110 na godzinę - komentarze po 6. etapie Giro

Nie odniósł się Danilo Di Luca do słów swojego młodszego przyjaciela, Damiana Cunego w kwestii propozycji zrewidowania i ułożenia na nowo klasyfikacji generalnej według innych zasad.

Lider z ekipy Lpr, triumfator Giro z roku 2007, obronił swoją pozycję, ale nie był zadowolony z wysokiego tempa pierwszego z austriackim etapów. - Było ciężko, bo na początku wszyscy chcieli od nas odjechać - mówił Di Luca, 20 dni w różowej koszulce.

Oznaki zmęczenia słychać w jego głosie. - Mamy nadzieję, że jutro [w piątek] ucieczka będzie miała przewagę 10-15 minut, bo pozostaniemy wtedy spokojni - mówił, dodając, że również inni oczekiwali w czwartek mniej wyczerpującej jazdy.

Wyznaczony

Na etapie z metą na Alpe di Siusi dużą stratę poniósł Michele Scarponi (Diquigiovanni), który popisał się tak efektowną ucieczkę zakończoną triumfem kolejnego dnia. - Czekałem na Monte Petrano [16. etap], żeby mieć tę satysfakcję, ale nadeszła ona wcześniej - cieszył się 29-latek z Marche.

- To było wykańczające - przyznał. - Kiedy zobaczyłem tabliczkę z napisem "55 km", pomyślałem, że nie dojadę. Jednocześnie zdałem sobie sprawę z tego, że przejechałem już 193 km i ogarnęło mnie wtedy piękne uczucie - relacjonował.

Do ucieczki, w której znajdował się prawie 200 km... zmusił go Gianni Savio, manager Diquigiovanni. Szef włosko-wenezuelskiej grupy rano postanowił, że któryś z jego kolarzy musi się znaleźć w odjeździe, po czym wskazał palcem na Scarponiego.

- Michele popełnił błąd i już za niego zapłacił. Musimy pamiętać, że był w złym zespole w złym czasie - mówił Savio o zaangażowaniu kolarza w aferę Fuentesa za czasów jego występów w Libery Seguros. - Znalazł się w regularnym systemie dopingowym, który był potężniejszy od niego - dodał.

- To trudne być wyłączonym z jeżdżenia, kiedy kocha się kolarstwo. Teraz myślę tylko o teraźniejszości, zostawiając za sobą historię - skwitował całą, za każdym razem przypominaną w związku z nim, sprawę.

"Szmyd wyjątkowy"

Dwa słowa jeszcze o etapie w Dolomitach. W czwartkowym wydaniu "La Gazzetta dello Sport" komentuje wydarzenia na trasie Mario Cipollini, najbardziej utytułowany sprinter przełomu wieków. - Wszyscy zachwycają się Liquigas, ale według mnie nie osiągnęli jeszcze wiele. Szmyd był najmocniejszy. On ich wszystkich ugotował.

Korespondent dziennika nazwał Polaka chyba najlepszym pomocnikiem na świecie w takich sytuacjach taktycznych. Takich, czyli prowadzeniu na wzniesieniach grupy lidera, z której odpadają kolejni jego rywale.

Ivan Basso podziękował za pracę na Alpe di Siusi całemu zespołowi, a w szczególności swojemu głównemu gregario. - Silvestro jest w takich sytuacjach wyjątkowy. A w opinii gazety, patrona i twórcy wyścigu, dostał notę 8: taką samą jak Basso i Lövkvist. Di Luca został oceniony na 8,5; Mienszow na 9.

Komentarze (0)