. Był wniebowzięty, gdy w jego miasteczku powstał klub kolarski. - Trener powiedział, że dostanę rower, taki prawdziwy, szosowy, biało-czerwony, jakbym jeździł w reprezentacji Polski - jego twarz promienieje na samą myśl o takim sprzęcie.
Trener chłopaka żałuje, że powiedział mu o tym rowerze. Niepotrzebnie rozbudzał nadzieję.
Takich "Krzysiów" jest w Polsce setki. Jak trenują bez rowerów? Albo pożyczają stare, skrzypiące "górale" od rodziców czy starszego rodzeństwa, albo... biegają, grają w piłkę, ćwiczą na sali gimnastycznej. Adepci kolarstwa nie mają na czym jeździć.
Zabrakło jakiejkolwiek informacji
- Dlatego ja nic nie powiedziałem o rowerach dzieciom i ich rodzicom - mówi nam Kamil Dziedzic, wiceprezes zarządu Klubu Sportowego AZS Wratislavia. - Oczywiście nie podoba mi się, że nadal nie otrzymaliśmy sprzętu, ale przynajmniej dzieciaki nie płaczą.
Procedura wyglądała tak: szkółki kolarskie wpłacały od 1890 zł (te, które już mają rowery z poprzednich lat) do 6270 zł (te, które weszły w projekt w 2017 roku). Z tych 6270 złotych 3510 zł przeznaczono na wkład własny zakupu 9 rowerów. Czyli 390 zł za sztukę. Resztę, czyli ok. 810-860 zł (w zależności czy to rower szosowy czy MTB) pokrywało ministerstwo sportu.
We wrześniu 2017 roku ogłoszono przetarg na dostarczenie 646 rowerów. Dlaczego tak późno, skoro w poprzednich latach we wrześniu rowery trafiały już do dzieci? Co się stało tym razem? Jeden z dwóch koordynatorów programu, były członek zarządu PZKol oraz szef Wielkopolskiego ZKol-u, Lucjusz Wasielewski ma swoją teorię. - Problem polegał na tym, że szkółki bardzo późno wpłacały nam pieniądze - przekonuje. - Dlatego próbowałem rozmawiać z dwoma wiceprezesami związku, Piotrem Kosmalą oraz Adamem Wadeckim, aby przekazali tymczasowo 200 tys. zł z pieniędzy od sponsorów na ten program. Wtedy przetarg zostałby ogłoszony wcześniej i podobnie jak w poprzednich latach zakończylibyśmy go we wrześniu. Nie chcieli się zgodzić.
To był dopiero początek problemów. Przetarg wygrała firma "Klaudex" z Malborka, która produkuje i sprzedaje rowery marki "Folta". Jej właścicielem jest Jarosław Folta, były lekkoatleta, reprezentant Polski, człowiek związany ze sportem. Przystępując do przetargu, zaproponował dość niskie ceny (głównie od ceny jednostkowej zależało zwycięstwo w przetargu): 1250 zł brutto za rower szosowy oraz 1200 zł brutto za rower MTB. W sumie za cały kontrakt otrzymał prawie 800 tysięcy złotych. Zobowiązał się dostarczyć rowery do 15 grudnia 2017 roku. Zgodnie z zapisami w przetargu.
Najprawdopodobniej wiedział już wtedy, że nie jest w stanie dotrzymać terminu. W listopadzie 2017 - na jego wniosek - zarząd PZKol-u na czele z poprzednim prezesem Dariuszem Banaszkiem zgodził się na przedłużenie terminu do końca lutego 2018 roku (pismo poniżej). Problem w tym, że nikt tej informacji nie przekazał szkółkom. - Dowiedziałem się o tym dopiero na początku lutego i to tylko dlatego, że wysłałem zapytanie mailowe do kolarskiej centrali - mówi nam Dziedzic.
Problemy z transportem z Azji
Jest połowa marca 2018. Rowerów nadal nie ma. Nie ma również jakiejkolwiek informacji, co się z nimi dzieje, choć jest wspólny adres mailowy dla uczestników programu i dwóch koordynatorów: wspomniany już Wasielewski oraz obecny członek zarządu PZKol-u, Artur Szarycz. - Mamy większe problemy na głowie, niż pilnowanie takich spraw - usłyszeliśmy w centrali PZKol-u.
Zadzwoniliśmy do Wasielewskiego. - Rowery mają zostać wysłane w piątek (16.03.2018 - przyp. red.) - tłumaczy. - Taką informację przekazał mi pan Folta.
Te słowa są o tyle ważne, że w ostatnich tygodniach podobno nie dało się dodzwonić do firmy, która wygrała przetarg. Tak powiedziało nam kilku niezależnych od siebie trenerów pracujących w szkółkach. - Chciałem zapytać o te rowery, dzwoniłem do pana Wasielewskiego, ten na mnie nakrzyczał, że nic nie wie, więc próbowałem kontaktować się z tą firmą. Bezskutecznie - przyznaje Dziedzic.
Inni mówią, że już postawili krzyżyk na ten przetarg. Myśleli, że firma upadła. - W tym Pruszkowie to jest burdel na kółkach. Mimo tego że mówimy o sprzęcie dla dzieci i pewnie nie wypada używać takich słów, trudno znaleźć bardziej stonowany zwrot - wielu naszych rozmówców jest takiego zdania.
- Gdzie tam upadła - odbiera wreszcie telefon Jarosław Folta. - Żyjemy i mamy się dobrze.
- To kiedy rowery trafią do dzieci? - pytamy.
- Spokojnie, dopiero skompletowaliśmy części potrzebne do montażu rowerów MTB i jeszcze w tym tygodniu wyślemy pierwsze 60 sztuk, do wielkopolski i województwa łódzkiego - obiecuje.
60 sztuk, czyli niespełna 10 procent. Trzy miesiące po terminie ustalonym w przetargu i dwa tygodnie po przedłużonej dacie realizacji projektu. A co dalej? - W kolejnym tygodniu planujemy wysłać 88 sztuk - twierdzi Folta.
Jeżeli Folta dotrzyma słowa, do mniej więcej końca marca 2018 do szkółek trafi 148 rowerów. A co z pozostałymi (498)? - Proszę pana - zaczyna Folta. - Sytuacja międzynarodowa jest trudna. Mamy problem ze ściągnięciem części z Azji, czekamy na dostawy osprzętu, nawet europejscy dystrybutorzy nie dotrzymują terminów, kupujemy gdzie się da, często o wiele drożej, niż planowaliśmy. Nie mamy na to wpływu. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Aby skompletować tyle sprzętu, potrzeba sześć, a nawet osiem miesięcy.
Cisza w słuchawce
Folta startując w przetargu, nie wiedział, że sprowadzenie tylu rowerów nie jest możliwe w ciągu 2,5 miesiąca (przypomnijmy, że przetarg wygrał na koniec września 2017, a miał je do szkółek dostarczyć do połowy grudnia 2017)? - Nałożyło się sporo czynników, których nie dało się przewidzieć - odpowiada wymijająco.
- Czyli jedni zrzucają winę na drugich, standard w polskim kolarstwie - słyszę od jednego z trenerów.
- Natomiast nie mamy jeszcze całości osprzętu do rowerów szosowych, walczymy, aby doszły do nas jak najszybciej - dodaje Folta.
- Czy może pan zadeklarować konkretnie: kiedy wyślecie ostatni rower z puli przeznaczonej dla szkółek kolarskich za rok 2017? - pytamy.
Cisza w słuchawce... Można tylko gdybać, że to nie będzie ani marzec, ani kwiecień, ani nawet maj. A przecież w czerwcu dzieci kończą zajęcia.
To koniec wielu szkółek
Problemy z dotrzymaniem terminów odbijają się głównie na szkółkach z najmniejszych miejscowości. One wkład własny na rowery finansowały ze swoich pieniędzy bądź samorządowych, szkółki z większych miast często mają dodatkowych sponsorów (miejscowe firmy), które pokryły te koszty. W 2017 roku wójt X przeznaczył te ponad 6 tysięcy złotych na szkółkę kolarską. Teraz kiedy przychodzi czas wypełniania deklaracji na przystąpienie do programu na 2018 rok i znów trzeba otrzymać dofinansowanie z samorządu, zaczynają się problemy. Wójt pyta szkółkę: „A gdzie te rowery, za które zapłaciłem?".
Dla wielu szkółek może to oznaczać koniec działalności. Bez pieniędzy z samorządów sobie nie poradzą. Są takie, które nie wznowiły treningów.
Co na to ministerstwo sportu? - Aktualnie w Polskim Związku Kolarskim trwa kontrola, obejmująca m.in. kwestię zakupu sprzętu. Zobowiązaliśmy związek do wyjaśnień - informuje nas Anna Ulman, rzecznik prasowy ministerstwa.
Jak usłyszałem ostatnio od jednego z członków zarządu PZKol "z kolejnych związkowych szaf wypadają trupy". Z tej wypadła sprawa rowerów dla szkółek kolarskich. Co wypadnie z następnej?
* Przypomnijmy, że poprzedni zarząd Polskiego Związku Kolarskiego pod przewodnictwem prezesa Dariusza Banaszka podał się w większości (oprócz prezesa) do dymisji po wywiadzie, którego udzielił nam pod koniec listopada 2017 roku były wiceprezes związku. Piotr Kosmala opowiedział o nieprawidłowościach finansowych oraz nadużyciach obyczajowych, których miał się dopuszczać jeden z najważniejszych ludzi w polskim kolarstwie (Afera w polskim kolarstwie. Czy "dochodziło do uprawiania seksu z podopiecznymi?" - czytaj całość >). Prezes Banaszek - po kilkutygodniowej wojnie z ministrem sportu - zrezygnował z funkcji w styczniu 2018 roku. Na początku lutego fotel szefa polskiego kolarstwa zajął Janusz Pożak. Polski Związek Kolarski nadal funkcjonuje bez finansowania ze strony MSiT.